Rozdział 1

7 0 0
                                    

Przesłuchania, przesłuchania, badania. Niekończące się dialogi, brak zrozumienia, pytania. 

     Jechaliśmy w milczeniu. Samochód sunął po szosie, a za oknem przesuwały się rozmyte, znajome obrazy. Tego dnia odbyło się ostatnie przesłuchanie. Dotknęłam kikuta małego palca i już po chwili wsunęłam dłoń do kieszeni bluzy. Fizyczny dowód, że wcale sobie tego nie wymyśliłam. Rodzice siedzieli z przodu, ich twarze były napięte. Matka co chwilę zerkała na mnie w lusterku wstecznym, jakby próbując ocenić mój stan, a ojciec w skupieniu monitorował drogę. 

     Cały świat, znajome ulice, choć okalane słońcem, wydawały się szare. Może nie wszystkim. Może tylko mnie. Zostałam wydarta z tego obrazka, nie pasowałam tutaj. Nie widziałam krajobrazu w jaskrawych barwach. Dlatego, że jeden chłopiec lubujący się w czerni, odebrał mi je wszystkie. 

     Ostatnie przesłuchanie w biurze detektywa było wyczerpujące. Pytania zdawały się nie mieć końca, a ja ledwo pamiętałam, co odpowiadałam. Wspomnienia z tamtych dni były zaciemnione. Gdzieniegdzie wynurzały się krótkie obrazy, przypominały sen, który próbujesz sobie przypomnieć. Próbujesz poukładać z tych strzępów jakiś ciąg, ale im dłużej o tym myślisz, tym bardziej się frustrujesz. I mogłam zachodzić w głowę, dlaczego tak było, czy wyparłam je, czy środki, które mi podali uwolniły mnie od nich. 

     W końcu dotarliśmy do domu. Opuściłam samochód bez słowa. Rodzice chyba próbowali jeszcze zacząć jakiś prozaiczny temat, kompletnie ogłupiali w tej sytuacji. Ułatwiłam im zadanie, poszłam bezpośrednio do mojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. 

     Starałam się uporządkować myśli, wpatrując się w sufit. Bez szans. Bałam się dotykać swojego ciała, bałam się, że przez przypadkowy dotyk obrazy wystrzelą w głowie. Czułam, że dzieliła nas cieniutka ściana. Gdybym zechciała ją dotknąć, rozpadłaby się. 

     Byłam na skraju. Czułam, że stres odpuszcza, że do głosu dochodzą wszystkie emocje, które tak skrupulatnie starałam się zagłuszać. Poczułam twardą gulę w gardle, blokującą oddech i szczypanie oczu. Chciałam to rozchodzić, krążyłam po pokoju, czując zbliżający się atak paniki. 

     Zatrzymałam się nagle, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. 

     — Może coś zjesz? — zapytała mama, stawiając tacę z ciastkami na biurku. — Wiem, że nie masz ochoty, ale od kilku dni nic nie jesz. 

     Pokręciłam głową. Widząc mój stan, odruchowo podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno. Czułam zapach jej duszących perfum i miękką skórę. Starałam się rozumieć ich przejęcie, to że cierpieli poniekąd za mnie, ale na pewno nie potrzebowałam teraz pełnych miłości uścisków. Pomyślałam o Kane'ie i o tym, jak paląco chciałam mu teraz wygarnąć całą moją złość. 

     — Dzięki, zjem potem. 

      Mama najwidoczniej pokrzepiona moimi chęciami współpracy, uśmiechnęła się i dodała, że gdybym tylko chciała o czymś pogadać, jest obok.  

      Choć wiedziałam, że to najgorszy pomysł pod słońcem, nie mogłam się powstrzymać przed otwarciem galerii w telefonie. Tego tylko pragnęłam, cofnąć się w czasie, wrócić do mnie sprzed miesiąca. Przesuwałam zdjęcia z przyjaciółmi powolnie, celebrowałem każde z nich, wyglądały tak nierealnie. Na imprezie, Simon głupkowato pozujący, ściskający moje policzki, tak mocno, że wyglądałam jak królik. Kompletnie pijane z Kathrine obejmujemy się na kanapie. Ja ubrana na galowo tuż przed przystąpieniem do egzaminu. I on. Obejmuje mnie, uśmiechając się tajemniczo. Pieprzony drań, za każdym razem powtarzał, że nie chce zdjęć, że jest niefotogeniczny, zasłaniał się mimo moich próśb. Pierdolony kłamca. Jak mogłam być tak ślepa. Jak mogłam nie zapytać, czemu nigdy nie jedziemy do niego. Byłam żałosną idiotką, która kompletnie oszalała, bo jeden facet okazał jej zainteresowanie. Rzuciłam telefonem o łóżku i zakryłam twarz drżącymi dłońmi. 

Fatalne zauroczenieWhere stories live. Discover now