Rozdział 2.

1.2K 142 33
                                    

Raz po raz odczytywała słowa na ekranie swojego telefonu. Jedno zdanie, zaledwie cztery wyrazy. Bierzemy ślub, zorganizuj go. Uczucie, które jej towarzyszyło, spokojnie można było przyrównać do grypy żołądkowej czy porannych mdłości kobiety w ciąży. Czuła się trochę tak, jakby dostała w twarz i ktoś kopnąłby ją w brzuch. Zaczęła szybciej oddychać, jakby próbowała się uspokoić. Jeszcze pół godziny temu nie sądziła, że coś będzie w stanie zepsuć jej humor dzisiejszego dnia. Nie wiedziała jeszcze wtedy, że dostanie tak dołującą wiadomość. Ukryła twarz między kolanami, żeby szybciej się uspokoić, ale wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała odpisać. Zacisnęła powieki i wzięła jeszcze dwa głębokie wdechy, zanim uniosła głowę. Drżącą dłonią sięgnęła po telefon, napisała wiadomość i kliknęła „wyślij". Kiedy przyszedł raport doręczenia, wiedziała, że już nic nie zmieni. Powoli podniosła się z podłogi, chociaż nogi wciąż jej drżały. Ile tak siedziała na ziemi? Pięć minut, dziesięć, godzinę? Czuła, że już się spóźniła na zajęcia, ale mimo wszystko sięgnęła po swoją torebkę, wyciągnęła klucze i wyszła z domu.

Droga na przystanek autobusowy dłużyła jej się niemiłosiernie, a głowę zaprzątały jej myśli związane z poranną wiadomością. Osoby, które do tej pory uważała za najbliższe swojemu sercu, zadały jej bolesny cios prosto w serce. Mateusz był jej najlepszym przyjacielem od paru lat. Nie rozmawiali codziennie, a mimo wszystko potrafili zrozumieć się bez słów. Nie wiedziała nawet kiedy z przyjaźni to wszystko zamieniło się, przynajmniej z jej strony, w coś więcej. Już nie myślała o nim w kategorii najlepszy przyjaciel, ale raczej w kategorii ktoś, kto może zostać drugą połówką jabłka. Ola była romantyczką, więc każdy bardziej spoufalony gest sprawiał, że szukała w nim podtekstu do związku. Wiedziała, że prędzej czy później może się na tym przejechać, ale wtedy, kiedy zaczynała tak myśleć, nie zastanawiała się nad całą resztą. Aż do tego feralnego dnia, gdy przedstawiła Mateuszowi swoją najlepszą przyjaciółkę, Weronikę. Myślała, że może na nią liczyć, zwłaszcza wtedy, kiedy powiedziała jej, że chyba chciałaby związać się z Mateuszem. To byłby jej pierwszy poważny związek. Byłby.

Z bezsilności zacisnęła dłoń w pięść, mijając piekarnię. Do przystanku została jej tylko chwila, jeszcze jeden zakręt. Wspomnienia i wydarzenia, o których zwyczajnie chciała zapomnieć, teraz powróciły ze zdwojoną siłą. Wciąż była na siebie wściekła za to, że tak zwyczajnie pozwoliła zniszczyć komuś więź między nią, a jej byłymi już przyjaciółmi. Weronika szybko zakręciła się wokół Mateusza. Była w jego typie – wysoka i szczupła blondynka, trochę trzpiotowata. Lubił takie, a ona, mimo iż dobrze zdawała sobie z tego sprawę, przedstawiła ich sobie. Jak teraz o tym myślała to czuła, że sama jest sobie winna. A jednak... przecież żadne z nich nigdy nie chciało brać ślubu! Co więc się zmieniło? Co sprawiło, że oboje zmienili zdanie? Dlaczego tak nagle postanowili wziąć ślub? Odpowiedź na to pytanie nagle ugodziła ją w tył głowy, jakby ktoś uderzył ją obuchem. Torebka wypadła jej z ręki, a cała jej zawartość rozsypała się po chodniku. Szybko schyliła się, by pozbierać rzeczy, szybko mrugając, żeby przypadkiem się nie rozpłakać.

- Boże, to oczywiste. Musi być w ciąży – jęknęła sama do siebie, w nerwach wrzucając piórnik i portfel do torebki. Wyprostowała się i znowu zamrugała. Nagle okazało się, że Mikołaj nie istnieje i jest tylko wymysłem rodziców, a słodki Zajączek Wielkanocny to tak naprawdę krwiożerczy stwór pragnący świeżego mięsa. Palcami przeczesała włosy i po raz pierwszy od bardzo dawna wolała nie iść na zajęcia. Wyciągnęła z torebki telefon i napisała SMS-a do Magdy, z którą chodziła na zajęcia.

Nie dam rady dzisiaj przyjść. Mogę notatki?

Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Magda się zaniepokoi. Ola chodziła na zajęcia zawsze, chyba że miała naprawdę dobry powód, by tego nie robić, jak złamana noga czy zapalenie płuc. Do tej pory nie była na zajęciach tylko dwa razy – raz właśnie z powodu choroby, przez którą wylądowała na tydzień w szpitalu i raz, kiedy miała ślub kuzynki, który zresztą sama organizowała. Teraz jednak była cała i zdrowa, ale jednak nie zamierzała tam iść – czuła, że w każdej chwili może się rozpłakać, chociaż już dawno nie zalała się łzami. Nie umiała tego zrozumieć. Dlaczego akurat oni? O ile mogła zrozumieć Mateusza, bo chłopak nawet nie zdawał sobie sprawy z jej uczucia do niego, o tyle nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że Weronika, jej najlepsza przyjaciółka z dzieciństwa, była zdolna do czegoś takiego. Oznaczało to tylko tyle, że znowu zaufała i znowu się na tym przejechała. To było dosyć dołujące.

Powoli ruszyła do pobliskiego parku. Wiedziała, że musi się przejść, uspokoić, a tam raczej na nikogo nie wpadnie. Przynajmniej miała nadzieję, że o tej porze nikt znajomy nie będzie tam chodził. Ledwo zdążyła dojść do pierwszej ławki, jak dostała odpowiedź od Magdy. Zanim ją przeczytała czuła, że dziewczyna będzie trochę spanikowana. Przez te kilka miesięcy znajomości zdążyła ją już całkiem dobrze poznać, no i bardzo polubić.

Notatki to żaden problem, ale powiedz, co się dzieje? Jesteś w szpitalu? Mam przyjechać? Przywieźć coś? Stało się coś poważnego? Jesteś ranna? Miałaś wypadek? Ola, martwię się!

Mimowolnie uśmiechnęła się do ekranu telefonu. Wiedziała jednak, że jeśli za moment jej nie odpowie to Magda zdolna jest zacząć dzwonić do niej, a później wydzwaniać do wszystkich jej znajomych, pobliskich szpitali i na policję. Mijało się to z celem i niepotrzebnie by się stresowała, więc wysłała kolejną wiadomość do dziewczyny i ruszyła przed siebie.

Biorą ślub. Muszę... Jakoś muszę się ogarnąć.

Nie widziała powodu, by okłamywać dziewczynę. Niedługo wszyscy się dowiedzą, że Mateusz i Weronika biorą ślub. Już widziała te wszystkie spojrzenia pełne współczucia i od razu robiło jej się niedobrze na samą myśl o tym. Nienawidziła współczucia.

Przeszła jeszcze kawałek, zanim dostała odpowiedź od dziewczyny. Spojrzała na telefon i mimowolnie się uśmiechnęła. Magda była prostą, bezpośrednią dziewczyną. Prawdopodobnie za to Ola tak bardzo ją polubiła. Bo nie udawała kogoś kim nie była.

O kur... No pięknie. Wieczorem u mnie, nawet nie próbuj się sprzeciwiać. Trzymasz się?

Chwilę tylko zastanawiała się nad odpowiedzią. Nie wiedziała czy teraz powinna skłamać czy powiedzieć prawdę. Wybrała mniejsze zło.

Tak. Jest OK. Do wieczora! ;)

Chciała, żeby było dobrze. Ale nie było.



Z miłością jej nie do twarzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz