Prolog
To było dziwne uczucie.
Czułem się taki pusty, taki lekki, że nawet niewielki podmuch wiatru mógłby unieść mnie w górę. Kiedy spojrzałem na własne dłonie, dostrzegłem jak ich kontury zamigotały i rozpłynęły się. A potem dostrzegłem coś innego.
Rozbity samochód.
Dostrzegłem też, że pada śnieg. Delikatne płatki majestatycznie osiadały na zimnym asfalcie, na wgniecionej karoserii i zbitej szybie. Na kałuży krwi, nieregularną plamą rozlewającą się na ziemi. Na nieruchomym, szczupłym ciele kobiety.
Tknięty dziwnym przeczuciem, podszedłem bliżej.
Jeszcze żyła, ale miałem pewność, że za chwilę umrze. Dostrzegłem to w nienaturalnie otwartych oczach, w drżących wargach, gdy bezgłośnie szeptała czyjeś imię.
Chciałem jej pomóc, ale nie mogłem. Byłem jedynie niemym widzem tej sceny, bo rozgrywała się tylko w mojej głowie, istniała jedynie w moich wspomnieniach. Odgradzał nas mur zwany upływem czasu, mur, którego nikt nie mógł pokonać.
Ile bym dał, żeby wrócić do tamtej chwili w przeszłości!
Dobrze wiedziałem, co się stało, kto był winnym tego wszystkiego. Jeden błąd, tak wiele konsekwencji i równie wiele cierpienia. Samotności, bólu, tęsknoty.
Gdybym wtedy to wiedział... zrozumiałbym, co złego zrobiłem?
Byłem taki głupi, tak ślepo zapatrzony, tak uparty. Zapłacić miała za to kobieta nosząca pod sercem dziecko, zapłacić miała swoim i jego życiem.
Tak, dla moich win nie było rozgrzeszenia. Obraz umierającej wyrył się w mojej głowie, wtopił w duszę, zaprowadził do przedsionka piekła. Sprawił, że chociaż nie miałem ciała, poczułem smak własnych łez, spływających po widmowych policzkach.
Patrzyłem na tę kobietę, na mężczyznę, który do niej podbiegł, na padający śnieg i ciemnoczerwoną krew pulsującą ulatującym życiem. Na ostatni oddech unoszący się mgiełką w mroźnym powietrzu. Patrzyłem i bezgłośnie łkałem, bo nic innego nie mogłem zrobić.
Potem się obudziłem. Mokry od potu, drżący i przerażony, w otaczającej mnie ciemności kryła się przerażająca tajemnica z przeszłości. Wstałem i z trudem poszedłem do łazienki. Nie rozbierając się, wszedłem pod prysznic i z góry runął strumień chłodnej wody.
Zabiłem ją. Nie chciałem tego, ale zabiłem.
Gdybym tylko wtedy... Roześmiałem się z goryczą, a później walnąłem zaciśniętą pięścią w ścianę. Zabolało i pozwoliło odzyskać jasność myślenia. Całkowicie wydarłem się z ramion koszmaru, chociaż pragnienie by do niego wrócić, by znów spróbować naprawić przeszłość, nie zniknęło. Przytłoczyło mnie, bo przecież nie było żadnego powrotu.
CZYTASZ
Return
ChickLitCzy można naprawić największy błąd swojego życia? Czy możliwe jest przebaczenie grzechów, których nie powinno się wybaczyć? W życiu Dawida pojawia się nadzieja, że da radę odzyskać byłą żonę i syna. Po raz pierwszy świadomie decyduje się na zerwanie...