Zanim ktoś się przyczepi, że długo to pisałam lub, że jest do bani czy coś, to dlatego, że mam zaplanowany koniec tej książki i straciłam wenę na to co będzie w środku

Peter

- Xana? - zapytałem. Stała przy lodówce, ale wcześniej widziałem, że zamykała szafkę kuchenną. Nie wiem co tam trzymała, lecz byłem pewny, że nie chce bym poznał odpowiedz na to pytanie.

W odpowiedzi Xana uśmiechnęła się i wzięła z lodówki jogurt. Podeszła do szuflady i wyciągnęła łyżkę. Potem jak gdyby nigdy nic usiadła i zaczęła go jeść. W sumie nie wiem czemu miałaby tego nie zrobić. Kiedy była zajęta spożywaniem jogurtu, przyglądałem się jej. Jako Spider-Man byłem wyczulony na różne szczegóły, na które inni nie zwróciliby uwagi. Xana, na przykład, siedziała bardzo napięta.

- Umm... - zaczęła gdy skończyła jeść. - Nie pamiętam, która jest godzina, ale na zewnątrz jest ciemno. Chcesz wracać do siebie czy przenocować tutaj?

Zacząłem się zastanawiać. No bo jeśli tu zostanę i będę chciał wyjść na patrol to FRIDAY może jej powiedzieć że mnie nie ma. Z drugiej strony nie chce wracać teraz do domu metrem. Chociaż mógłbym po drodze zrobić patrol. Jednocześnie jutro mamy piątek, więc trzeba iść do szkoły. Chociaż może to nie taki zły pomysł? Xana zawiozłaby mnie jutro do szkoły, więc nie spóźniłbym się? Stwierdziłem, że się zgodzę.

- Jeśli są tu jakieś wolne pokoje gościnne i nie masz nic przeciwko, przenocuję tu. I co do godziny - spojrzałem na zegarek. - jest 22.43 - uśmiechnąłem się, bo nie wiedziałem co zrobić.

- Są, zaprowadzę cię - Roxana pokazała mi sypialnię gościnną. Powiedziała, że w środku jest łazienka. - Jeśli potrzebujesz to dam ci jakieś ciuchy do ubrania lub jakiś dres na piżamę.

- Jeśli nie będzie to problemem... - stwierdziłem zakłopotany.

- Nie będzie - powiedziała stanowczo Xana. - To zaraz ci przyniosę. Zapukam dwa razy w drzwi - oznajmiła i wyszła.

Zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu. Było utrzymane w bieli i zieleni. Nie umiem określić jaki to był dokładnie odcień zielonego, ale było naprawdę ładnie. Łazienka była w pokojach sypialni i złotym. Wyglądała drogo, wszędzie miała marmur czy złote ornamenty. Mimo wszystko nie była przesadzona i elementy ładnie się ze sobą komponowały.

Po chwili usłyszałem dwukrotne pukanie w drzwi. Może normalny człowiek, by tego nie usłyszał, ale cóż. Ja nie byłem normalny. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je. Zobaczyłem Xanę trzymającą dresy, czysty ręcznik i T-shirt.

- Dziękuję - powiedziałem. - Jakby co to nie wchodź teraz, bo będę się kąpać.

Nie słuchając odpowiedzi wszedłem wgłąb pokoju do łazienki. Wszedłem pod prysznic, bo wiedziałem, że kąpiel w wannie zajmie mi o wiele więcej czasu. Podczas mycia, co właściwie ciężko było tak nazwać, bo stałem i tępo patrzyłem się w ścianę, podczas gdy z deszczownicy leciała woda, myślałem o Daisy. O tym, że niektóre zachowania miała takie dziwne, nienaturalne, specyficzne, napięte. Zacząłem się zastanawiać czy może się czyś stresuje. Również sama nie chciała zagaić rozmowy. Może ma jakąś traumę?

W końcu zdałem sobie sprawę, że chyba zbyt długo stałem tak patrząc w jeden punkt na ścianie. Szybko umyłem się i wyszedłem spod prysznica. Po osuszeniu ciała ręcznikiem od Xany, założyłem spodnie dresowe i T-shirt. Z tego ostatniego ostatecznie zrezygnowałem, bo było mi gorąco.

Ubrania, które miałem dzisiaj na sobie zwinąłem w kulkę i rzuciłem w róg pokoju. Po chwili usłyszałem pukanie. Znowu. Tak jak poprzednio otworzyłem drzwi i ujrzałem nikogo innego jak Roxanę.

- Umm... zdałam sobie sprawę, że nie masz szczotki do zębów, ani pasty. Przyniosłam ci je - oznajmiła rozkojarzona. Co jakiś czas zerkała na mój tors, a ja uświadomiłem sobie, że nie mam na sobie tej cholernej koszulki.

- Dziękuję - zarumieniłem się lekko po uświadomieniu sobie, że brakuje mi tej jednej części garderoby.

- Ummm... trenujesz coś? - zapytała, a ja przypomniałem sobie jak ugryzł mnie ten pająk i automatycznie dostałem moce spider-mana w pakiecie z darmowym sześciopakiem i innymi mięśniami.

- Tak, chodzę na siłownię - skłamałem, choć wcale nie byłem tak daleko od prawdy, bo czasami to robiłem, a bycie spider-manem chyba też można zaliczyć do siłowni, tyle że na świeżym powietrzu.

- Już nie przeszkadzam, jest już późno, dobranoc - powiedziała i ostrożnie wyszła z pokoju.

- Dobranoc - zawołałem za nią, choć nie byłem pewien czy mnie usłyszała.

Położyłem się na łóżku, by odkryć, że ma niesamowicie miękki materac. Poprzeglądałem na telefonie jeszcze media społecznościowe, ale szybko przestałem, bo poczułem się zmęczony. Przypomniał mi się wzrok Xany sprzed chwili, rozmowy z Soul... Nie zauważyłem kiedy zasnąłem.

3.33, spojrzałem na zegarek. Znowu śnił mi się ten sen o hydrze i Xanie bez ręki, ale tym razem na jej miejscu była Soul. Nie widziałem jej twarzy, ale po głosie rozpoznałem Daisy.

Już zamykałem oczy, aby ponownie zapaść w sen, ale przypomniałem sobie, że nie mam budzika. Nastawiłem go na 6.30, bo nie wiem ile z wieży jedzie się do szkoły. Wtedy pozwoliłem sobie na zamknięcie oczu i zrelaksowanie.

Mimo wszystko nie mogłem zasnąć. Udało mi się dopiero około piątej nad ranem.

838 słów
Ten rozdział też jest krótszy, ale mam nadzieję, że się podoba. Na pewien czas straciłam wenę, a kiedy wzięłam się za pisanie musiałam pojechać do rodziny na jakieś urodziny (nie czuję, że rymuje xddd)

Soul | marvelDonde viven las historias. Descúbrelo ahora