I

27 2 1
                                    

Noc... Las... Chata... Krzyk...

*

Pipip. Pipip. Pipip. Pipip.
-Cholera. - Shane, budzony dzwiękiem budzika, zaklnął pod nosem. Był 3 wrzesień. Poniedziałek. Każdy wiedział co to oznacza. Pierwszy dzień szkoły. Chłopak zerkajac na zegarek w telefonie stwierdził, że pora wstać. Smartfon wskazywał siódmą więc została mu godzina do pierwszej lekcji. Wstając z łóżka zabrał ciuchy z krzesła i udał się do łazienki. Szybki, pobudzający prysznic i założenie na siebie bielizny, białego podkoszulka i wyblakłych jeans'ów nie zajęło mu zbyt wiele czasu. Zszedł na dół, do kuchni, gdzie już czekał na niego talerz z jajkami i bekonem, a w dużej szklance był sok pomarańczowy. Śniadanie było ciepłe, czyli zrobione dosłownie przed chwilą. W domu niestety już nikogo nie było. Codzienność. Mama zawsze wychodziła wcześnie do pracy. Starała się jednak zdążyć przygotować śniadanie dla syna przed wyjściem. Była kochana. Ojca prawie w ogóle w domu nie było. Może to i lepiej. Siostra spała u przyjaciółki. Przynajmniej w spokoju może zjeść. Zajęło mu to chwile, umył zęby, zabrał plecak i pojechał do szkoły. Miał tylko nadzieje że ten dzień upłynie mu spokojnie...

To moje pierwsze opowiadanie. Oraz pierwszy w życiu rodział :) przepraszam za błędy jeżeli takowe się pojawiły. I wiem że nudne i nie zachęcające do dalszego śledzenia ale postaram się jakoś tą historie rozkręcić. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia o czym to będzię. Mam w głowie tylko lekki zarys ale czy to wypali to się okarze :)

Kim Jesteś?Where stories live. Discover now