Sekretny niewolnik

1.4K 10 1
                                    

Psia krew! Znowu duszno jak diabli. Nie mam zupełnie czym oddychać. Sam nie wiem, czy jest mi duszno w sensie fizicznym, czy psychicznym. Czy duszę się z braku przestrzeni I powietrza, czy z powodu tego kim jestem. To po prostu nieznośne… nie ma zupełnie czym oddychać. Cholerne gorąco I ta okropna ciasnota.

Kurcze, żebym tylko wiedział, czy to bardziej moja psychika płata mi figla czy pieprzona pogoda. Powietrza… proszę… Przestrzeni! Błagam!

Rozluźnię się trochę… napięcie jest mi teraz zupełnie niepotrzebne. Tak bardzo lubię być zrelaksowany. Umiem być zrelaksowany. Relaks, to moja druga natura. Co z tego, że wtedy wyglądam na pokurczonego, brzydkiego I pomarszczonego. Czy każdemu potrzebny jest jakiś fitness? Mało mnie zmarszczki obchodzą!

Jakby tu się rozluźnić… przede wszystkim nie muszę być taki wyprostowany… oddech… I rozluźnienie. Oddech I rozluźnienie. Już lepiej… ale oddychać nie ma dalej czym. E tam… całe życie w jakiejś ciasnocie… I tak mało komfortowo. Bo co? Bo ludzie tego oczekują? Bo takie są normy społeczne? Przyzwyczaiłem się do samotności, ciasnoty I życia na walizkach… a raczej workach. To życie na workachtrwa tak długo, że zapominam zupełnie co w nich jest… kurcze… od samego urodzenia chyba zasuwam z tymi workami. Zupełnie jakbyśmy stanowili jakąś całość. Ja I worki… worki, ja I duchota. I brak przestrzeni… fizycznej I duchowej… cholera zabrzmiało to jak uniesienie religijne. Brak mi po prostu zwyczajnej swobody, wolności, odwagi… Chrzanię to! Ja chcę powietrza I wolności! Czy ja nie mam prawa oczekiwać od życia odrobiny szacunku do samego siebie? Chcę czegoś więcej! Ale… czasami może lepiej być cicho… sam już nie wiem. Zacznę podskakiwać to mi łeb utną. Albo oskalpują. Wykończą mnie dla samej zasady…

Czasem gdy jest tak cholernie duszno jak w tej chwili, wyszedłbym chętnie na zewnątrz. Zostawił wszystko w diabły I po prostu wyszedł. Ale jestem jakiś… zniewolony. Worki, ciasnota… I ONA. Czasami ONA a czasami nie ONA. Ale to zależy od wielu czynników. Najczęściej jest to jednak jednak ONA. Ta cholerna, zawzięta, bezlitosna ONA. Nieczuła, skupiona na sobie I zadowalająca się swoją własną siłą. ONA. Gdy tylko wyjrzę na zewnątrz, gdy wychylę tylko głowę, rzucę jednym okiem… to ona tam zazwyczaj już jest. I nigdy nie wiadomo, co się zaraz wydarzy… Czasem zachowuje się wobec mnie całkiem formalnie. Formalnym gestem pomoże mi w moich potrzebach. Ale często bywa tak cholernie nachalna I zawzięta że trudno jest to znieść. Pieprzony, wiecznie trwający toksyczny związek, w którym tylko liczy się to czego ONA ode mnie chce!

Znamy się od tylu lat… ona I ja… ja I ona… I zawsze dedydująca ONA. Nawet gdy w tych rzadkich sytuacjach nie chodzi o nią, to I tak ona rządzi moimi ruchami. Znamy się chyba od… 10 roku życia? No może później… Sam już nie wiem.

Nie mogę powiedzieć, że jest zawsze taka bezlitosna. Czasami bywa czuła, delikatna I subtelna. Czasem… ale zbyt często traci nad sobą kontrolę I wtedy jak mnie zdusi, to aż mi krew do głowy uderza! Ile razy czułem się poobijany… obtarty I zmaltretowany. Tysiące razy… I to trwa tak od wielu lat. Może dlatego coraz bardziej duszę się sam ze sobą… To mi nie sprawia przyjemności. Moja przyjemność od lat ucieka połączeniami nerwowymi w bliżej nieokreślonym kierunku. Jak może mi być przyjemnie, jeśli coś dzieje się wbrew mojej woli? Gdy krztuszę się I wypluam z siebie ostatnie tchnienie… Gdy po wszystkim czuję się wymięty, wygnieciony a moje walizki, przepraszam- worki, wyglądają jakby je ktoś zgniótł jak papierową kulkę… Czy w ogóle ktoś jest w stanie zrozumieć, co się ze mną wtedy dzieje?

Nie! Nikt nie jest w stanie zrozumieć, bo NIKT nie chce zrozumieć. Najlepiej jest udawać, że w ogóle tacy jak ja nie istnieją. Najlepiej wykorzystać do ostatniego tchnienia I udawać, że wszystko jest cacy.

Zrzucać winę, opluwać I ukrywać… żeby nie raziło “świętych” kurwa waszych oczek. Tacy właśnie jesteście. ONA przy was, to małe piwo. Ona się mnie nie wstydzi. Nie musi. Ale wy! Wszechobecni, wszędobylscy I wszechwiedzący WY! Wychowani w “normach społecznych” w tyvh sprzecznych waszych cholernych przekonaniach o tym co “dobre” a co “złe”… wy jesteście o wiele gorsi. Bo nawet jakbym się uwolnił, wyszedł na zewnątrz I pozostał tam na wolności, to zaczęlibyście wydzierać swoje pyski że jestem obrzydliwy, zaczęlibyście odwracać wzrok I udawać, że mnie NIE MA! Rzucilibyście się na mnie jak na mordercę, którego należy od razu zlinczować! Wy! Bezmyślni I okrutni, cywilizowani I głupi… Gdyby nie tacy jak ja… ech… I po co tłumaczyć? W niektórych krajach ponoć to wiedzą… ale może to tylko plotki?

Sekretny niewolnikWhere stories live. Discover now