{7 ~ tak czy siak jest ładnie}

150 17 2
                                    

Siedzenie w ławce dla niektórych jest szczególnie uciążliwe. Zwłaszcza kiedy jest się nadpobudliwym i niezainteresowanym lekcją matematyki.

- Do tablicy przyjdzie.. Pan Knuckles, zapraszam- spojrzała na niego tak samo znudzonym wzrokiem jak on sam.

Nie powiedział nic, jedynie zsunął się powoli na ziemie i wziął kalkulator do ręki. Wiedział, że jest skończony, a jedyną szansą była nadzieja, że nie robi tego na ocenę. Spojrzał się na zadanie z geometrii po czym na nauczycielkę, która patrzyła na niego oczekując.

Oczekując chyba na cud.

Stali tak jakiś czas, aż starsza kobieta nie westchnęła teatralnie i wstała niemal równając się wzrostem z dość niskim uczniem.

- czy ty w ogóle słuchałeś na lekcji?- spytała biorąc do ręki drugą kredę.

Erwin pokręcił przecząco głową. Jego klasa miała zdecydowanie szczęście trafiając na matematyczkę, uważaną za jedną z lepszych nauczycielek w szkole. W szkole były dwie matematyczki, ale ta druga była dość... surowa. Zdawało u niej może 20% uczniów na wyższa ocenę niż 2, a jeśli ktoś nie przywita się z nią na korytarzu może już kopać sobie trumnę. Natomiast nauczycielka ucząca Erwina była po prostu starszą kobietą, widocznie zmęczoną swoją pracą. Często robiła jedna kartkówkę z małego zakresu materiału i wstawiała z niej po 2,3 oceny. Jedynym minusem było rzeczywiście to, że brała dużo osób do tablicy. Na ocenę.

- No dobrze, ja wytłumaczę ci jeszcze raz, a potem zrobisz przykład sam, dobrze?-

Kobieta już kończyła tłumaczyć mu temat, kiedy drzwi od sali otworzyły się a w nich stanęła przewodnicząca szkoły - Emily Smith.

- przepraszam za najście, mogłabym prosić um..- spojrzała na kartkę czytając z niej nazwisko - Knuckles Erwin?-

- to ja- odparł lekko zdziwiony. Ostatnio nie robił nic, by być wywołany w jakiejkolwiek kategorii.

Poszedł za dziewczyną, która nie raczyła mu nawet wytłumaczyć dlaczego wyciągnęła go z lekcji. Nie pytał, nie przepadał za Emily. W zasadzie dużo osób nie przepadało za maturzystką, a mimo to dziewczyna trzeci rok z rzędu została przewodniczącą całej szkoły. Dziewczyna w oczach nauczycieli była aniołem stróżem, pracowitą i miłą kobietą, z której cała reszta uczniów powinna brać przykład. No niestety, prawda była dużo gorsza.

- po co właściwie mnie tu ściągnęłaś? - spytał w końcu, rozglądając się po sali gimnastycznej, gdzie było conajmniej 10 osób szperających w kartonach i workach.

- Hallowen, mówi ci to coś? Brakowało rąk do pomocy, dlatego jesteś. No chyba, że nie chcesz być zwolniony z reszty lekcji, to już twój wybór- nie pytał nawet dlaczego akurat on. Nie chciał słuchać dłużej piskliwego głosu z nutką ironii.

Kiedy zauważył Gregory'ego przy stole pełnym kartek od razu domyślił się, że to właśnie on go tu ściągnął. W końcu nie znał innego maturzysty. Nie odpowiedział już blondynce, zwinnie ją ominął idąc w stronę przyjaciela. Zauważył, że szatyn wycinał coś z czarnych i pomarańczowych kartek, a dziewczyna obok rysowała na tych czystych nietoperze i dynie.

- mogę się przyłączyć? - wybudził przyjaciela ze skupienia nad kartka.

- o jednak po ciebie poszła- uśmiechnął się odkładając rzeczy na stół. Rozłożył ręce, co zdezorientowało mocno Erwina.

Tak przy ludziach?

Co prawda objąć przyjaciela to nic, co mogłoby wywołać plotki, śmiech, czy słowa obrazy. Na pewno nie wśród maturzystów, którzy jako jedyni (poza samym Erwinem) gościli sale. Siwowłosy miał jednak z tylu głowy reakcje swoich przyjaciół, gdyby zrobił to przy nich.

Party  || MORWINWhere stories live. Discover now