ROZDZIAŁ V

197 18 2
                                    

Tego dnia czekała mnie szkoła. Niestety jest już poniedziałek. Ociężała wygrzebałam się z kołdry i ustałam na zimnej podłodze. Wzdrygnęłam się i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie do szkoły. Gdy tak szłam przez korytarz zobaczyłam, że drzwi do pokoju Jake'a są lekko uchylone. Zawahałam się przez chwile, po czym ostrożnie i cicho zajrzałam do środka. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Mój starszy brat całował się z Mary! Nie mogłam w to uwierzyć. Zaczynałam domyślać się o czym rozmawiali wczorajszego wieczoru z Maxem, lecz wolałam o tym nie myśleć. Zawsze przecież trzymaliśmy się z dala od ludzi, nie zawieraliśmy z nimi bliższych znajomości, a teraz co? Wściekła na cały świat, na Maxa, który na to pozwala, zeszłam na dół do kuchni. Nikogo tam nie zastałam oprócz Leo. 

- Co ty taka nie ten tego? - spytał.

Zamiast mu opowiadać warknęłam na niego groźnie, lecz on zamiast się przestraszyć, zmartwił się, co mogłam wyczytać z wyrazu jego twarzy.

- Radze ci się pośpieszyć jak chcesz zdążyć do szkoły - oznajmił właśnie wchodzący do kuchni Charlie.

- Nie idę dzisiaj do szkoły - powiedziałam nie zbyt wyraźnie, lecz brat na pewno usłyszał.

- A to czemu? Nic ci nie jest. Albo nie czekaj...jesteś na skraju furii - powiedział z lekką kpiną.

- Zamknij się! - ostrzegłam go, bo o mały włos go nie zaatakowałam.

Po tych słowach chwyciłam kanapkę z kurczakiem, którą sobie zrobiłam i wyszłam. Czy oni muszą być tacy ciekawscy? Zirytowałam się tak bardzo, że ledwo weszłam do lasu to zmieniłam się. Dało mi to lekką ulgę. Zaczęłam biec przed siebie najszybciej jak mogłam. Czemu jestem taka zła z powodu jednego z sześciu braci? Może dlatego, że gdy dołączyłam do watahy był tylko on? To właśnie on wprowadził mnie w ten cały pokręcony świat. To właśnie on nauczył mnie wielu rzeczy. To właśnie on zaopiekował się mną gdy byłam strasznie zagubiona pierwszego dnia szkoły. Oczywiście później przychodzili inni, nowi członkowie stada, lecz tylko z Jake'em miałam taki kontakt. Może i mam też bardzo dobry kontakt z Leo, lecz z Leo jesteśmy bardziej jak bliźniaki tylko niepodobni. Bawimy się razem i gadamy, lecz to nie to, co kiedyś łączyło mnie z Jake'em.

Przez te rozmyślania ledwo usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Jest szybszy ode mnie, więc spróbowałam biec jeszcze szybciej. Udało mi się. Biegnę co sił w łapach. Po chwili słyszę głos w mojej głowie:

- Cam czekaj!

To Jake.

Gwałtownie ustałam, tak że wilk za mną prawie na mnie wpadł. 

- Jake - powiedziałam ze smutkiem. - Ja.... - powiedziałam to, po czym zmieniłam się i rzuciłam się na Jake'a już też w ciele człowieka, aby się przytulić.

- Przepraszam, że musiałaś to zobaczyć - oznajmił.

- Nie, to ja przepraszam, że cię podglądnęłam - zaczęłam płakać. - Ale przez to boje się, że stracę mojego najlepszego starszego brata.

- Nie stracisz mnie. Na pewno - obiecał. - Poza tym Mary jutro wraca do domu. Rozmawiałem wczoraj o tym z Maxem.

Nawet nie pomyślałabym, że właśnie o tym rozmawiali wczoraj wieczorem.

- Jak to? A co z tobą - zmartwiłam się, bo nie chcę, żeby Jake był smutny.

- Mary nie mieszka daleko. Więc będę ją czasami w wolnym czasie odwiedzał. Poradzę sobie.

- M...m..mogę z tobą? - niepewnie się spytałam.

- Jesteś pewna? Bo wiem, że raczej nie przepadasz za Mary - odpowiedział.

- Spróbuję się z nią zapoznać, w końcu to też dziewczyna - mówiąc to, udało lekko mi się uśmiechnąć.

Po tej rozmowie rozmawialiśmy jeszcze trochę, a potem Jake najwidoczniej niósł mnie do domu, bo obudziłam się około szesnastej w moim łóżku, a na szafce nocnej zastałam karteczkę:

,,Nawet jeśli ostatnio oddaliliśmy się od siebie, to mam nadzieję, że nadal chcesz, żebym był twoim dobrym starszym bratem,,

***************************************************************************************************

Wszystkie opinie mile widziane :)

Być wilkołakiemDonde viven las historias. Descúbrelo ahora