Rozdział 4 - Kamil

5 0 0
                                    

 Głowa pękała mi od tego jazgotu. Czułem się jakby każde uderzenie basu, było zsynchronizowane z silnym uderzeniem w moją czaszkę. Przy tak wyczulonym słuchu, bębenki pękały. Całe piętro śmierdziało mieszanką stęchlizny i potu. Powietrze było gęste i ciężkie. Michaelowi to nie przeszkadzało. Cel uświęcał środki. Najchętniej wyszedłbym stamtąd, przewietrzył głowę, odpoczął. Nie mogłem jednak tego zrobić. Musiałem być w zasięgu jego wzroku.

Blondyn stał w otoczeniu swojej krwiopijczej świty. Organizując to, musiał użyć swoich sztuczek, by całe piętro apartamentowca było do dyspozycji jego i jemu mu podobnych. Pokój, w którym byliśmy, robił za swego rodzaju bazę całej tej operacji, dla gości z kolei, za pokój vipowski. Zapewniała to ustawiona przy wejściu ochrona.

Dość urokliwa, młoda dziewczyna weszła nieśmiało do środka. Rozglądała się oczarowana, zasypując pytaniami towarzyszyły, który ją tu sprowadził. Spojrzałem w kierunku gospodarza.

Na twarzy wampira pojawił się przelotny uśmiech, a jego oczy błysnęły szkarłatem. Głód odsłonił jego drugie oblicze. Drapieżnik ruszył w kierunku owieczki. Ruchy jego ciała były pewne, ale i zwinne, wręcz zwierzęce. Blondyn dopadł do ofiary, spławiają podwładnego machnięciem dłoni. Michael potrzebował tylko chwili, by ją oczarować. Objęcie w pasie, nieprzerwany kontakt wzrokowy. Czarujący uśmiech, słodkie słówka. Motyl wpadł w sieć pająka.

Zachowanie dziewczyny, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, diametralnie się zmieniło. Kolana zadrżały. Nie mogła oderwać wzroku od czarującego kawalera. Spojrzenie miała zamglone, mimo tego szeroki uśmiech nie schodził jej z twarzy. Wpadła w trans. Na poliki wypłynęły rumieńce. Zachichotała, dając się poprowadzić w głąb. Biedna, nieświadoma wbitych w nią spojrzeń. Każdy ze zgromadzonych był w tanie usłyszeć jej bicie serca. Spuściłem wzrok. Owy dźwięk sprawiał, iż mój głód, stawał się nie do zniesienia.

– Nie bój się skarbie. Zaboli tylko przez moment, po chwili pochłonie cię narkotyczna rozkosz.

Przeklinałem w duchu mój wyczulony słuch.

W akompaniamencie mlaśnięcia, pomieszczenie wypełnił silny, metaliczny zapach. Wstrzymałem oddech. Żołądek zacisnął się boleśnie, głośno o sobie przypominając.

Gul, gul.

Dźwięk przełykania wwiercał mi się boleśnie w czaszkę. Ukradkiem, rozejrzałem się po towarzyszach niedoli. Wpatrywali się w drapieżnika i jego ofiarę. Czujne spojrzenia. Przyćmione, krwiste tęczówki. Ich ciała były napięte, w gotowości. Czekali na swoją kolej, gotowi rozszarpać tę dziewczynę, gdyby była taka potrzeba. Wszystko tylko po to, by skosztować chodź łyk jej słodkiej, życiodajnej esencji.

Wzdrygnąłem się, gdy drzwi do pomieszczenia nagle trzasnęły. Blada gotka nawet nie siliła się na pozory i z wampirzą szybkością, pojawiła się u boku blondyna, z powagą wymalowaną na twarzy.

– Przepraszam, że przeszkadzam w posiłku. – zaczęła – Sprawa jest pilna.

Organizator niechętnie oderwał usta od karku ofiary.

– Co jest tak pilne? – spytał, podtrzymując znarkotyzowaną jadem ofiarę, gdyby ją teraz puścił, upadłaby zbyt osłabiona by stać o własnych siłach.

– Do budynku dostała się dwójka pchlarzy, z pobliskiego stada.

Blondyn spoważniał.

– Poczekaj. – zwrócił się do gotki, po czym delikatnie ujął podbródek nastolatki, na której przed chwilą się żywił. Pochylił się, po czym wyszeptał jej coś do ucha. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Niemo, zgodziła się skinieniem głowy. Michael zareagował na to zadowolonym mruknięciem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 30 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

WybranaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz