2.

49 17 9
                                    

Złożyłam zamówienie na podwójne derby pie i dużą kawę z bourbonem. To uderzająca dawka cukru. Słodkości zawsze poprawiały mi humor, dlatego w dzieciństwie i wieku nastoletnim jadłam je w nadmiernych ilościach, zajadając stres, smutki i swoją samotność, co doprowadziło mnie do znacznej nadwagi i obniżyło pozycję wśród rówieśników. Kto chciał się zadawać z pryszczatą grubaską? Szczególnie w tak małej społeczności jaką jest Redfil, a pozory są na pierwszym miejscu.

Usiadłam przy oknie i upiłam łyk kawy. Zamknęłam oczy, delektując się jej smakiem. Nie przepadałam za alkoholem, ale właśnie tego było mi trzeba, tym bardziej, że napój dostarczał wielozmysłowych doznań.

Trzymałam filiżankę, czując jak ciepło przenika przez moje palce, a aromat kawy unosił się w powietrzu, przynosząc chwilowe ukojenie. To był naprawdę ciężki poranek. Ból po stracie przyjaciela wciąż był świeży. Czułam się, jakby część mnie zniknęła wraz z nim, pozostawiając pustkę, której nic nie jest w stanie wypełnić.

Jak na złość mój pokręcony umysł wywlekł niedawne wspomnienie mężczyzny, któremu prawie weszłam pod koła. Własna głowa zawsze była moim największym wrogiem i w chwilach gorszego samopoczucia jak robale spod kamienia wypełzały na wierzch wszystkie przykre sprawy, dlatego tak bardzo lubiłam mieć natłok obowiązków i nie pozwalałam się rozpanoszyć myślom.

 Słowa blondyna ponownie zabrzęczały mi w głowie, potęgując poczucie bezradności i osamotnienia. Emocje kotłowały się we mnie, sprawiając, że z każdą chwilą czułam się coraz bardziej przytłoczona i zagubiona. Złość, którą poczułam na jego chamstwo mieszała się teraz z innymi, bardziej skomplikowanymi uczuciami. Jego obraz stanął mi przed oczami – blond włosy, błękitne oczy i twarz tak doskonała, że naprawdę myślałam, że umarłam i zobaczyłam anioła.  Jego piękno było wręcz zaskakujące, niemal surrealistyczne, co sprawiało, że  czułam się jeszcze bardziej rozdarta. Miałam nadzieję, że więcej go nie spotkam, a jakaś część mnie chciała ujrzeć jego twarz jeszcze raz i przekonać się, czy był prawdziwy. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że może był tylko wytworem mojej wyobraźni? Nagminnie czytałam romanse, głęboko w sercu wierząc, że może i mnie kiedyś spotka taka miłość jak w książce? Wzburzenie z powodu jego słów wciąż we mnie siedziało ale obok tej złości czaiło się coś innego. Może to zaskoczenie, może nawet fascynacja jego wyglądem, choć starałam się to przed sobą ukryć. Jego oczy były jak lodowate jezioro, piękne, ale zimne. Głębokie i równocześnie niebezpieczne.

Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się go że swoich myśli, które przeskoczyły na jutrzejsze spotkanie z Peterem w sprawie testamentu.

Patrzyłam przez okno na przechodzących ludzi, próbując znaleźć w ich twarzach coś, co dałoby mi nadzieję, że jeszcze będzie lepiej. W głowie miałam chaos myśli, ale starałam się skupić na tej jednej filiżance kawy, jakby była moją kotwicą w burzliwym morzu emocji.

— Kogo to moje oczy widzą? Pearl Gerbelo. Kopę lat!

Wzdrygnąłem się, słysząc tak dobrze znajomy i znienawidzony przeze mnie głos, że zaczęłam się modlić, aby ten dzień jeszcze się nie zaczął.

Powoli przeniosłam wzrok na Eric’a i mimowolnie się skrzywiłam. Szczerzył bieliutkie jak śnieg zęby, rażąc mnie po oczach blaskiem pychy i próżności.

— Właśnie wychodziłam — oznajmiłam, a na dźwięk własnego głosu, sama poczułam się skuta lodem, bo właśnie ten mężczyzna w czasach szkoły był moją największą fascynacją, jak i utrapieniem. Przyczyną mokrych od łez poduszek, miłością i nienawiścią, bohaterem wszystkich historyjek wymyślonych przez umysł nieszczęśliwej nastolatki, marzącej, aby ktoś ją w końcu pokochał. Na zakończenie szkoły Eric zrobił mi takie świństwo, że otoczyłam moje serce grubym murem i już nikomu nie miałam zamiaru pozwolić się do siebie zbliżyć.

Twoja Na ZawszeWhere stories live. Discover now