Rozdział 26

4K 137 48
                                    

- Nie ma mowy! - krzyknęłam. - Nie jestem dzieckiem i żaden z was nie będzie decydował o tym, gdzie mieszkam! Nie macie do tego cholernego prawa!

Od dobrych kilkunastu minut próbowałam przekonać wszystkich towarzyszących mi mężczyzn, że jestem bezpieczna w swoich czterech ścianach, jednak żaden z nich nie słuchał tego, co mam aktualnie do powiedzenia. Wszyscy, o dziwo zgodnie uważali, że wiedzą lepiej.

Pomyśleć tylko, że dzisiejszy dzień zaczął się względnie normalnie i wręcz rutynowo. Oczywiście nie mogło być tak przyjemnie i wszystko musiało się spierdolić w momencie, w którym zobaczyłam i rozmawiałam, z jak się okazało, szefem Iegel. Dobrze, że dowiedziałam się o tym teraz, a nie wcześniej, bo nie umiałabym tak długo grać twardej i niezależnej kobiety. Albo nawet nie próbowałabym czegokolwiek udowodnić i od razu bym zwiała. Ten człowiek był na prawdę przerażający.

Całe szczęście dowiedziałam się o tym po fakcie dokonanym, więc już nie było do czego wracać.

Cała sytuacja zakończyła się kolejnym spotkaniem w sprawie nadzwyczajnej, które zwołał Zack. Tym razem, w przeciwieństwie do ostatniego wypadu byłam tam główną zainteresowaną. Z jednej strony, lubiłam atencję, ale po słuchaniu już któregoś z kolei pytania w stylu „Jesteś cała?" „Zrobił Ci coś?" „Na pewno wszystko dobrze?" Robiło mi się zwyczajnie słabo i jedyne, o czym marzyłam to szybka ucieczka z tego miejsca i zaszycie się w moich czterech ścianach.

- Moja droga. - przemówił spokojnie Warter, który wydawał się wyjątkowo zmartwiony tym, co się wydarzyło. - Nie będziemy się z tobą kłócić. Nie pozostawimy Cię samej sobie. - postanowił.

- Może ja chce pozostać sama sobie? - zapytałam. - Co się tak uparliście? Nie macie ważniejszych spraw do załatwiania? Przecież to nic takiego.

- Nachodzi Cię szef innej mafii, to wcale nie jest nic takiego. - rzekł Christopher, który odezwał się po raz pierwszy od dobrych kilkunastu minut.

- Nie nachodzi. - odparłam. - Dzisiaj widziałam go po raz pierwszy, więc naprawdę nie musicie się martwić. - Wszystko będzie dobrze. - zapewniłam.

- Z doświadczenia wiemy, że takie spotkania zazwyczaj nie kończą się dobrze.

- Doświadczenia często zawodzą. - skomentowałam, krzyżując ręce na piersi i wlepiając wkurzone spojrzenie na wszystkich, po kolei.

- Czy ty jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? - rzucił Christopher po chwili ciszy.

- Wypraszam sobie. - fuknęłam i przełożyłam wszystkie włosy na prawe ramię. - To, że jestem blondynką, nie oznacza jeszcze ujemnego ilorazu inteligencji.

- Nie chodzi mu o twój kolor włosów. - naprostował Zack. - Bardziej o takie odrzucenie pomocy, w sytuacji bez wyjścia. - jego spojrzenie wydawało się puste.

Myślałam, że będzie trzymał moją stronę. On jednak tego nie robił. Właściwie po tej całej sytuacji kazał mi tylko wsiąść do swojego samochodu i tyle. Więcej się już nie odezwał.

Jak to mawiają: umiesz liczyć? Licz na siebie.

- Widzisz? Nawet twój chłopak twierdzi tak jak ja.

- Ale, naprawdę nie musicie...

- Uwierz mi, musimy. - rzucił Danrow, a cała reszta obecnych, wliczając w to Zacka, zgodziła się z nim, kiwając głowami.

- Podajcie mi chociaż jeden dobry powód, dla którego miałabym was słuchać.

- Co, gdyby Cię porwał? - zapytał Zack, czym kompletnie wybił mnie z rytmu.

Kobieta Mafii [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now