Marzec 2019 r. – czas mi się trochę rozjechał, wybaczcie. Przy korekcie zmienię. Nadal będzie marzec 2019 r. (bo ziemia musi być grząska), ale zostanie skrócony czas między tym i poprzednim rozdziałem.
Karetka gnała na sygnale, sprawnie omijając zjeżdżające jej z drogi auta. Pacjentka była przytomna i na pierwszy rzut oka jej stan wydawał się stabilny, choć powierzchownych ran na jej ciele nie brakowało. Z tego co ratownik medyczny zaobserwował, małego palca lewej dłoni nie da się uratować. Został zmiażdżony i z pewnością będzie musiał być amputowany. Jej ciało nosiło liczne ślady uderzeń ciężkim przedmiotem, ale czaszka była cała-krew sączyła się z łuku brwiowego, mimo to należało wykonać tomografię komputerową. Podobna sytuacja mogła mieć miejsce z organami. Nie mógł stwierdzić, czy doszło do krwotoku wewnętrznego.
— Jak się nazywasz? — zapytał dziewczynę, której przerażony, rozbiegany wzrok trudno było złapać.
— Skowroński. Zadzwońcie po policjanta Skowrońskiego — wydusiła słabym głosem.
— To twój tata? — dopytał.
— Mam na imię Alicja Kulczyńska — powiedziała i straciła przytomność.
***
Marek odebrał telefon ze szpitala wojewódzkiego, który mieścił się przy ul. Lutyckiej w Poznaniu. W pierwszym odruchu pomyślał, że zaszła pomyłka, ale gdy usłyszał znajome nazwisko, poderwał się z miejsca i ruszył w stronę drzwi.
— Dokąd leziesz? — Głos Nowaka zatrzymał go w progu.
— Kulczyńska. Zawieźli ją do szpitala. Muszę jechać.
Grzegorz zerwał się z miejsca i dopadł do Marka, chwytając go za kołnierz kurtki.
— Do reszty zgłupiałeś! — wrzasnął, potrząsając nim. — Ani mi się waż. Dzwonię do Reisa. Nie prowadzisz tej sprawy, a jak cię tam zobaczy, to będziesz miał przejebane.
Marek strząsnął dłoń partnera i zatrzymał gniewny wzrok na jego czerwonej ze złości twarzy. Przez chwilę patrzyli na siebie niczym gotowe do ataku wściekłe psy. Grzegorz skapitulował jako pierwszy. Westchnął głośno i z głosem nabrzmiałym rezygnacją, rzucił:
— Pojedziemy razem.
Nowy samochód Opel Insygnia radził sobie z trasą zdecydowanie szybciej, niż Punto, do którego Nowak zdążył się już przyzwyczaić. W myślach przeklinał ilość koni mechanicznych, z których Skowroński korzystał bez skrępowania. Modląc się w duchu, chwycił rączkę nad głową i wbił się głębiej w fotel. Obłęd w oczach partnera potęgował strach, który ściskał go w żołądku.
Z ulgą odetchnął, gdy zaparkowali nieopodal wejścia i nie zwlekając, ruszyli w stronę szpitala, który budową przypominał betonowy spodek, wysunięty przed szereg zwalistych kloców, z których patrzyły na nich wysokie okna w drewnianych ramach. Wejście A, wejście B i szerokie drzwi główne, przez które wylewała się masa ludzi. W oddali zamajaczył biały napis na niebieskim tle „Szpitalny Oddział Ratunkowy". Bez wahania ruszyli w jego kierunku.
— Patrz, tu też mają oddział dla psychicznych. — Grzegorz wskazał ręką tabliczkę informacyjną z napisem „Oddział Opiekuńczo-Leczniczy Psychiatryczny". — I człowiek jakoś tak zaraz czuje się jak w Gnieźnie — rzucił, posapując w biegu.
Marek nie słuchał partnera. Był skupiony i jednocześnie podenerwowany.
— Zostaw to mnie — dodał Nowak. — Wiem, jak rozmawiać z pielęgniarkami.
Dotarli w końcu na SOR i zipiąc ciężko, zatrzymali się przy kontuarze, za którego szybą siedziała młoda kobieta.
— Słucham panów? — zapytała, patrząc na jednego i drugiego spod wachlarza sztucznych rzęs, uśmiechając się przy tym lekko.
CZYTASZ
Zbrodnia [Zakończone]
Mystery / ThrillerOpowiadanie inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. Wszystkie postacie są fikcyjne. Gniezno 2018 rok. Wyznanie Alicji zaburza sielankowe życie mieszkańców Gniezna. Rzucone oskarżenia przeistaczają się w tragedię, która obnaża słabości głównych bohate...