Rozdział 1. Desconocido.

36 2 1
                                    

"Desconocido" z hiszp. Nieznajomy

~©~

A R I A D N A

Trzy lata wcześniej...

Rozpaczliwa potrzeba wzięcia choć jednego łyka kawy tuż przed wyjściem z domu sprawiła, że od dobrego kwadransa jestem na nogach, a na zegarku nie ma nawet siódmej rano. Z delikatnym uśmiechem na ustach oplatam dłońmi ciepły kubek wypełniony po brzegi americano i zaciągam się zapachem świeżo zmielonych ziaren. I to tyle z przyjemnej ciszy i spokoju, na jaki pracowałam przez kilka ładnych miesięcy.

Dzwonek telefonu, który zostawiłam w sypialni, informuje mnie, że dzwoni nie kto inny jak mój ukochany brat bliźniak. Z moich ust wydobywa się wiązanka przekleństw, gdy stawiam naczynie z trzaskiem na blacie i niemal biegnę do pokoju. Przesuwam palcem po ekranie i już wolniejszym krokiem wracam do przestronnej kuchni, połączonej z salonem.

— No dzień dobry, siostrzyczko. Wreszcie raczyłaś odebrać — kpiący głos Gustava, zapewnia mnie, że chłopak jeszcze się nie położył, a to świadczy o dwóch możliwościach. Albo wraca właśnie z klubu po całonocnej zabawie, albo urządził sobie wraz z naszym starszym bratem pieprzone polowanie.

— Ciebie też miło słyszeć, Gus — mówię, upijając pierwszy łyk kawy. Przełączam rozmowę na tryb głośnomówiący i otwieram lodówkę w poszukiwaniu jakiś sensownym produktów na śniadanie oraz lunch, który zjem na uczelni.

— Dobra, do rzeczy, bo wypadało, bym się wyspał przed dzisiejszą akcją — mamrocze jakby do siebie. — Ojciec chce byś pojawiła się na dzisiejszej kolacji i została na noc.

— A już myślałam, że się za mną stęskniłeś — stwierdzam mimochodem, wyciągając warzywa oraz masło na jasny, drewniany blat. Włączam również czajnik i wyjmuję z jednej z górnych, pokrytych białym lakierem, szafek termos na herbatę.

— Ari, nie żartuję. Nie widzę problemu byś dojechała na uczelnie jutro z naszego domu i po prostu wstała wcześniej niż zwykle, a nawet jeśli nie zrobisz tego dla mnie czy dla ojca, to pomyśl o matce. Isabela na pewno stęskniła się za swoją księżniczką w spódniczce tutu.

— Trochę szacunku dla starszych — odzywam się po chwili ciszy. Chłopak parska śmiechem i po krótkiej ripoście żegna się ze mną, życząc koszmarnego dnia. Dzieciak. Gustav jest młodszy ode mnie o dosłownie trzy minuty, a czasem mam wrażenie, że dzielą nas lata świetlne.

Pakuję zrobioną kanapkę w folię aluminiową i zalewam saszetkę owocowej herbaty wrzątkiem. Pół godziny później ubrana w biały top i lniane spodenki, zatrzaskuję za sobą drzwi wejściowe i kieruję się do windy. Nasuwam na nos czarne ray-bany i poprawiam torebkę, która zsuwa się z mojego lewego ramienia. Zjeżdżam dźwigiem na podziemny parking, gdzie stoi moje ukochane białe audi a6, które dostałam na szesnaste urodziny. Tak, czasem zdarzało się mi być bananowym dzieckiem, ale moi rodzice prowadzą dobrze prosperującą sieć restauracji w całej wschodniej części Stanów Zjednoczonych oraz w północnej Hiszpanii, skąd pochodzę. W zasadzie to tylko pralnia dla brudnych pieniędzy, jednak kłamstwem byłoby stwierdzenie, że moja matka, Isabela Rodrigo, nie wkłada całego serca w prowadzenie tych lokali.

***

Zdejmuję z siebie przepocone ubrania i włączam ciepłą wodę pod prysznicem, dając jej chwilę by nagrzała się w wystarczającym stopniu. W tym czasie podchodzę do lustra i wygrzebuję z kosmetyczki płyn micelarny. Po zmyciu z twarzy makijażu doskonale widać świeżą bliznę nad łukiem brwiowym i tą kilkuletnią szramę, którą zawdzięczam sygnetowi ojca, z którym nigdy się nie rozstaje, a z którym tamtego pamiętnego dnia postanowił mnie pobić. Wówczas pierwszy raz straciłam kontakt z rzeczywistością. Doskonale pamiętam, jak Isabela darła się wtedy na Emmanuelego, ale ja sama chciałam by traktował mnie na równi z moimi braćmi i się po prostu doigrałam.

Once and for all || W TrakcieWhere stories live. Discover now