Podwójne szczęście

3.3K 189 33
                                    

Dla wszystkich, którzy kiedyś kogoś stracili z własnej głupoty lub czyjejś // 


Krople padającego właśnie deszczu obijały się dziko o szyby, a potem spływały zygzakami w dół, torując sobie nowe szlaki na mokrej już powierzchni. Gdy Hermiona przyglądała się im, pogrążona w ponurych myślach, dochodziła do wniosku, że przypominają jej łzy, których do tej pory udało jej się już sporo wylać, kiedy nikt nie patrzył. Przynajmniej do pewnego momentu, jeszcze na samym początku. Potem uświadomiła sobie, że przecież ma dla kogo żyć i że świat nie skończył się tamtego dnia. W pewnym sensie... dopiero się rozpoczął.

Jej nowe życie zaczerpnęło tchu po raz pierwszy i odetchnęło pełną piersią.

- Mamo!

Kobieta drgnęła, wyrwana z zamyślenia. Jej twarz wygładziła się, ból wspomnień zniknął, zastąpiony bezgraniczną miłością i troską. W mgnieniu oka wyglądała znacznie młodziej. Szybko rozłożyła ramiona, pozwalając, by pięcioletni chłopiec wpadł w nie ze znanym sobie impetem. Niezgrabnie wdrapał się na jej kolana, szybko obejmując ją za szyję swoimi krótkimi, nieco pulchnymi rączkami. Drobne paluszki wczepiły się mocno w długie, teraz rozpuszczone włosy Hermiony.

- Co się stało? – spytała, a raczej wymruczała kojącym głosem prosto do ucha dziecka, zaczynając się powoli kołysać na boki, żeby go uspokoić.

- Myślałem, że nas zostawiłaś.

- Jak mogłeś tak pomyślałeś? – zbeształa go delikatnie, odsuwając się tak, by mogła spojrzeć na jego zapłakaną buzię. Powoli starła ciepłe łzy z pulchnych policzków synka. – Przecież wiesz, że nigdy bym was nie zostawiła. Ani ciebie, ani Kim. Nigdy – powtórzyła, a żeby przypieczętować swoje słowa, pocałowała go mocno w czoło.

- Wiem – przyznał cicho i niewyraźnie, opierając głowę na ramieniu Hermiony. Jego ciepły oddech załaskotał ją przyjemnie w skórę. Przytuliła go mocniej, składając kolejny pocałunek, tym razem na czubku głowy chłopca. – Ale śniło mi się, że znowu porwał mnie ten duży ptak. Poszedłem do twojego pokoju, a ciebie tam nie było, a potem nie mogłem cię znaleźć, dopiero tutaj – wyjaśnił, ale z każdym słowem zdawał się być coraz bardziej senny.

Hermiona nie powiedziała nic więcej, tylko przytuliła go mocniej do siebie i zaczęła nucić powoli kołysankę, którą pamiętała jeszcze ze swojego dzieciństwa. Gdy była pewna, że Kai zasnął, wróciła z nim do jego pokoju i ułożyła chłopca w łóżku, żeby – tym razem spokojnie już – dospał do rana. Na koniec pochyliła się i ostatni raz pocałowała go w lśniące jasne włoski na głowie, okrywając go dokładnie kołderką. To samo zrobiła przy łóżku obok, gdzie spała jej pięcioletnia córka.

- Nigdy was nie zostawię – szepnęła, gasząc stojącą nieopodal lampkę, a potem zatrzymała się jeszcze na chwilę u progu drzwi. Widok śpiących bliźniaków działał na nią kojąco.

*

Niemal każdy dzień Hermiony wyglądał tak samo – owiany pewną już rutyną, którą mogłaby się pochwalić chyba każda matka. Wstawała o szóstej rano, szykowała śniadanie dla siebie, Kai'a i Kim, a potem wracała na górę, by ich obudzić. W przeciwieństwie do innych dzieci, jej dwójka rozrabiaków wstawała chętnie i bez problemu, najpewniej pobudzona wizją nowych psot, przez które Hermiona któregoś dnia osiwieje. Po śniadaniu pomagała im z poranną toaletą, pilnowała, by obydwoje zaścielili swoje łóżka, a potem zawoziła ich do przedszkola. Rozstawali się na parę następnych godzin, gdy musiała udać się do pracy i zarobić na życie, które, wbrew pozorom, wcale nie było takie proste. Z drugiej strony, nie narzekała.

Podwójne szczęścieजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें