Rozdział 11. - Marsie i Venus

42 2 1
                                    

Connor

- Planetarium?! – wrzasnęła, a jej błękitne oczka wytrysnęły ekscytacją. – Zabrałeś mnie do planetarium?

Nie powstrzymałem cichego parsknięcia, zamykając drzwi za rozemocjonowaną brunetką, gdyż wypadła z samochodu z takim impetem, jakbym był co najmniej wielorybem zniewalającym ją ze swojej paszczy.

- Nie wrzeszcz tak, jestem pewien, że twoje piski zdążyło usłyszeć całe miasteczko – zganiłem ją, na co ona odfuknęła jakieś niezrozumiałe słówko i pobiegła w stronę przestronnych drzwi otwierających się automatycznie.

- Zawsze chciałam spędzić wieczór w takim miejscu – rozmarzyła się z westchnieniem, gdy podszedłem bliżej niej.

- Nigdy nie byłaś w planetarium?

Zarumieniła się niezmiernie rozbrajająco i podkulając główkę pokręciła nią wstydliwie.

- Nie, znaczy, byłam – poprawiła się pospiesznie. – W siódmej klasie, na wycieczce do Londynu.

Po zinterpretowaniu usłyszanych słów ostrożnie ująłem rozluźnioną dłoń Arisy i wprowadziłem dziewczynę do środka. W trakcie bukowania biletów dla naszej dwójki, rezerwowania miejsc siedzących czy przemieszczania się do wynajętej sali przyglądałem jej się dyskretnie, skrycie i niezauważalnie. Spłoszony podziwiałem szczery uśmiech rozciągnięty wśród dołeczków jej ust, a one wskazywały na to, że była zadowolona i sprawiłem jej tym wyjściem przyjemność.

Barwna radość dziewczyny stopniowo powoływała mnie do zaprzestania niechęci i bezceremonialnego pominięcia tego, iż przed zaledwie kilkoma godzinami zwijała się z bólu i wymiotowała skutkiem spożycia zatrutego pokarmu.

Teraz była szczęśliwa, a ja zamierzałam zadbać o trwałość i utrzymanie tego uczucia.

- Wyciszałaś telefon? – upewniłem się, patrząc, jak Arisa zająwszy wyznaczone siedzenie uciska powieki i je przymyka.

Momentalnie zagryzła obie wargi.

- Vesner, do kurwy – podirytowałem się, zarabiając ostrzegawcze gromy pozostałych gości usadawiających się na zbiorowisku foteli. – Przed salą było wyraźnie napisane, abyś go wyłączyła.

- Zrób to za mnie – poprosiła ze słodkim uśmieszkiem.

Złe myśli.

- Nie znam kodu.

Twarz Ari podciągnęła się ku górze, a policzki wydymały wyglądając na wzburzone. Dziewczyna nabrała serię potężnych wdechów i z odziewającym jej minę, poważnym grymasem sięgnęła po urządzenie, rzeczywiście je wyłączając.

Nie potrafiłem się nie roześmiać, nawet, jeżeli dziesiątki zarozumiałych ludzi wpatrywali się w tę scenkę ocieknięci jadem i niezadowoleniem.

- Gotowa na wirtualną podróż dookoła wszechświata? – zapytałem, wyczuwając wzdrygnięcie wszczęte w momencie mojego ułożenia dłoni na jej kolanie.

Przystopowała naturalne drżenie ciała, na dodatkową chwilę roztwierając źrenicę i ocierając rzęsy górne o te dolne, niepomalowane.

- Zwarta i gotowa – odszepnęła i mocniej przycisnęła moją dłoń.

Ten wdzięczny, a zarazem wyczuwalnie niezdecydowany dotyk przeszywał moje człony przyjemnym prądem.

- Spójrzcie na tę gwiazdę – przerwał nam lektor puszczający na cały sufit nocny widok gwiazd poprzez projektor. – To Syriusz, jest ona najjaśniejszym ciałem niebieskim na niebie.

Twoja mała modeleczka (#1) (16+)Where stories live. Discover now