Rozdział 35: Ciemność

384 17 21
                                    

Rozalia

- Rozalia!- usłyszałam z dołu krzyk ojca.

Przewróciłam się na drugi bok. Otwarłam leniwie oczy, westchnęłam.

- Rozalia!- znowu tata mnie zawołał.

- Już idę!- odkrzyknęłam.

Wstałam z łóżka, miałam na sobie czarne krótkie spodenki i za dużą koszulkę, w kolorze brudnego różu. Upięłam włosy w niechlujnego koka i zeszłam na dół. Przy schodach zauważyłam tatę.

- Rozalii, ktoś do ciebie- odparł.

Przeszłam do przedpokoju. Gdzie zastałam czarnowłosego chłopaka, o przepięknych czarnych jak noc oczach. Jak zawsze na jego lewej dłoni znajdowały się dwa sygnety, na palcu wskazującym sygnet z literą ,,L", a na serdecznym sygnet w kształcie węża. Luke nie widziałam tydzień od jego wyznania.

Już sobie wyobrażałam, co sobie tata pomyślał o Louisie. W końcu Louis wygląda, jakby dopiero co z więzienia wyszedł, pełno tatuaży i do tego wygląda, jakby chciał wszystkim wpierdolić.

- Co ty tu robisz?- spytałam.

Obok mnie pojawił się ojciec.

- Boże, dziecko znajdź sobie w końcu normalnych znajomych. Jak jeden z gęsią nie przychodzi, to drugi wygląda, jak by uciekł dopiero co z więzienia- pokręcił głową.

Louis się tylko uśmiechnął.

- Tato, to mój i Neteo przyjaciel- odparłam.

- Miło mi pana poznać, Louis Lee- przedstawił się.

Zastanawiało mnie, jak to jest możliwe, że chłopacy tyle lat się przyjaźnią, a Louis nigdy nie poznał naszego ojca.
Luke wyciągną dłoń w stronę mężczyzny. Tata uścisnął jego rękę.

- James Williams- odrzekł.

Puścili swoje dłonie.

- Louis, co ty tu robisz?- znowu zapytałam.

- Przyszedłem, bo chce spędzić z tobą dzień- odpowiedział.

Przypomniałam sobie, że to dzisiaj Louis miał wyścig. Znowu w moim ciele zagościł niepokój.

- Pójdę się przebrać, a ty zaczekaj tu albo w moim pokoju- powiedziałam, ruszając do pokoju.

Wyciągnęłam szafy czarną obcisłą sukienkę z krótkim rękawkiem. Przeszłam do łazienka. Zaczęłam się ogarniać. Gdy byłam już przebrana i umalowana, a do tego moje włosy rozpuściłam, to wyszłam z łazienki. Na moim łóżku leżał Louis.

- A więc przyjaciel?- spytał.

Spojrzał na mnie z szelmowskim uśmiechem, podniósł się i podszedł bliżej mnie. Przyszpilił mnie do ściany, podniósł do góry dwoma palcami mój podbródek.

- Czy przyjaciel zrobiłby to?- uniósł do góry brew.

Swoimi ustami przywarł do moich, całował moje usta namiętnie i spokojnie, tak jakby był to ostatni pocałunek. Gdy zabrakło nam powietrza, to odsunął się ode mnie. Oparł swoje czoło o moje, ciężko oddychaliśmy, a moje serce galopowało. Jego zapach był taki uspakajający. Pachniał nikotyną, cynamonem, wodą kolońską, świeżością i bezpieczeństwem.

- Twój tata chyba mnie polubił- rzekł, uśmiechając się.

Przewróciłam oczami.

- Będziemy tak stać?- spytałam.

Pokręcił głową z uśmiechem.

- Spędzimy razem dzień, przed moim wyścigiem. A teraz się zbieraj, bo wychodzimy- odparł, odsuwając się.

Mój mały promyczek #1 Nadzieja (Trylogia Promyczek) [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now