IV. Niebo gwiaździste Petersburga

56 5 166
                                    

Od spotkania z Wiktorynem minęło kilka dni. Nastał grudzień, a wraz z nim najpierw śnieżyce i silne wichury, a potem mróz i krótkie słoneczne dni. Jak przez kilkanaście pierwszych dni po spotkaniu z Samuelem Salomonowiczem Spirydon wyglądał niecierpliwie wiadomości od Andrieja Siniawcewa z wezwaniem do działania, tak teraz, kiedy poczuł się już w miarę swobodnie w gronie nowych kolegów, może nie tyle żałował przystąpienia do Związku Socjalistów-Rewolucjonistów, ile raczej miał cichą nadzieję, że sprawa umrze śmiercią naturalną. Tam bowiem musiałby na nowo pokonywać skrępowanie wobec obcych ludzi, tu natomiast radził sobie coraz lepiej i już nawet zdarzyło mu się coś podpowiedzieć Aleksiejowi w kwestii tego, jak rozmawiać z chłystami*, którzy trafili mu się w zakładach mechanicznych spółki Westinghouse, gdzie ostatnio prowadził agitację wśród robotników. Koledzy przyjęli go jak równego sobie i tylko Żora czasami pokpiwał sobie z niektórych jego wypowiedzi, ale Spirydon zauważył, że pół-Gruzin (jego matka była ponoć gruzińską księżniczką) dworował sobie z każdego z wyjątkiem Aleksieja. Mitia, najbogatszy z całego grona, zawsze przy pieniądzach i w eleganckim, zgrabnie leżącym studenckim surducie, miał dla Spirydona wręcz specjalne względy, tłumaczył mu różne niuanse sytuacji społeczno-politycznej w Imperium Rosyjskim i chętnie dzielił się nowinkami ze świata kultury, z którymi starał się być na bieżąco.

Pewnego dnia w przerwie między wykładami podszedł do Spirydona i zapytał go, czy miałby ochotę iść w sobotę wieczorem do teatru.

- Mam dwa bilety na "Rewizora" w Teatrze Aleksandryjskim. Wybierałem się z bratem, ale ten baran w ostatniej chwili zrezygnował, bo wolał iść ze stadem innych baranów na jakieś przyjęcie z tańcami. - Skrzywił się pogardliwie Mitia. - Po prostu ręce opadają. Do tego wszystkiego wygląda na to, że po Nowym Roku trzeba będzie zatrudnić korepetytora, bo z łaciny to on się chyba zatrzymał na etapie pierwszej koniugacji i nawet w "amo" potrafi zrobić błędy. O pisaniu wypracowań nawet nie wspomnę. Mam poważne wątpliwości, czy da radę zdać do kolejnej klasy, jeśli w końcu nie zabierze się porządnie do roboty.

- W której jest klasie? - zapytał bez większej ciekawości Spirydon, raczej dla podtrzymania konwersacji.

- Baran? Znaczy Pietia? Wyobraź sobie, że jakimś cudem w szóstej. Ale nie rozmawiajmy już o nim, dość mam go na co dzień w domu. Pójdziesz ze mną na tego "Rewizora"?

Spirydon entuzjastycznie kiwnął głową. Uwielbiał teatr. Jeszcze podczas nauki w seminarium, mimo zakazów rektora, wraz z kilkoma równie zajadłymi teatromanami zakradali się czasem na jaskółkę, kupując najtańsze bilety albo wręcz przemykając za plecami stojącego przy wejściu szwajcara, lub też wpuszczani tylnym wejściem, rzecz jasna po uiszczeniu pewnej sumy bezpośrednio do rąk zaprzyjaźnionego pracownika technicznego. Rozemocjonowani przedstawieniem, często do białego rana dzielili się potem wrażeniami, a następnego dnia przysypiali na zajęciach w seminarium. Spirydon aż się uśmiechnął do tych wspomnień, kiedy co prawda musiał uczyć się na pamięć całych stron podręczników do homiletyki czy teologii moralnej, ale życie było o tyle prostsze. A przede wszystkim - był Nikołaj...

- Cudownie, Spirydosza! - Z zamyślenia wyrwał go głos Mit'ki. - Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. Występują między innymi Warłamow i Miczurina, świetni aktorzy! Mamy miejsca na parterze, w siódmym rzędzie. - Mitia obrzucił Spirydona uważnym spojrzeniem i zapytał: - Masz jakiś strój wieczorowy? Chociażby elegancki surdut? Czy tylko ten studencki mundurek?

Spirydon zarumienił się. Skąd niby miałby wziąć pieniądze na to wszystko? Już na sam mundur wydał dziesięć rubli, bo jak na złość nie udało mu się nigdzie znaleźć używanego w odpowiednim rozmiarze i musiał kupić nowy. Do tego opłata za studia, za pokój i za obiady w stołówce uniwersytetu, podręczniki, wizyta w łaźni raz na tydzień, różne niezbędne drobiazgi - i zostawało tyle, co nic.

Lata nadziei, lata przemocyWhere stories live. Discover now