Rozdział 1-I Do Not Trust You

10.1K 487 15
                                    

To jest w oczach dzieci
kiedy odchodzą po raz pierwszy
i to jest w sercu żołnierza
kiedy bierze kulę na polu bitwy
to jest w twarzy matki
kiedy bierze siłę uderzenia
i jest w rękach ojca, tak
kiedy przepracowuje swoje palce aż do kości

Stoję pod białą flagą
możesz mnie zobaczyć? Czy możesz mnie zobaczyć
stoję dla wszystkiego co mamy
możesz mnie usłyszeć? Czy mnie słyszysz?

To dlatego to robimy, to jest warte bólu
dlatego się kłaniamy i znów wstajemy
to jest tam, gdzie serca kłamią, to jest ponad
miłość jest tym, to jest miłość

Przerażona przekroczyłam próg pałacu. Nie wiedziałam co myślec. Powoli dochodziła do mnie co ten dupek powiedział kilka minut temu. Jeżeli okazałoby się to prawdą, będę skończona. Nie znajdę nigdzie pracy, jeżeli mój kolejny pracodawca zobaczy, że zostałam wylana z pałacu za obrazę księciunia-jestem sobie dupkiem. Ja to zawsze muszę mieć skomplikowane życie. Wilson ogarnij dupę.

Podeszłam do dużych dębowych drzwi i zapukałam. 

-Proszę-usłyszałam głos zza powłoki. Nie zastanawiając się dłużej pchnęłam ją, wchodząc do jednej z największych sypialni w pałacu. Rozejrzałam się po wnętrzu. Ściany były pomalowane na brązowo, a ozdabiały je liczne portrety przodków i władców Anglii. Pod ogromnym oknem zauważyłam biblioteczkę wypełnioną książkami. Najwięcej miejsca zajmowało jednak dębowe łoże, na którym leżała królowa. Kiedy podeszłam bliżej, jej wzrok spoczął na mnie. Poczułam nieprzyjemne dreszcze na plecach.

-Jade możesz odjeść-rozkazała, a ja dopiero teraz zauważyłam krzątającą się obok waszej wysokości służącą. Rozpoznałam w niej tą samą dziewczynę,która towarzyszyła księciuniowi dziś w lesie. Szmata. Ona chyba też mnie poznała, ponieważ posłała mi wredny uśmieszek po czym odeszła.

-Co się dziś wydarzyło Vanesso?-spytała miękkim głosem. Zastanawiałam się czy to nie przypadkiem przez leki jest taka potulna. Zwykle na wszystkich warczy i jest nie miła. A dziś proszę baranek. No to już wiem po kim dupek odziedziczył charakter.

-Um pojechałam odszukać Exona wasza wysokość-odpowiedziałam bawiąc się swoimi palcami, które wydały mi się teraz bardzo ciekawe.

-Och i przez przypadek zwyzywałaś mojego syna,a twojego przyszłego króla-syknęła spoglądając na mnie lodowato niebieskimi tęczówkami.

-To nie tak. Ja po prostu nie mogę znieść gdy ktoś obraża ludzi zwykłego pochodzenia-wytłumaczyłam, chociaż wiedziałam, że mi nie uwierzy.

Od kiedy zaczęłam pracę królowa wyznaczała surowe granice. Służbie nie wolno było nawet spojrzeć na któreś z królewskiego rodzeństwa. Obydwoje byli poświęcani. Cholerna hemoglobina.

-Vanesso jesteś dobra w tym co robisz. Nie chcę Cię pozbawiać pracy gdyż twoja matka była mi bliską osobą, ale pamiętaj że są granice których nie wolno przekraczać-oświadczyła chłodnym, aczkolwiek matczynym tonem. Przytaknęłam, posyłając jej słaby uśmiech. Miałam już odchodzić kiedy usłyszałam pukanie.

-Proszę-powiedziała podnosząc się na poduszkach.

-Matko-usłyszałam ten głos, a po chwili w pokoju pojawił się książę Damon oraz jego popieprzona siostra księżniczka Sophia.

-Wrócę do swoich obowiązków-oświadczyłam cicho.

-Ty już tu nie pracujesz-prychnął zadowolony. Bo się zdziwisz dupku.

-Skarbie, Vanessa zostaje i może już odjeść-rzekła zwracając się w moją stronę, skinęłam głową, a następnie opuściłam pokój.Zamykałam drzwi, gdy usłyszałam jeszcze piskliwy głos księżniczki.

-Omal Cię nie zabiła mami.Och jak ja jej nie lubiłam.

Schodziłam ze schodów kiedy poczułam mocny uścisk na ramieniu. Kiedy się odwróciłam spotkałam chłodne szare tęczówki.

-Pożałujesz tego-głos Damona sprawił, że zaczynałam się go bac. Psychopata.

Skopałam wiem. Przepraszam.

Queen||(book one)👑Where stories live. Discover now