Wiktor prowadził mnie do pokoju gdzie wczoraj mnie łaskotał. Weszliśmy do niego i pomógł mi się położyć na stole. Zaczął przywiązywać moje nadgarstki i kostki tak jak wczoraj. Gdy skończył podszedł do szafki, wyciągnął z niej pudełko i wrócił z nim do mnie. Usiadł na obrotowym taborecie na wysokości mojego brzucha. Podwinął mi moją koszulkę do góry odsłaniając mój biedny brzuch. Leżałam bez słowa czekając na najgorsze. Wiktor zaczął łaskotać mój brzuch i boczki swoimi palcami. Zaczęłam się głośno śmiać. Może minęło z pięć minut Wiktor chyba zauważył, że mam powili dość przestał na chwile łaskotać. Próbowałam wyrównać oddech ale Wiktor nie pozwolił mi na to zaczął ponownie mnie łaskotać tylko teraz nie byłą ciągłego łaskotania. Teraz łaskotał mnie z piętnaście sekund intensywnie i przerywam na dwie może trzy sekundy. Było to gorszę niż ciągłe łaskotanie. Po kolejnych pięciu minutach Wiktor przerwał tą moją torturę. Spojrzał na moją twarz i zauważył, że jest cała w łzach. Wyjął chusteczkę i przetarł delikatnie moją twarz. Gdy skoczył wyrzucił chusteczkę na podłogę a z pudełka wyjął piórko. Pokazał mi je przed twarzą i zaczął nim łaskotać mój nos i okolice. Zaczęłam machać głową żeby uniknąć łaskotania ale nie wychodziło mi to. Piórko po jakimś czasie wywołało u mnie kichnięcie. Wiktor przestał mnie tam łaskotać spojrzał mi w prosto w oczy i się uśmiechnął. Wrócił z powrotem na swoje krzesło i zaczął łaskotać ponownie mój brzuch tylko tym razem piórkiem. Śmiałam się ale chyba za mało bo po chwili wyciągnął drugie piórko. Łaskotał mnie tak z dobre dziesięć minut. Kiedy nagle wstał ze swojego krzesła i powiedział, że pora zająć się moimi stópkami.
- Błagam nie dziś. Jeszcze całe mnie bolą.
- A powiedz mi od czego bolą?
- Przez moją ucieczkę przez las.
- Króliczku musisz ponieść konsekwencje twojego zachowania.
Widzę jak Wiktor siada koło moich obolałych stóp Zdejmuje z nich skarpety. Z pudełka wyciąga jakiś słoiczek z maścią. Zaczął delikatnie nią smarować moje stopy co wywołało u mnie chichot. Gdy skończył poczułam nagle efekt chłodzenie i ulgi na stopach. Wiktor podszedł ponownie do mojej głowy i powiedział.
- Króliczku daruje dziś twoim stópką kary...
- Dziękuje panu.
- Ale króliczku nie skończyłem. Za to twoje paszki i brzusio dostanie podwójnie.
W moich oczach było widać strach. Wiktor zaczął mi przyklejać szczoteczki elektryczne. Miałam po jednej na pachach, kilka na brzuchu i boczkach a co gorsza w pępku. Gdy skończył mocować ostatnia szczoteczkę przyniósł mi poduszkę pod głowę i przykrył kocykiem.
- Króliczku teraz zacznie się twoja druga kara. Ja idę ugotować obiad i wrócę do ciebie tak za godzinę. Masz czas na przemyślenie sobie jeszcze raz swojego złego zachowania.
Nagle szczotki się włączyły wybuchałam ogromnym śmiechem. Wiktor stał może jeszcze z minutę i obserwował jak ja się śmieje i wyszedł z pokoju. Leżałam i śmiałam się przez tę głupie szczoteczki próbując się może jakoś do nich przyzwyczaić. Ale niestety główki włosia obracały się nieregularna szybkością. Raz szybko raz wolno a nawet były momenty, że nie działały. Czułam, że zaczynam robić się już cała czerwona i pocić od ciągłego łaskotania. Zaczęłam głośno wołać Wiktora przepraszając go i obiecując, że będę już grzeczna. Ale niestety nie przyszedł zostało mi tylko znieść tą torturę do końca. Z czasem zaczęłam tracić już siły od ciągłego śmiania i nagle zobaczyłam otwierające się drzwi a w nich Wiktora. Nagle wszystkie szczoteczki się wyłączyły a ja leżała nawet nie miałam siły żeby mu podziękować. Ale chyba mój wyraz twarzy wystarczył. Podszedł do mnie uwolnił moje nadgarstki i kostki. Następnie wziął mnie na ręce jak pannę młodą. Złapałam go za szyje i ledwie siebie wydusiłam słowo dziękuje. Zaniósł mnie do pokoju gdzie spędziłam swoja pierwszą noc. . Położył mnie na łóżku, przykrył kocem i wyszedł a ja momentalnie zasnęłam.
CZYTASZ
Porwana
ActionKasia ma już piętnaście lat. Wracając ze szkoły do domu rozwiesza ogłoszenia o zaginięciu swojej koleżanki Sandry. Gdy skoczyła wieszać ogłoszenia zaczęła wracać do domu i wybrała drogę na skróty co było jej błędem.