18.

23 4 3
                                    

Monachium

Nikomu nie powiedziała o swoim małym ataku. Chustkę od razu wyrzuciła. Nie wracała do tego. Kaszel również ustąpił po kilku dniach. Mogła w spokoju skupić się na Świętach Zmartwychwstania Pańskiego. Tym razem nie spędziła ich z księżną, a Piotrem i jego żoną, w jej kamienicy. Ten czas pozwolił jej dostrzec jak bardzo on i Dobrówka są dobrani. Mogła też zrozumieć, że Czeszka naprawdę była w stanie nakrzyczeć na kogoś ma rynku. Przy bliższym poznaniu ukazywała się jej prawdziwa natura. Podobnie jak rzecz miała się z Heleną. Aneczka bardzo nie chciała, by "ciocia Dobka" wyjeżdżała, ale obiecała, że niedługo znów się zobaczą. Piotr kazał pozdrowić swojego "ulubionego szwagra" i poprosił, by Jagna napisała do ojca.

Po świętach pogoda z dnia na dzień była coraz lepsza, co nie przeszkadzało Ersterowi w utrudnianiu Hubertowi pracy. Dalej nie dawał się dosiąść, choć wielokrotnie sprawiał pozory, że nareszcie nadszedł ten dzień. Jagna była obecna przy każdej próbie, ale najwyraźniej to było dla ogiera za mało. Pewnego dnia straciła do niego cierpliwość. Wykopała z odmętów skrzyń swój strój do jazdy - spodnie, koszulę, wysokie buty i wytarte już lekko rękawice, związała włosy w warkocz, ukryła głowę pod chustką i poszła do stajni. Erster miał pracować dopiero po południu, ale nie zważała na to.

Ogier ucieszył się na widok swojej pani, całkowicie ignorując ogień w jej oczach. Dał się wyczyścić, choć wystarczyło zebrać jedynie kurz z grzbietu. Wyskrobała ziemię z kopyt, osiodłała i wyprowadziła na zewnątrz. Zamknęła za nimi bramkę i odetchnęła. Strzemiona były przywiązane, by nie obijały się o jego boki, wodze tak związała, by nie spadły mu z szyi. Gwałtownie machnęła rękami. Erster odskoczył. Ponowiła gest, tym razem idąc za nim. Rudzielec uciekł przed nią, wybiegając kłusem na koło. Jeśli wcześniej myślał o spacerze, teraz zrozumiał, że coś jest na rzeczy. Kłusował żwawo, energicznie, tak stawiał kroki, że niejeden koń szlachetnej rasy mógłby się powstydzić. Nie spuszczała z niego czujnego wzroku. Erster również był uważny. Zezował w jej stronę, strzygł uchem, charczał. Ani trochę nie zwolnił.

- Będziemy tu tak długo, aż zrozumiesz - szepnęła pod nosem.

***

Hesja

Te bunty nie przypominały poprzedniego razu. Ilość wojsk znacznie się zwiększyła, ludność też zmieniła nastawienie. Książę sądził, że zdoła wszystko stłumić w ciągu paru miesięcy i na nowy rok wróci do Bawarii, ale przeciwnicy byli bardziej zawzięci, niż przypuszczał. Cała sytuacja okazała się zgoła inna, gdy przeprowadzili już pierwsze potyczki. A zima ani trochę nie pomogła. Bardziej cieszyłby się z mrozu i śniegu, niż pluchy i roztopów.

Teraz, gdy robiło się cieplej, drogi wydawały się nie do przejścia. Książę udawał, że jest głuchy na narzekania rycerzy, ale jemu też już mierziło się przesiadywanie kilka dni w jednym miejscu. Wilhelmowi ten czas dłużył się niemiłosiernie. Szczególnie podczas zimy, gdy noce były dłuższe, niż latem. Kręciło go w trzewiach, chciał już wracać do żony i dziecka, które niewątpliwie się już urodziło.

***

Monachium

Kolejny raz jej twarz spotkała się z piaskiem.

- U licha... - rzuciła pod nosem.

Podniosła się, wymierzając wzrok w ogiera, który ani myślał być posłuszny. Zrozumiał, że to nie jest zwykła zabawa. Jagna przyjęła rolę przywódcy. Groźnego i stanowczego, zdeterminowanego przywódcy. Tego dnia przestała być jego przyjaciółką, a stała się wrogiem. Przeciwnikiem. Wyzwała go na pojedynek i zamierzała go wygrać. Odetchnęła głęboko i rozluźniła ramiona. Ogier wpatrywał się w nią uważnie, czekając na najmniejszy ruch. Oddychał ciężko, jego ruda sierść świeciła się od potu, ale nie zamierzał ustępować. Oboje byli już zmęczeni, ale ta rywalizacja trwała. I żadne z nich nie zamierzało przegrać.

Żona RycerzaTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang