Rozdział 25.

1.2K 53 7
                                    

- Ty się dobrze czujesz? Oczywiście, że nie! - wymachuje rekami jakbym była chora.

- Nie wkurzaj się. Chciałam tylko wiedzieć. - rzuca mi sztuczny uśmiech.

- No to już wiesz. Możemy zmienić temat?

- Jak chcesz. - wzrusza ramionami i wraca do rozwiązywania zadań.

Rozwiązujemy zadania w ciszy przez ok. 40 minut. Po skończeniu wszystkiego zaczynamy rozmawiać o locie do Madrytu i Włoch. Rozmawiamy jakąś chwilę po czym wychodzę do łazienki. Kiedy wracam Francesca sprawdza coś w laptopie.

- Twój tata dzwonił.

- Ok, dzięki. - rzucam jej przyjazny uśmiech.

Podchodzę do telefonu i wybieram numer taty. Fran chyba zauważyła, że inaczej się zachowuję. Kiedy byłam "prześladowana" wyglądałam jak wrak człowieka. Dosłownie.Widzę, że nie chce poruszać tego tematu i bardzo się cieszę. Po kilku sygnałach tata odbiera.W sumie to sama miałam do niego zadzwonić i zapomniałam.

- Hej Violu. - słyszę w słuchawce przyjazny głos taty.

- Hej. - siadam na kanapie, a nogi kładę na poduszkę leżącą na stoliku przy kanapie.

- Chcę Cię poinformować, że samolot masz o godzinie 19.

- Tato... Przecież jeszcze miesiąc do lotu - lekko się śmieję.

- Tak wiem, ale wiesz jaki jestem. Wolę wszystko zrobić przed czasem.

- Tak tato, wiem. - szczerzę się.

- Zobaczysz, że miesiąc minie bardzo szybko. Nie mogę się doczekać kiedy Cię zobaczę. - czuję, że się uśmiecha.

- Ja tak samo.

- No dobra skarbie, to Ci już nie przeszkadzam więcej. Trzymaj się, papa. - żegna się ze mną ojciec.

- Pa tato. - rozłączam się.

- Co jest? - pyta mnie z uśmiechem Francesca.

- Nie nic. Tata chciał mnie tylko poinformować, o której mam lot.

- Ooo, o której? Przecież też lecę. - śmieje się. - A nie wiem, o której jest lot.

- 19, ale jeszcze miesiąc został. - kręcę głową z niedowierzaniem, że Fran i mój tato tak bardzo chcą wszystko wcześniej wiedzieć.

- Okej. - pokazuje mi język dziewczyna.

Uśmiecham się tylko do niej i biorę słuchawki do ręki. Kładę się na łóżku i włączam muzykę.

Słyszę pukanie do drzwi.

- Ugh, dopiero się położyłam ludzie! - myślę i wstaję niechętnie z łóżka.

Francesci nie ma w pokoju. Pewnie poszła do łazienki, bo laptop jest włączony. Podchodzę do drzwi i je otwieram. To kogo moje oczy widzą powoduje, że brakuje mi powietrza.

- Hej. - tylko tyle mówi osoba stojąca na przeciwko mnie.

W progu stoi León z bukietem czerwonych róż. Ubrany jest bardzo elegancko. Nie mogę nic z siebie wydusić. Stoję jakąś chwilę przed nim, aż w końcu się odzywam.

- H-hej. - patrzę się na niego jakbym patrzyła na Boga.

- To dla Ciebie. - uśmiecha się chłopak i wręcza mi bukiet róż.

- Dziękuję. - uśmiecham się i biorę bukiet do ręki. - Wejdź. - otwieram szerzej drzwi.

Chłopak przechodzi obok mnie, a ja mogę wyczuć jego idealny zapach perfum. Boże jak on cudnie pachnie. Zamykam na chwilę oczy, po czym zaraz je otwieram. Wkładam róże do wazonu i siadam na przeciwko Leóna.

Dangerous Love | ZAMKNIĘTEWhere stories live. Discover now