Rozdział 13

199 11 8
                                    

Pov Adrien

Odebrałem dzieciaki ze szkoły i odstawiłem do Any. Ta kobieta w końcu namówiła mnie na spotkanie z Miriam, które miało mieć inny charakter niż rozmowa o dzieciach. Mieliśmy przyjemnie spędzić wieczór w moim mieszkaniu.

Potrzebowałem takiego czasu. Żadnych trosk, żadnego "tato, chodź", zwykły relaks. Kiedyś bardzo chciałem być ojcem, teraz po tak krótkim czasie moje zmęczenie osiąga apogeum.

Może będzie więcej takich wieczorów? Nie pogardziłbym, mimo że jedyne o czym marzę to wyspać się, ale może Miriam nie będzie miała mi za złe jak szybko odpłynę.

Po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstałem i otrzepałem się z niewidzialnego kurzu. Otworzyłem blondynce drzwi, weszła do środka i cmoknęła mnie w policzek na przywitanie.

Ona w porównaniu do mnie się wystroiła. Na sobie miała sukienkę ze swetra? Nie miałem pojęcia, co to, ale bardzo jej pasowało, tym bardziej w kolorze ciemnego niebieskiego. Do tego miała lekki makijaż. Ja za to, miałem zwykły biały podkoszulek i pokusiłem się o ciemne jeansy. Dziewczyna zeskanowała mnie wzrokiem i zza pleców wyjęła butelkę wina.

Przyda się.

- Wspaniały pomysł - skomentowałem i przechwyciłem szkło. Razem udaliśmy się do kuchni. Miriam wzięła z szafki kieliszki, a ja wyjąłem korek z butelki. Wlałem trochę do szkieł.

- Co powiesz na pierwszą lekcję gotowania? - spytała opierając się biodrem o blat kuchenny. To była idealna okazja, by jednak się czegoś nauczyć.

- Co będziemy gotować? - uniosła kącik ust.

- A na co masz ochotę?

- Zaproponuj coś.

- Zwykłe spaghetti? Zaczniemy od czegoś łatwego - pokiwałem głową. Upiłem łyk wina i odstawiłem na blat. Miałem nadzieję, że mnie to trochę rozbudzi. Czułem się cholernie przymulony – Mam nadzieję, że wszystko masz.

- Obawiam się, że nie. Zrób listę i zaraz wracam - pokiwała głową. Wyjęła telefon i po chwili dostałem sms-a – To lecę.

Zabrałem portfel i wyszedłem z mieszkania. Ciepłe wieczorne powietrze obiło mi się o twarz, lekko mnie przy tym orzeźwiając. Wziąłem głęboki wdech i odetchnąłem. Szybko znalazłem się w sklepie. Wyjąłem telefon i zacząłem szukać makaronu. Po kilku minutach błądzenia między regałami udało mi się odnaleźć właściwy dział. Wziąłem dwa rodzaje, bo nie mam pojęcia, jaki mam wziąć.

Kiedy w końcu miałem wszystko, stwierdziłem, że kupię jeszcze jedną butelkę wina. Stanąłem przed półką z alkoholem. Zacząłem szukać tego, które przyniosła Miriam, bo było całkiem dobre, a ja jakoś szczególnie nie znałem się na tego typu trunkach. Bardziej interesował mnie burbon czy whisky, ale to nie był alkohol na taką okazję.

Przemieściłem się, bo nie umiałem znaleźć tej butelki i aż przetarłem oczy. Zamrugałem kilka razy, nie mogłem uwierzyć w to co widziałem.

Daniello.

Telefon wypadł mi z rąk i wpadł do koszyka.

Poczułem w sobie uzasadniony przypływ złości. Miałem ochotę do niego podejść i go uderzyć i to tak, by czuł to następne tygodnie. W końcu miałem go za przyjaciela, a on zrobił coś takiego.

Nie mogę go winić, za ucieczkę Riss, ale... To z nim uciekła. Kurwa to on jej pomógł. Gdyby nie on... Może byśmy to jakoś naprawili... Może byłoby zupełnie inaczej. Może...

Próbowałem się powstrzymać przed podejściem do niego i pokazaniem, co o nim sądzę.

Tylko, co tak naprawdę zakazywało mi zrobienia tego? W każdej chwili mogłem podejść i strzelić mu spierpowego w szczękę.

The Endless Dream Of YouWhere stories live. Discover now