19

4.4K 302 8
                                    

Po wspólnej kolacji wigilijnej mama zaczęła zanosić desery na stół, a tata poszedł otworzyć drzwi dla sąsiadów, którzy przybyli na czas.
Mama pomogła pani Chloe zanieść ciasta, które przyniosła. Wszyscy zaczęli ze sobą rozmawiać i widać, że rodzina od razu polubiła panią Chloe i jej męża.
Siedziałam przy stole, unikając wzroku Jamiego, który bacznie mnie obserwował.
Ojciec, zaskakując wszystkich, oznajmił, że czas na składanie życzeń, czego nie zrobiliśmy wcześniej.
Dał każdemu kawałek, po czym najpierw sam udał się do mamy. Niechętnie podniosłam się z krzesła, szukając, do kogo mogłabym udać się jako pierwsza. Przede mną stanął sąsiad, z uśmiechem na ustach.

— Więc tak... — zaczął Jamie. — Wiem, że nie jestem idealny, dlatego życzę ci, abyś wytrzymała ze mną jeszcze trochę. — Zaśmiał się. — Mam nadzieję, że myślałaś nad moimi słowami i dasz mi wkrótce odpowiedź. A teraz, wesołych świat, sąsiadko — dokończył, przytulając mnie.

— Dziękuję Jamie. Ja życzę ci, żebyś zawsze był szczęśliwy, zdrowy i mniej irytujący niż jesteś zazwyczaj. Wesołych.

— Okay — mruknęłam na odchodne, kierując się do Matthew, któremu życzyłam szczęścia z Zoe.

Potem złożyłam życzenia tacie, mamie, wrednej siostrze, kuzynowi, wujowi, cioci i rodzicom Jamiego. Nie mogłam znaleźć kuzynki, jak się okazało później, składała najdłuższe życzenia mojemu sąsiadowi. Jak nie Valerie, to teraz ona się do niego przyczepiła. Podeszłam do nich, a Wendy z chytrym uśmieszkiem odeszła.

— Co za głupie dzieci — westchnęłam, ciągnąc go do jadalni, gdzie wszyscy już zasiedli do stołu.

Szatyn tylko się zaśmiał. Usiadłam obok Nathana, a Jamie obok mnie. Naprzeciwko mnie siedziała Valerie, a Jamiego Wendy. Jej wzrok oznaczał wszystko, dosłownie. Nie sądziłam, że wuja Taylor ma taką odważną córkę. Jakby mogła, to by się na niego rzuciła.

— Zaraz jej przyłożę — szepnęłam do Biezlesa.

— Jesteś o mnie zazdrosna sąsiadko?

— Nie jestem zazdrosna — fuknęłam.

— Wcale. — Uśmiechnął się, ukazując rząd idealnie białych zębów. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.

— Wiesz, gdybyś zgodziła się zostać moją dziewczyną, nie byłoby problemu, a tak, wciąż jestem singlem, pamiętasz?

— Jedzcie, a nie gadacie! — krzyknęła rodzicielka, po czym od razu z szatynem zabraliśmy się za nakładanie ciasta na talerzyk.

Na końcu przyszedł czas na prezenty. Najpierw chciałam wręczyć Jamiemu. Podałam mu pudełko, w którym był super śmieszny czerwony sweter w renifery, zestaw perfum Calvina Kleina, które są cudowne i zegarek od Korsa.

— Proszę — oznajmiłam, podając mu prezent.

— Dziękuję, to dla ciebie. — Podał mi dość duże pudełko, uśmiechając się promiennie.

— Dziękuję Jamie.

Wręczyłam prezenty jeszcze reszcie rodziny. Każdy dał każdemu coś i mogliśmy zająć się sobą. Dorośli usiedli na kanapie w salonie przy kominku, oglądając film, pijąc wino i otwierając prezenty. Matthew zniknął u góry w swoim pokoju, tak, jak Valerie. Razem z Jamiem udaliśmy się do mojego pokoju. Usiedliśmy na moim łóżku, ciągle trzymając w dłoniach prezenty.

— Otwórz pierwszy.

Chłopak pokręcił z rozbawieniem głową, otwierając pudełko. Widząc zawartość, zaśmiał się.

— Dziękuję Peny, cudowny sweterek, mój ulubiony kolor. — Uśmiechnął się. — Kocham te perfumy. Dzięki, a teraz twoja kolej — powiedział zadowolony.

Give Me A ReasonWhere stories live. Discover now