13. Dwie Obywatelki Gamma

2 1 0
                                    

Zabawne, że po kilku latach to właśnie te najszczęśliwsze wspomnienia najbardziej bolały. Sny o naszej trójce przestały mnie pocieszać, mimo że bez wątpienia były dla mnie drogowskazem podczas trzyletniej tułaczki po świecie. Nic dziwnego. Wtedy się okłamywałam, powtarzając, że wystarczy, że spotkam Alexa i Chrisa, a wszystko będzie takie jak dawniej. Lecz to nie ta bajka. Od początku naszej opowieści brakowało cukierkowego happy endu.

Pewnie dlatego turlałam się wzdłuż łóżka z nadzieją, że przyjemny sen o wyidealizowanym świecie raz jeszcze przygarnie mnie do swojego świata. Długo walczyłam, by nie podnieść powiek, jednakże na darmo. Ciekawość była silniejsza.

W pierwszej chwili poczułam intensywny zapach cynamonu, który przywołał mnie do zewnętrznego świata. Po chwili doszły do mnie także odgłosy smażenia oraz włączonego okapu. Mimo że otworzyłam oczy, jeszcze przez długi czas nie wiedziałam, czy to wciąż sen, czy może już jawa. Gdyby nie fakt, że znajdowałam się w sypialni w moim apartamencie na Mondo Perfekta, podejrzewałabym się o przeniesienie w czasie.

Wstałam i cicho, chodząc na palcach, wyszłam z pokoju.

- Witaj, kochanie.

Gdy otworzyłam drzwi do kuchni z salonem, moim oczom ukazał się sielski obrazek. Oto Gabriela przywitała mnie z uśmiechem godnym hollywoodzkiej gwiazdy. Z jednej strony widziałam podobne momenty wielokrotnie. To nie był pierwszy raz, gdy mama Alexa serwowała nam śniadanie, ale mimo to ten był niezwykły. Kontrast między tym, co teraz widziałam, a tym, co było kiedyś, był przytłaczający.

Zanim jednak zdołałam zapytać, co ona do licha tutaj robi, ona już eksponowała kawiarkę.

- Śniadanie na stole. Chcesz kawę? Pijesz w ogóle kofeinę? To może niezdrowe dla twojego organizmu, ale...

Pokręciłam mimowolnie głową, ponieważ niekoniecznie dotarł do mnie sens wypowiedzi tych słów.

- Czyli nie pijesz?

- Gabi, co ty tutaj robisz?

- Jak to co? – Wzruszyła ramionami. – Robię śniadanie.

- Nie powinno cię tu być.

- A to czemu? – Wciąż nic do niej nie docierało, a gdy moje nienazwane troski do niej dotarły, wcale nie było lepiej. – Myślisz, że to niezgodne z regulaminem. I owszem. Jest niezgodne, jak wiele rzeczy na tej wyspie. Nie przejmuj się. Jest sobota rano. Wyłączyłam kamery przemysłowych w twojej okolicy na godzinę. Zapewniam cię, że tutaj nikt nie wstaje co świt, a ja dość dobrze nauczyłam się kamuflować.

To nie tak, że miałam problemy z wybudzeniem się ze snu. Ja po prostu z trudem rejestrowałam tak jawne ignorowanie obostrzeń Doktora Esperanto. Moja mama mogła mnie odebrać z lotniska, ponieważ nawet jeśli ktoś by nas zauważył, jako nauczycielka miała co do tego pełne prawo. Jednakże jakaś nikomu znana kobieta...?

- To już równo trzy lata, od kiedy pochowaliśmy Ludwika.

W pierwszym momencie pomyślałam, że to niemożliwe, mimo że przecież wiedziałam, że to właśnie trzy lata minęły, kiedy pogodziliśmy się z tym, że wszelkie poszukiwania ciała wujka Lu sczezły na niczym. Do tej pory go nie odnaleziono.

- No, siadaj do stołu – zachęciła mnie Gabi. – Zjemy i wychodzimy.

- Dokąd?

Gabriela wzruszyła ramionami.

- Nie wiem. Może do nieba? Był tak wspaniały, że na pewno jest właśnie tam, wśród chmur.

Pokręciłam głową, by tym samym rozbudzić się na dobre. Po wczorajszej rozmowie z Chrisem trudno było mi ponownie uwierzyć w to, że wujek Lu naprawdę zginął. Czyż to nie paradoks, że dwie bliskie mi osoby miały zupełnie inny punkt widzenia na tę samą kwestię?

Mondo Perfekta [PL]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon