Tylko pretekst

317 52 10
                                    

Miał przed sobą dwa ważne spotkania, jedno zebranie i całą masę innej pracy. Ale akurat dziś nie potrafił się na niczym skupić.

I to wyłącznie dlatego, że wciąż widział przed sobą ogromne, podobne do sarnich, przestraszone oczy, patrzące na niego ze szczupłej, wyrazistej twarzy. I także dlatego, że nadal czuł smak miękkich ust, aromat skóry, pachnącej malinami.

Co on u diabła wyprawiał?

Jak to możliwe, by całkiem przeciętna, kompletnie nieznajoma dziewczyna, tak zaprzątała jego myśli?

Raczej powinien być wściekły, że przez nią spóźnił się na z dawna wyczekiwaną randkę. O mało co, przeszłoby mu koło nosa takie piękne bzykanko.

I co on na to? Nic, zupełnie nic.

Zacisnął zęby i zdecydowanie przysunął ku sobie dwie obszerne teczki. Jako prezes i główny udziałowiec tak dużej firmy, nie mógł sobie pozwolić na bezsensowne marnowanie czasu. Za wszelką cenę musiał się skupić.

Odreaguje później. Dziś wieczór spotkań w klubie, a on spodziewał się sporej niespodzianki. Zresztą doskonale się składa, bo czuł, jak w środku wrze, jak wszystkie myśli koncentrują się wokół jednego tematu. Pragnął seksu i właśnie do tego służyły mu kobiety.

Tylko że ona podobała mu się ze względu na swą świeżość, niewinność, jakąś dziwną nieśmiałość, z którą spoglądała na niego spod długich rzęs.

Czuł, jak spodnie wybrzuszają się pod wpływem wspomnień wczorajszego zdarzenia, jak puls przyspiesza, a oddech staje się coraz bardziej urywany. Zamknął oczy i przywołał obraz nagich, smukłych nóg, delikatnej skóry i odurzającego zapachu. Na reakcję swego ciała nie musiał długo czekać. Rzadko kiedy miewał tak wspaniałą erekcję...

Jasna cholera! Stanowczo musi się dziś wyszumieć. Widocznie zrobił sobie zbyt długą przerwę, ale z drugiej strony nie miał wyboru. Praca, praca, praca. Nawet ostatnia noc nie zaspokoiła w pełni wszystkich zaległości.

Po kwadransie z hukiem zamknął teczkę. Przeczesał palcami włosy i westchnął.

Nie, tak się nie da.

Albo urwie się dziś na cały dzień z pracy, albo wsiądzie do auta i pojedzie pod adres, gdzie wczoraj zawiózł nieznajomą. Pierwsze odpadało, pozostało drugie.

Rzucił zdumionej sekretarce kilka słów i nie czekając na windę, zbiegł po schodach. Tak się spieszył, że ruszył z miejsca z wizgiem opon. Całe szczęście, że to nie była długa droga, zaledwie dziesięć minut.

Zatrzymał się niedaleko odrapanej furtki.

Siedział w samochodzie i zastanawiał się, co ma powiedzieć? Czuł się jak idiota, wymyślając różne preteksty, ale żaden z nich nie był wystarczająco dobry.

I wtedy ujrzał smukłą sylwetkę nieznajomej. Jej jasnozłote włosy lśniły w promieniach popołudniowego słońca, a na nogach wciąż miała te zabawne kalosze.

Zamyślona zamknęła za sobą furtkę i ruszyła w przeciwnym kierunku, nawet nie zwróciwszy uwagi na stojący nieopodal samochód. Wsadziła dłonie w kieszenie zbyt obszernej kurtki i spuściła głowę.

Co miał zrobić?

W pośpiechu wysiadł z auta i ruszył za nią.

Kiedy już prawie ją doganiał, stanęła nagle i się odwróciła.

Oboje zamarli w bezruchu. W końcu zdecydował się odezwać pierwszy.

– Cześć.

– Cześć – odpowiedziała, rumieniąc się. Miała delikatną cerę, bladą i gładką, twarz w kształcie serca i ogromne fiołkowe oczy. Jak to możliwe, że wczoraj tego nie zauważył?

W moim sercu, w twojej głowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz