Nie płacz Mel, ja tylko cię kocham

9K 518 16
                                    

Miną tydzień od tego pamiętnego zdarzenia. Lekarze uznali że z dnia na dzień będzie coraz gorzej. Nie da mi się już pomóc. Umrę. Tata wyjechał z mamą i jej facetem szukając dla mnie pomocy. On ma więcej nadziei niż ja. Wszyscy uznali że lepiej będzie jak pozostanę w szpitalu. Mi to bez różnicy. Czy tu, czy tam, i tak umrę. Dzień jak dzień. Ja z gorąca czekoladą przed książką pełną słów ubrana w szpitalną sukienkę. Przez ten tydzień zdążyłam się przyzwyczaić. Tata dzwoni do mnie codziennie po kilka razy, żeby pogadać. Jakoś ten czas mija. A, jeszcze Will... przychodzi do mnie codziennie. Robimy jakieś śmieszne filmiki, oglądamy coś ciekawego na moim laptopie, opowiadamy sobie jakieś ciekawego historie. Jest świetnie. Gdy by nie fakt że każdego cudownego dnia, umieram. Budzi mnie z transu wibracja mojej komórki. Patrzę na wyświetlacz. Selen. Nie odbieram. Jej jeszcze nie powiedziałam. I nie wiem kiedy powiem. Boję się jej reakcji. Podnoszę wzrok gdy drzwi zostają otwarte. Stoi w nich Will z szaleńczym uśmiechem. Zdziwiona i lekko zaniepokojona odkładam książkę patrząc na niego czujnie. Szybkim krokiem rzuca się na łóżko i przyciąga mnie do siebie.
-Wiesz... - kręcę szybko głową
-Nie!- patrzy na mnie zdziwiony
-No to się dowiesz. Słyszałem że jutro o 20 jest bal przebierańców. Pomyślałem że ty o wielka pani łóżka szpitalnego zechcesz pójść ze mną? - zapytał robiąc wielkie oczy próbując zrobić słodką minę. Komicznie to wyglądało. Więc zaczęłam się śmiać.
-Jasne...
-No to super! Może ubierzesz się za króliczka playboya? -zapytał z głupkowatym uśmieszkiem.
Zakrztusiłam się czekoladą w wyniku czego zaczęłam się cała trząść. A gorący napój znalazł się na podkoszulce Willa. Sykną i spanikowany zdjął ją klnąc na cały szpital. I wtedy zobaczyłam jego zajebistą klatę. Naprawdę zajebistą. Przede mną stał bez koszulki Will Black! Chyba zauważył że się na niego gapie bo pokręcił głową ze śmiechem
-Czyżby Melody się podnieciła na widok mej klaty? No nie ładnie... a na dodatek się czerwieni... jest coś na rzeczy...- schowałam twarz w poduszkę
-Głupek...- mruknęłam kryjąc zażenowanie
-I nie ubiorę się za żadnego króliczka.- odparłam wciąż twarzą w poduszce. Poczułam jego oddech na karku. Taki gorący. Po moim ciele przeszyły dreszcze.
-Na pewno?- wyszeptał mi do ucha, tym niskim zmysłowym głosem
-NA PEWNO!- walnęłam go poduszką w twarz i wstałam. Za szybko. Na szczęście na ziemi leżał miękki dywan i to na niego upadłam. Will szybko pomógł mi wstać. Jego oczy mówiły "Martwię się". A jego spokojny wyraz twarzy, lekko napięty, ledwo powstrzymywał się od pokazania poczucia winy. Pochylał się nade mną kiedy kład mnie z powrotem na łóżko. Przyciągnęłam go do siebie i objęłam nogami w pasie. Uśmiechnęłam się do niego złośliwie.
-I co teraz? Nie uciekniesz!- choć mówiłam to żartobliwie on wciąż pozostał poważny. Trochę mnie to przeraziło. Nie powiem że nie. Jego oczy wypatrywały się prosto w moje.
-Wcale nie zamierzam- i mnie pocałował.

***

-DO CHOLERY MEL!!! CZEMU CIĘ NIE MA W SZKOLE, W DOMU I CZEMU JA NIE WIEM GDZIE JESTEŚ?!- gdy odebrałam telefon (niech każdy domyśli się od kogo) już wiedziałam że nie mogę tego przez cały czas ukrywać. Muszę jej powiedzieć. Ma prawo wiedzieć.
-Selen, nie wiem jak to powiedzieć, może wytłumaczę ci to... w szpitalu?- na początku nic nie mówiła. W słuchawce nastała cisza. Wielka i przerażająca cisza.
-Którym szpitalu? Tym przy ulicy WeelSenter? (wymyślałam)- westchnęłam cicho
-Tak. Tym. Mogę cię o coś prosić?- zapytałam wstając z łóżka i podchodząc do kufra mojej siostry
-Jasne- otworzyłam go i pierwsze co zobaczyłam to multum ubrań, a wśród nich to, czego szukałam. -Przynieś sobie ubrania. Na bal. Wiesz jaki. I kosmetyki. Dziś nadszedł dzień w którym trzeba zaszaleć.

***

Po godzinie płaczu (moim i Selen) zaczęłyśmy gadać na poważnie. Rozmawiałam z nią o Willu. Było bardzo zaskoczona. Naprawdę bardzo. Ale pomijając to. Właśnie wysiadamy z taksówki i ruszamy w stronę mini pałacyku. Właśnie w nim, odbywa się bal. Selen ubrała się jak elf. Założyła na uszy szpiczaste sztuczne uszy(boże, jak to brzmi), a na siebie ubrała zieloną podkoszulkę (strasznie obcisłą) i zieloną spódnicę do kompletu na szelki. Związała włosy w długi warkocz( ma tak długie, rudę włosy, że pod odpowiednim światłem wydają się czerwone) i zarzuciła go sobie na ramię. I ten makijaż! Wyglądała jednocześnie tajemniczo jak i seksownie. Weszłam na schody sama, bo Sella poszła się przywitać se swoim chłopakiem, Justinem. Stanęłam w drzwiach i złapałam parę głębszych oddechów. Będzie dobrze, nie wyglądam jak dziwadło. Chyba.
Otworzyłam drzwi a kiedy lekko zaskrzypiały na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Nie wiem czego, ale jestem potwornie przerażona. Dobra. Koniec tego. Ruszam!
Weszłam szybkim krokiem do małego korytarza, a dalej już widziałam drzwi na sale balową. Ruszyłam w ich stronę niepewnie. Już byłam w połowie gdy naprzeciwko mnie drzwi zostały otworzone. Chłopak w drzwiach szybko je zamkną by po chwili skupić na mnie wzrok. Ma czarne włosy, jak smoła, nie, jak skrzydła kruka, a oczy jak dwa węgielki. Równie czarne. Na głowię jego lśni wielka korona, a na siebie nałożył starodawne szaty księcia. Will. On też mi się przyglądał. Z wrażenia aż upadło mu berło, co mnie rozbawiło i zaczęłam się śmiać. Miałam na sobie różowo-białą wielką sukienkę (mówię wielką bo naprawdę jest wielka) składa się ona z wielu warstw. I mam dodatkowo jeszcze włosy podkręcone opadające mi falami na plecy i ramiona. Ta sukienka jest na gorset więc trudno w niej oddychać. Ale przyzwyczaiłam się do gorsetów, bo często je noszę. Na nogi nałożyłam białe szpilki. A na głowę, wielkości męskiej dłoni, pozłacany diadem. Ukłoniłam się osobie przede mną z lekkim uśmiechem
-Witaj książę, piękną mamy dziś pogodę, nie sądzisz?- zapytałam lekko teatralnie. Chłopak już obudził się z transu i też się pokłonił
-Zgadzam się księżniczko, aczkolwiek chciałbym zauważyć iż jest trochę pochmurno.- odparł z radością podając mi ramię. Przyjęłam je z godnością, ledwo powstrzymując okrzyk ulgi, z powodu że nie muszę iść na salę sama. Gdy weszliśmy zauważyliśmy wiele ludzi. Wszyscy byli za coś ubrani , np za batmana, supermana, kota, psa, krowę... świnię? Okej. Wolę nie kontynuować... oczywiście, ja i Will staliśmy się głównym celem obserwacyjnym, ale szybko się przyzwyczaiłam. Nagle Will wziął mnie na ręce i staną ze mną na stole. Nie mogę uwierzyć! Co za idiota! Patrzy się na mnie jakby na coś czekał. Isię doczekał. W tle puszczono piosenkę, bardzo powolną, idealną do tańca.
-Jak chciałeś zatańczyć, mogłeś poprosić, a nie wznosić mnie siłą na stół...- odparłam kręcą głową i lekko zmieszana wzrokiem ludzi położyłam mu ręce na ramiona i zaczęłam się lekko kołysać w rytm piosenki. Chłopak westchną i położył mi dłonie na talii.
-Jakbym zapytał to byś się nie zgodziła.- odparł a ja ze zdziwieniem przyznałam mu rację.
-Will?- zapytałam go lekko zaniepokojona a on szybko zareagował i obrócił mnie dookoła
-Hmm?- odparł patrząc na mnie czujnie i przenikliwie
-Co zrobisz, gdy umrę?- zapytałam go klnąc się na swoją bezpośredniość. Uśmiechną się smutno. Jakby spodziewał się tego pytania.
-Nic.- wyszeptał cichutko do mojego ucha. Zabolało. Tak jakby go nie obchodziło że umrę. Z moich oczu zaczęły spływać łzy. Chłopak wytarł je grzbietem dłoni nie pozwalając mi uciec
-Nie płacz Mel, ja tylko cię kocham. Uwierz, w bardzo złym sensie. zrozumiałaś moje nic. Naprawdę.
-A w jakim sensie miałam te "nic" zrozumieć?- zapytałam buntowniczo. Chłopak westchną i popatrzył na mnie wzrokiem "nie chcę o tym rozmawiać"
- Dowiesz się.- odparł ściągając mnie ze stołu i prowadząc ku wyjściu.
-Nie dowiem się, skoro umrę.- chłopak się zatrzymał się w wyniku czego na niego wpadłam
- Dowiesz się...- sykną w moją stronę i wyszedł na dwór. Zostawiając mnie samą w tym przerażającym korytarzu. I nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło mi się słabo i upadłam. Krztusząc się powietrzem. Nie mogąc oddychać myślałam o oczach które tak bardzo kocham. I które mnie przed chwilą zostawiły. Upadłam na kolana, próbując zawołać pomoc, ale nie miałam tyle sił, i upadłam na twardą jak kamień ziemie. Walczyłam z powietrzem i sennością, ale tak jak przewidział lekarz, przegrałam.



Bad PrinceWhere stories live. Discover now