Nadmiar prawdy.

102 6 0
                                    

Od razu po naradzie z członkami zarządu, mianowałem Micha na odpowiedzialnego za zdobywanie informacji. Nie minął tydzień, a już zdobył wiele cennych wiadomości.

Między innymi ustalił, że za ataki odpowiedzialna jest jakaś nowa grupa. Dlaczego próbowali na nas zrzucić problemy z tym związane, pozostaje jeszcze zagadką.

Udało mu się też dowiedzieć, że grupa ze śląska nie ma do nas żadnych pretensji. Jakimś cudem wiedzieli, że to nie my. Przez ich pewność zastanawiałem się czasami, czy nie mam w swoich szeregach kreta.

Przy tylu ludziach nie było by to łatwe do sprawdzenia, było nas teraz łącznie 127 osób.

Po naradzie pojechałem z Agatą nad jezioro w Wirowie. Kiedyś często przyjeżdżałem tu z Martą i Moniką. Zapewne dlatego przyjeżdżałem popływać wyłącznie tutaj. Mam sentyment do tego miejsca. Na plaży rozebraliśmy się do pływania. W moim przypadku strojem były krótkie spodenki, a w jej czarny dwu częściowy strój.

Rozłożyliśmy ręczniki i zostawiliśmy na nich ciuchy wraz z całą zawartością.

Było w nich trochę cennych przedmiotów, takie jak telefony czy platynowa bransoleta, ale kto przy zdrowych zmysłach chciałby mnie okraść? Zresztą nie było na plaży zbyt wielu ludzi, choć jak na godzinę osiemnastą nie było ich też specjalnie mało.

Wskoczyliśmy do wody i przepłynęliśmy kawałek. Muszę przyznać, że moja córka bardzo dobrze pływa.

- Do drugiej boji i z powrotem do drabinki. - rzuciła wypływając w wgłąb jeziora.

Zdecydowanie nigdy nie należałem do najgorszych pływaków. Pozwoliłem jej na uzyskanie pięciometrowej przewagi i popłynąłem kraulem przed siebie. Gdy nawracałem przy boji, płynęliśmy już przy sobie. Nie dałem jej satysfakcji z wygranej, wyprzedziłem ją o kilka metrów i dopłynąłem do ,,mety" jako pierwszy. Nasz wyścig powtórzyliśmy jeszcze trzy razy, po przegraniu czwartego, Agata nie miała siły na dalszą rywalizację. Postanowiliśmy położyć się na ręcznikach i chwile odpocząć. Leżąc złapałem odruchowo za telefon, co prawda nie planowaliśmy na dzisiaj żadnych akcji, ale nasz nowy wywiadowca co chwile dostarczał nam najróżniejsze informacje.

Na wyświetlaczu były trzy nowe, nieodebrane połączenia. Bez chwili namysłu wybrałem nieznajomy mi numer i oddzwoniłem. Po dwóch sygnałach usłyszałem dziewczęcy głos.

- Zadzwonię za piętnaście minut, wtedy odbierz. To ważne. - usłyszałem w słuchawce.

Głos należał do młodej dziewczyny, z pewnością młodszej od Agaty.

- Kto to był? - spytała mnie zaciekawiona córka.

- Wydaje mi się, że to pomyłka - odpowiedziałem.

Może byłem nałogowym podrywaczem, ale ona jest z zdecydowanie za młoda na jakąś dawną znajomą - zażartowałem w duchu.

Zapomniałem o telefonie i przyłączyłem się do wymyślonej przez Agatę gry.

Jej zasady były bardzo proste, wyszukiwaliśmy osoby, czasem całe rodziny i zastanawialiśmy się, do jakiej pracy zostali stworzeni. Nie byliśmy przy tym zbyt mili, ale trzeba było rozładować tą codzienną dawkę chamstwa.

- Co myślisz o tej dwójce? - zapytałem pokazując na małżeństwo siedzące wraz z nastoletnią córką.

- Mężczyzna emerytowany saper, a kobieta to nauczycielka matematyki. - odpowiedziała dużo szybciej niż zwykle.

- Skąd taki pomysł? - dopytałem. Wcześniej nie padały takie zawody.

- Uczyła mnie matmy w pierwszej gimnazjum. - wyjaśniła.

Wataha - Historia ,,Dobrej Mafii"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz