ROZDZIAŁ 8

137 24 3
                                    

                                                                                                    Alison

Wszystko w porządku? Jesteś dziś jakaś...cicha – odezwała się moja mama z wyraźną troską w głosie.

– Tak, tylko...tylko jestem trochę zmęczona – wymamrotałam bez przekonania.

Ojciec natychmiast wychylił głowę zza ramienia mamy i również obrzucił mnie dociekliwym spojrzeniem. Zmarszczył brwi i coś powiedział, ale niestety nie usłyszałam ani słowa, bo w tym momencie ogromy tłum ludzi siedzących nad nami w sektorze kibiców drużyny Manchester Rangers podniósł się z miejsc i zaczął głośno dopingować jednego z zawodników, który właśnie podawał piłkę do znajdującego się już w polu karnym Liverpool United Jaydena Lewisa. 

My, jak zwykle znajdowaliśmy się w sektorze dla VIP-ów, ponieważ mój ojciec musiał mieć idealny wgląd do tego, co działo się na boisku.

Jayden przejął piłkę bez najmniejszego problemu, a następnie przytrzymał ją przez chwilę pod stopą i rozejrzał się dookoła, aby ocenić sytuację. Oprócz niego, w polu karnym Liverpoolu nie było jeszcze ani jednego zawodnika Rangersów. Co prawda, kilku z nich zmierzało już w jego kierunku, ale poruszali się tak wolno, jakby celowo nie mieli ochoty zdążyć na akcję.

– No, na co czekasz?! Strzelaj! – Mój tato również podniósł się z miejsca i zaczął wymachiwać rękami w stronę bramki Liverpoolu. Mama zacisnęła obydwa kciuki i przytknęła dłonie do twarzy. Był remis. Zero do zera, a do końca meczu pozostało już zaledwie siedem minut planowego czasu gry, choć wszyscy zdawali sobie przecież sprawę z tego, że sędzia doliczy jeszcze co najmniej trzy dodatkowe minuty.

Jayden ruszył przed siebie. Wciąż jeszcze znajdował się zbyt daleko bramki przeciwnika, aby zdecydować się na strzał, a na dodatek, naprzeciw niemu od razu wybiegło dwóch obrońców Liverpoolu, usiłując zablokować akcję. Lewis przetoczył piłkę pod stopą i wykonał precyzyjny zwód, dzięki czemu udało mu się pozostawić tę dwójkę za sobą i teraz miał już do pokonania wyłącznie bramkarza przeciwnej drużyny. Obrońcy Liverpoolu, jednak wciąż nie zamierzali odpuszczać. Natychmiast ruszyli za nim, aby ponownie przejąć piłkę, a cały sektor ich kibiców jak na zawołanie, zaczął wykrzykiwać głośne słowa wsparcia. Nie zdążyli. Było już za późno. Jayden ustawił futbolówkę dokładnie naprzeciwko bramki a zaraz potem zdecydował się na strzał. Niestety. Bramkarz Liverpoolu idealnie przewidział jego strategię, dlatego natychmiast rzucił się w lewy róg bramki, gdzie tak, jak przeczuwał, zmierzała rozpędzona piłka.

Wszystkie krzyki momentalnie ucichły. Kibice Liverpoolu stali ze splecionymi pod brodą rękami i modlili się, aby futbolówka nie wpadła do bramki, a ci którzy dopingowali Rangersów zastygli w bezruchu z zaciśniętymi z podekscytowania dłońmi. Cały stadion zamarł w oczekiwaniu na to, co stanie się za chwilę. Tylko ja siedziałam skulona w swojej szarej, dresowej bluzie i z podbródkiem opartym o ramiona splecione na kolanach, zastanawiałam się nad tym, ile z tego, co wczoraj powiedział mi Jacob rzeczywiście było prawdą, a ile najzwyczajniej w świecie zmyślił, abym nikomu nie pisnęła słowa na temat tego, co zobaczyłam. Nie byłam pewna, czy powinnam mu wierzyć, ale... na wszelki wypadek postanowiłam na razie milczeć, bo jeśli w tych wszystkich informacjach na temat Williama Lewisa, które Jacob przekazał mi w tajemnicy, był choć cień prawdy, to jego syn Jayden mógł się teraz znajdować w poważnym niebezpieczeństwie. Nie potrafiłam świadomie pozwolić na to, aby stało mu się coś złego. Co innego niesprawiedliwe wycofanie z meczu za branie dragów – które dziś spotkało Dana Walkera, a co innego dwukrotne lądowanie w szpitalu przez ojca, który skatował swojego własnego syna do nieprzytomności, a potem umiejętnie zrzucił winę na bandę jakichś przypadkowych złodziei, którzy rzekomo próbowali okraść jego dom. Dwa razy. Podobno ta sytuacja miała miejsce aż dwa razy i ani policja ani prokuratura czy choćby nawet lekarze, nigdy nie zainteresowali się tą sprawą, na tyle mocno, aby wnieść oskarżenie lub przynajmniej, nieco bardziej się temu przyjrzeć.

PRAWDA CZY WYZWANIEWhere stories live. Discover now