Wizyta

41 7 74
                                    

Obecnie byłam jednym, wielkim, wielokolorowym kłębkiem bólu, a mimo to z mojej twarzy nie schodził delikatny, rozanielony uśmiech. Byłam pogrążona we wspomnieniach. W nocy Midas – z emocji po pocałunku zapomniałam spytać, jak naprawdę ma na imię – zaniósł mnie do dormitorium (skąd wiedział, do którego?). Po drodze, kołysana miarowym rytmem jego kroków i zmęczona walką, po prostu zasnęłam.

Dotarło do mnie, że Dalia kolejny już raz zapytała:

– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Halo, ziemia do Liwii! Nie wiem, co się z tobą dzisiaj dzieje... – urwała, przygryzając wargę. – Po wczorajszych ekscesach powinnaś raczej wyglądać na wkurzoną, bo ja wciąż jestem przerażona i jednocześnie wściekła na Cyryla, że zostawił cię samą i pozwolił ci w pojedynkę ratować szkołę, a tymczasem ty masz tak rozmarzone oczy, że zastanawiam się, czy przypadkiem ten paskudny potwór nie był w twoim typie. Co byłoby bardziej niż niepokojące... – dokończyła, marudząc pod nosem.

Ktoś zapukał do naszego pokoju. Dalia podeszła i otworzyła drzwi.

– Czy tu mieszka Liwia Dracca?

Mimo bólu wychyliłam się z łóżka.

Dalia tymczasem zablokowała wejście własnym ciałem i zapytała:

– To zależy, kto pyta.

– Uratowała mnie wczoraj. Chciałam jej podziękować.

Paprocka zerknęła na mnie, sprawdzając moją reakcję. Niepewnie skinęłam jej głową. Dalia przesunęła się, pozwalając dziewczynce wejść. Drobna istota niepewnie rozejrzała się wokół, a potem nieśmiało podeszła do mojego łóżka. Zrobiła wielkie oczy.

Musiałam wyglądać strasznie. Byłam cała w siniakach, miałam skołtunione włosy, ponieważ nie pozwoliłam Dalii ich rozczesać, by nie potęgować bólu. Na szczęście rankiem udało mi się zmienić podartą sukienkę na koszulę nocną z długim rękawem, więc młoda nie widziała większości kolorowych plam szpecących moją skórę, tylko te na szyi i twarzy.

Nieoczekiwanie dziewczynka padła na kolana tuż przy moim łóżku. Dotykała głową ziemi, kuliła się, jakby chciała być jak najmniejsza – zupełnie, jakbym miała zrobić jej krzywdę – ale słyszałam pewność w jej głosie, gdy powiedziała:

– Za uratowanie mi życia zrobię dla ciebie wszystko i będę ci wiernie służyć tak długo, jak długo będę chodzić po tej ziemi!

Spojrzałam na przyjaciółkę z konsternacją w oczach. Początkowo Dalia wyglądała, jakby trafił ją piorun, ale zaraz potem zasłoniła usta dłonią, by się nie roześmiać. A to wcale nie było śmieszne. Co ja niby miałam zrobić z dzieckiem?

– Jak się nazywasz? – spytałam dziewczynkę.

– Marzanna Novik. Ale przyjaciółki mówią na mnie Mara.

– Marzanno, wstań natychmiast.

Uczennica pokornie wstała. Teraz stała przede mną wyprostowana i ze spuszczoną głową. Przyjrzałam jej się krytycznie, a potem zaczęłam czegoś szukać na szafce przy łóżku.

– Czego szukasz? – spytała Dalia. – Może ci podam?

– Nie mam tu nigdzie żadnej skarpetki – mruknęłam, nie zaprzestając poszukiwań, choć wszystko mnie bolało, a żebra płonęły. – To szukam chociaż gumki do włosów... Mam!

Tryumfalnie podniosłam do góry niebieską gumkę i pokazałam ją najpierw Dalii, a potem młodszej uczennicy. Zaraz potem wręczyłam znalezisko dziewczynce, mówiąc:

– Masz, Maro. Od tej chwili jesteś wolnym skrzatem.

Ona jednak spojrzała na mnie bez zrozumienia.

Akademia Ciemnogrodzka (wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz