Rozdział 29

980 67 0
                                    

Miałam dziwny sen:
Jak co rano obudziłam się w objęciach Ryla który już nie spał. Pocałował mnie na dzień dobry. Oboje zeszliśmy na śniadanie, które ugotował Jece, wtedy poczułam że coś jest nie tak. Znikąd pojawiła się Mei i go pocałowała, nagle zaczęła się zmieniać. Jej włosy stały się czarne, ubranie zmieniło się w długą zieloną sukienkę sięgającą do ziemi. Odsunęła się od niego i spojrzała na mnie, była piękna. Miała zielone oczy które były przepełnione strachem. Jej rysy wydały mi się znajome.
- On mi nie pomógł.
Nasze otoczenie nagle się zmieniło, byłyśmy w płonącym domu.
- On mi nie pomógł- powtórzyła.
- Kto, Jece?
- Tak, nie pomógł mi.
Jej sukienka zaczęła się palić.
- On cię kochał.
- Nie pomógł mi.
- Próbował.
- Próbował?
- Tak, ale nie zdążył.
- Tęsknię.
- On też.
Nagle znalazłam się w innym miejscu, stałam jakieś 100 metrów od palącego się budynku, obok mnie byli Jece i Ryle. Obaj płakali, Jece siedział na ziemi z głową między kolanami. Coś kazało mi iść do tego budynku. Nie przejmowałam się ogniem, szłam przed siebie aż zobaczyłam tą dziewczynę. Stała na środku jednego z pokoi, po jej policzkach spływały pojedyncze łzy. Gdy byłam blisko niej podniosła głowę i spojrzała na mnie. Chwilę patrzyła w moje oczy, niespodziewanie rozłożyłam skrzydła. Były piękne, białe zdobione czerwonym piórem. Owinęła się nimi i zniknęła, tam gdzie stała leżał naszyjnik. Podniosłam go. W tej chwili przeniosłam się do naszego starego domu, a dokładniej pokoju Jeca. Siedział na łóżku z podkulonymi nogami i kiwał się.
- To moja wina... mogłem ją uratować... to moja wina... mogłem ją uratować...
Powtarzał to bez przerwy, w jego oczach widziałam łzy. Widziałam jednak że myślami jest gdzieś zupełnie indziej. Poszłam do pokoju Ryla on też siedział na łóżku ale robił coś innego, rysował. Spojrzałam na jego rysunek był na nim ten sam wisior który miała ta dziewczyna. Spojrzałam w jego oczy, nawet nie patrzył na kartkę tylko gdzieś przed siebie. Chwilę go obserwowałam, aż nagle zadzwonił jego telefon który wyrwał go z transu. Odłożył rysunek na bok nawet na niego nie patrząc.
- Halo.
- Tu Mike, wiem że to nie możliwe ale w jednym ze szpitali leży dziewczyna która pasuje do zdjęcia.
- Którym szpitalu?
- Tym przy szkole i kościele.
- Wiem gdzie to jest... nie długo będę. Dzięki.
Rozłączył się zanim tamten coś powiedział, szybko wstał z łóżka i poszedł do salonu zakładać buty.
- Wychodzę- powiedział zaglądając do Jeca.
- Po co?
- Mam jedną sprawę do załatwiania, nie długo będę.
Tamten tylko pokiwał głową, Ryle szybko wyszedł. Nie poszłam za nim, nie mogłam. Weszłam do pokoju Jeca, gdy tylko usłyszał zamykanie drzwi podniósł się i sięgnął pod łóżko.
- Cholera, kiedy on to zabrał?!
Wstał i poszedł do kuchni, przeszukał wszystkie szafki ale nie znalazł tego czego szukał.
- Przecież sam tego nie wypił.
Szybkim krokiem wszedł do pokoju Ryla i zaczął przeszukiwać każdy jego centymetr. Po chwili znalazł to czego szukał.
- Moja maleńka.
W ręku trzymał butelkę wódki, wrócił do swojego pokoju i zamknął się w nim na klucz. Odkręcił ją i zaczął pić. Teraz przeniosło mnie do szpitala, zobaczyłam Ryla rozmawiającego z pielęgniarką. Po chwili zaczął iść w kierunku jednej z sal, szłam za nim. Po wejściu do odpowiedniej zatrzymał się w pół kroku. Na łóżku leżała to dziewczyna, miała zamknięte oczy obok niej stała maszyna która pokazywała jej parametry życiowe. Doznałam uczucia Deja Wu, przeszliśmy do jej łóżka.
- To ty -szepnął.
Dotknął jej policzka jakby sprawdzał czy jest prawdziwa. Wizja się zmieniła, ciągle stałam w tym samym miejscu ale obok niej stał Jece, na stoliku stał wazon z czerwonymi i czarnymi różami.
- Przepraszam- powiedział.
Po jego policzkach spływały pojedyncze łzy, ręce miał zaciśnięte w pięści jakby przed czymś się powstrzymywał.
- Przepraszam...
Wyszedł z sali. Znowu znalazłam się w innym miejscu byłam w jakimś pokoju. Przede mną stał ta dziewczyna.
- O co tu chodzi? -spytałam.
W tym samym czasie ona też poruszyła ustami. Podeszłam do niej, zrobiła to samo. W tym samym momencie wyciagnęłyśmy w swoimi kierunki ręce. Ona zaczęła się zmieniać, najpierw jej strój zmienił się na taki jak mój, później oczy stały się niebieskie.
- To nie możliwe -szepnęłam.
- Teraz już rozumiesz.
Wszystko się rozmyło, obudziłam się byłam zlana potem. W ręku coś miałam, to był ten wisior.
- Kochanie wszystko w pożądku? -spytał zaniepokojony Ryle.
Szybko schowałam wisior pod poduszkę.
- Tak, po prostu miałam zły sen.
- Ze mną nic ci nie grozi.
- Wiem.
Przytuliłam się do niego, nie mogąc przestać myśleć i tym co widziałam w śnie. Znowu zasnęłam ale tym razem nic mi się nie śniło.

Jesteśmy aniołami Where stories live. Discover now