—•—
Moje nogi po długim czasie zaczęły odmawiać posłuszeństwa.
Ze zmęczenia padłam na ziemię.
Belial odwrócił się do mnie i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
Po chwili podszedł do mnie i lekko puknął butem, jakby obrzydzony dotyku.
-Wstawaj. Nie mam czasu na opiekowanie się takim bachorem - mruknął niezadowolony.
-Daj mi czas na odpoczynek. Przeszliśmy kawał drogi - wywróciłam oczami, sięgając po torbę.
Zarzuciłam na siebie dziergany sweter, który niegdyś podarowała mi babcia.
-To dopiero połowa drogi, Azaleo. Przestań się mazgaić i chodźmy - ukucnął przy mnie.
-Gdybym posiadała jakieś pożywienie albo wodę, miałabym więcej siły - popchnęłam go lekko, jednak ten nie drgnął.
-Gdybyśmy się nie sparowali, nie miałbym problemu na głowie - warknął, podnosząc się.
-To idź! Nie potrzebuję cię! - Wskazałam palcem na leśną ścieżkę.
Ten uniósł jedną brew.
-Sęk w tym, że nie mogę cię zostawić. Jeśli zginiesz, ja osłabnę. Tak działa ta więź. Niestety jestem skazany na twoje nędzne, nudne życie - oparł się o drzewo.
Prychnęłam pod nosem.
Znalazł się, wielki arystokrata.
-Nie jestem tylko szlachciem, ale i królem - powiedział nagle.
-Nie wchodź mi do głowy.
-Kwiatuszku, ja po prostu słyszę twoje myśli, to inna sprawa - uśmiechnął się cynicznie, ukazując kły.
Bez odpowiedzi wstałam z ziemi i wolnym krokiem zaczęłam iść leśną drogą.
-Jak daleko może być inna wioska? - Mruknęłam do siebie, kopiąc kamyk.
-Nie zabieram cię do wioski, Azaleo. Idziesz w kierunku mojego zamku - na te słowa przystanęłam w półkroku.
-Co? Jak to do zamku? - Odwróciłam się na pięcie w jego stronę.
-Naprawdę wszystko trzeba tłumaczyć tym głupim śmiertelnikom? Dam ci dach nad głową, zrozumiałaś już? - Mówił wolno, lekko przechylając głowę na bok.
-Rozumiem, że nie za darmo, prawda? - Założyłam ręce na piersi.
-Brawo, twój mózg może jednak pracuje - podszedł do mnie powoli i przejechał dłonią po moich włosach. Nachylił się do mojego ucha. - Będziesz moim prywatnym bankiem krwi.
Już miałam go uderzyć, jednak przypomniałam sobie słowa babci.
To ja mam pogodzić nasze rasy.
-Niechaj tak będzie - czułam się, jakbym podpisywała cyrograf z samym diabłem.
—•—
Na niebie przeminął kolejny księżyc.
Staliśmy przed mosiężną bramą, która sama zaczęła się otwierać.
Belial wyprostował się i szedł przed siebie pewnym krokiem.
Dookoła nas znajdowały się czerwone ślepia. Był tutaj ogrom krwiopijców.
-Panie - Naberius ukłonił się przed królem, przenosząc wzrok na mnie. Wytrzeszczył oczy. - Panie, to nie jest dobry pomysł. Śmiertelniczka zostanie kolacją.

YOU ARE READING
Płacz Ciszy | Król Wampirów
FanfictionKiedy jej łzy zamieniły się w szkarłat, uniosła wysoko głowę i spojrzała bestii prosto w oczy. Ich kolor był taki sam jak jej łzy. Padła na ziemię i cicho łkała, błagając w duszy o koniec. Belial patrzył na nią dumne, bez krzty litości. -Czy tego...