Rozdział 1

176 9 0
                                    

Angel

Kolejny chujowy dzień w pracy. Nie wytrzymałem już tego. Bez zastanowienia podążyłem w stronę domu mojej najlepszej przyjaciółki zawsze miałem wrażenie że tylko ona mnie rozumie w jakimś stopniu. Może nie w 100% ale jednak rozumi. Zatrzymałem się u niej na jeden dzień. Potem na drugi, trzeci noi jakoś wyszło na to że siedzę już u niej tydzień. Cherry codziennie prubuje mnie pocieszać lecz jej starania idą się pierdolić. Cały czas widzę Vala który stoi na demną śliniąc się do mnie-... Ahhh to było takie okropne nie chcę o tym myśleć... Siedziałem z Cherry w salonie. Ja w milczeniu by mnie nie zaczęła wypytywać co dokładnie się wydarzyło. Sama myśl o tym co się stało przeraża mnie i przechodzą mnie straszne dreszcze i strach.
- Mam pomysł - Powiedziała nagle Cherry.
- Jaki? - Spytałem nawet zaciekawiony.
- Robimy zakład? Taka propozycja odemnie. Odrazu powiem oco chodzi. Jeśli poderwiesz Alastora albo Huska - przerwałem jej zdanie nagle
- Huska nie da się poderwać. Próbowałem wiem co mówię. Prędzej poderwę Alastora niż go. Husk jest taki trudny - Cherry spojrzała na mnie zdziwiona po czym się uśmiechnęła.
- Zakład że poderwiesz szybciej Huska niż Alastora? Najpierw podrywaj tydzień Alastora a potem Huska czy jak tam chcesz możesz na odwrót. Zobaczymy którego szybciej zaciągniesz do łóżka. Jeśli Huska stawiasz mi 10 drinków natomiast jeśli Alastora to ja ci postawię 10 drinków. Jak myślisz? - Wsumie drinki to kusząca propozycja. Gorzej jak przegram. Może zacznę od Huska. Albo Al. A może od obu? Cherry dodała po chwili - Albo ty wiesz co? Mam bardziej zajebisty pomysł niż myślałam. Jeśli rozkochasz ich w sobie jednocześnie tak by się o ciebie wręcz bili to spełnię twoje trzy życzenia. Wszystko co tylko sobie za życzysz. Kusi cię ta propozycja? - Spojrzałem na nią nawet zaciekawiony propozycją.
Przewróciłem wzrokiem po czym machnąłem ręką. - Jebać to STOI -
Powiedziałem ostatnie słowo głośniejszym tonem sam nie wiem dlaczego ale chyba się tym sam podekscytowałem. Z resztą co ja pierdole! Nie z resztą a napewno hah. Szczerze to nie myślałem nad tym czy kogoś z nich zranię. Miałem na to wyjebane dosłownie. Tylko nagroda mnie interesuje. Zrobi trzy moje dowolne życzenia. Jako pierwsze powiem że chcę jeszcze sto życzeń jako pierwsze życzenie. Zapewne mina jej z bladnie. - To idę robić swoje. - Odparłem i wstałem z kanapy.
- Powodzenia ci życzę - poklepała mnie po ramieniu. Wróciłem do Hazbina i oczywiście przywitała mnie Charlotte. Nie wiem czemu tak na nią gadam jakoś tak samo mi przypadło. Blondynka podbiegła do mnie trochę wściekła a jednocześnie przerażona lecz naruszyła moją sferę więc szybko się cofnąłem do tyłu dając jej znak ręką że ma się nie zbliżać i stanęła około dwa metry odemnie.
- Gdzie ty byłeś? Bałam się i martwiłam. - Odparła szybko.
- Byłem u Cherry - Powiedziałem pewny siebie po czym dodałem
- Przepraszam że nie napisałem. Miałem chujowy dzień nie chciałem cię dołować - Charlie spojrzała na mnie większym wzrokiem. - Dołować? Mnie? Mogłeś napisać pomogłam bym jakoś - Odwróciłem wzrok odrazu po czym spojrzałem na nią i wymamrotałem pod nosem - Potrafię sam o siebie zadbać nie jesteś mi potrzebna - Przeszedłem obok Charlie i podszedłem do baru. Idealnie siedział tam Husk. Nie chciało mi się jakoś specjalnie szykować dla tego staruszka a wsumie to bardzo go lubiłem. Nie chcę by podejrzewał co mam na celu.
- To co zawsze? - Odparł Husk swoim zimnym głosem.
- Ta. Ale wiesz chyba wolę pić co innego - Powiedziałem to wsumie bez zastanowienia.
- Co takiego? Jaki inny alkohol? - On naprawdę nie pomyślał o tym co ja? Może to lepiej ale jednak to powiem. - Coś co wychodzi z ciebie - Powiedziałem bardzo pewny siebie. Aż za pewny siebie. - KURWA ANGEL PRZESTAŃ! DOPIERO
WRÓCIŁEŚ! - Nakrzyczał Husk był naprawdę zirytowany. Oh próba na marne. Mówiłem że jest zbyt twardy. Przewróciłem oczami a przez przechodzące mnie dreszcze i wspomnienia jak Val krzyczał na mnie za zły dzień w pracy odrazu posmutniałem lecz szybko zrobiłem sztuczny uśmiech aby to ukryć. - Wszystko okej? - Zapytał Husk. - Ta... Ale wiesz tak się składa że muszę już iść... - Uśmiechnąłem się do Huska wydając się nie urażony jego krzykiem na mnie. Odrazu odszedłem od baru i ruszyłem a stronę swojego pokoju ale nie uważając pod własne nogi wpadłem na Alastora. Al odrazu się odsunął i wysunął swoje rogi.
- Prze, praszam Al... - Szybko z puściłem mój wzrok w podłogę przy moich butach. Alastor się zaśmiał. Spojrzałem na niego.
- Widzę że to coś poważniejszego niż tylko ucieczka z hotelu? -
Spojrzałem na niego nie wiedząc co mówić a on po chwili dodał.
- Nie uciekaj kolejny raz bo obwiniają za to Huska. Raz przez niego uciekłeś a teraz za każdym razem wina ląduje na Hasku. - Odparł a ja spojrzałem na niego trochę zdziwiony. - Nie wiedziałem - Odparłem szybko. Było słychać po moim tonie głosu że naprawdę byłem zszokowany. Radio się rozpłynęło w cieniach.
- Jak on to kurwa robi - Nagle za mnie usłyszałem radiowy głos
- Normalnie. Mam swoje moce. Musisz być nikim nie posiadając swoich mocy. - Powiedział śmiejąc się i zniknął. Słowa Alastora trochę we mnie uderzyły nie ukryje. Poczułem że ma rację i łza zakręciła mi się w oku. Jeszcze po tym co odwaliło się u Vala-... Nie jesteś kurwa łajzą weź się w garść śmieciu. Mówiłem w głowie sam do siebie. Zazwyczaj trudno było mnie ruszyć lecz gdy pomyślę o tym gdy Charlie kazała mi czytać scenariusz i się cieszyła a ja oczywiście byłem tam postawiony jako ten zły a wąż jako ten dobry to coś się wemnie zagotowało bo darzyłem go wtedy nienawiścią. Pamiętam gdy się cofałem po schodach do pokoju patrząc czy mnie zauważą lecz nikt za mną nie spojrzał. Cieszyli się razem z Wężem że jest na dobrej drodze odkupienia nabijając się że dragi to coś złego. Przypomniałem sobie jak wtedy się czułem i płakałem i łza znowu zakręciła mi się w oku tym razem łza spłynęła po moim policzku. Każdy traktuje mnie jak śmiecia. Przynajmniej takie mam wrażenie. Szybko pobiegłem do mojego pokoju rzuciłem się na łóżko i rozpłakałem. Dałem twarz w poduszkę i zacząłem zanosić się płaczem jeszcze bardziej. Coś we mnie uderzyło. Czułem się tak źle... Nienawidzę siebie... Jestem taki beznadziejny... Daję sobą pomiatać i ryczę o byle co... Kurwa. Nie wiem czy mam nazwać to życiem. Czy istnieniem. Czy jakimś innym określeniem. Ale nazwę to poprostu istnieniem. Istnienie mnie nie boli, ono mnie napierdala a wręcz tnie na kawałki moją duszę każdego dnia. Mam już tego dosyć najchętniej wziął bym broń pierwszą lepszą i strzelił sobie w skroń lecz nie chciałem ranić Cherry. Wiem że było by jej strasznie przykro. Charlie była by też załamana... Tak bardzo mnie polubiła i jeszcze pozwala mieszkać mi za darmo... Nie mogę im tego zrobić nie chcę byś egoistyczny... Chociaż sam uważam że to nie jest zachowanie egoistyczne. Samobójca odbierając sobie życie liczy na to że jej ból zniknie. Jest pod presją. Nie myśli racjonalnie. Lecz jeśli taka osoba w między czasie pomyślała o innych i uznała że ma wyjebane bo chce umrzeć to wtedy można to uznać za egoizm. Kurde nad czym ja tak właściwie myślę? Chyba muszę się ogarnąć rzeczywiście. Moje myśli już zaszły zbyt daleko. Wziąłem z szafki obok na dłoń może z sześć tabletek nasennych i bez zastanowienia je połknąłem. Naprawdę nie myślałem o konsekwencjach. Chciałem tylko zapomnieć o bólu i zasnąć. Pomyślałem że sześć tabletek to nie jest tak dużo i nie powinno mi zaszkodzić. Bo dlaczego miało by? No właśnie tak myślałem. Przymrużyłem oczy i zaczynam odpływać. Zacząłem czuć dosłownie jak moja dusza opuszcza ciało i przeszedł przezemnie wielki spokój. Chyba jestem egoistą nie interesuje mnie czy ich zranię Pomyślałem jeszcze pół przytomny.


_________________________________

~Czytałam tekst i mam nadzieję że nie popełniłam żadnych błędów w pisowni. Lecz jeśli jakieś by były to przepraszam piszę to już późno~
_________________________________

Edit:

Zapraszam na moją nową książkę z ship'em Stolitz ❤️

Alastor VS Husk Czyli RadioDust VS HuskerDust Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang