Rozdział 1

81 12 0
                                    

Wszystko zaczęło się pół roku temu. Na Ziemi pojawiły się nagle dziwne, podobne ludziom istoty, które wypowiedziały nam wojnę. Kraje z całego świata zjednoczyły się w walce przeciw nim, lecz z jakiegoś powodu były one odporne na wszystkie nasze bronie. W trakcie niezliczonych bitew podczas, gdy my traciliśmy tysiące ludzi, po stronie obcych padało zaledwie pięć lub sześć istot.

Tak więc, przejęcie władzy przez istoty było nieuniknione. Nazywano je Upadkiem, po którym już nic nie było takie same. Wszędzie krajobraz usiany był zniszczonymi przez wojnę domami. Nieliczne, które stały w całości padły ofiarą wandalizmu i wyglądały w niektórych przypadkach nawet gorzej, niż te zniekształcone ładunkami wybuchowymi.

Ludzie, których znałam zostali wywiezieni do innych miast, ogrodzonych najczęściej murami i patrolowanych 24 godziny na dobę. Takich miejscowości jak ta, w której się znajdowałam było zaledwie kilka. Umieszczone zostały tam osoby, z różnych wiosek mających za zadanie zarabiać na wywiezione rodziny, w innym przypadku pozbywano się ich.

Niektórzy dostosowali się do nowej sytuacji i uczciwie zarabiali, wykonując różne prace, lecz niestety większość postanowiła okradać, bądź zabijać, by zdobyć to co potrzebne.

O tak, głównie dlatego dzisiejsze czasy stały się niebezpieczne. Mało brakowało, a również ja stałabym się prześladowcą. Początkowo chciałam do nich dołączyć, bowiem ze zdobytymi umiejętnościami stałabym się najlepszym złoczyńcą w mieście, a pieniądze same wpływałyby do kieszeni.

Przed takim losem uratował mnie Zenon . Był to starszy mężczyzna, koło trzydziestki, który posiadał kontakty wszędzie, dosłownie wszędzie. Ciągle kojarzył mi się z szefem mafii, ale zdawał się być milszy.

Przez milszy mam na myśli, iż nie groził i nie zabijał, przynajmniej z tego co wiem. Szacunek zdobywał innymi metodami, co nie czyniło go mniej groźnym. Zawsze lepiej było mieć go po swojej stronie, niż mu się narażać.

Zarabiałam u Zenona sprzedawaniem informacji. Moje umiejętności wywiadowcze znakomicie nadawały się do śledzenia i podsłuchiwania mieszkańców, a jego praca wręcz mogła służyć jako przykład, który udowadniał słuszność powiedzenia: 'wiedza to władza', dlatego też niezwykle szybko zawarliśmy układ.

Mimo zapewnionej pozycji społecznej i finansowej, nienawidziłam swojego życia. Każdego ranka nawet przed podniesieniem powiek dopadał mnie smutek, rozpacz i zrezygnowanie. Bezustannie czułam również lęk o rodzinę i o dalsze losy rasy ludzkiej. Cała sytuacja wydawała się beznadziejna.

Nazywam się Naomi i w wieku osiemnastu lat ciągle próbuję odnaleźć się w tym totalnym chaosie.

*

Wieczorem, szukając Zenona, weszłam do podupadłej, mocno zaniedbanej knajpki. Mimo tak marnego stanu, w jakim była, ludzi tu nie brakowało, a to ze względu na walki urządzane co miesiąc na ringu, który zajmował większą część gospody.

Gangi uliczne, jakie powstały po Upadku ciągle ze sobą rywalizowały. Przenieśli oni jednak swoje sprzeczki na widok publiczny, zdobywając pieniądze od żądnych przemocy widzów oraz czynionych przez nich zakładów. Stawka za wygraną była naprawdę spora, dlatego też wszyscy traktowali walki na poważnie i co wieczór ćwiczyli na ringu mierząc się z przypadkowymi osobami. Ja omijałam ich szerokim łukiem.

Nie przepadałam za tymi agresywnymi dzikusami.

Już nie raz byłam świadkiem sytuacji, w których sprowokowani zmuszali do walki osoby zupełnie bezbronne pod groźbą o wiele gorszą niż sińce i krwiaki po walce. Gdyby tego było mało, to jeszcze najczęściej takimi ofiarami stawały się dziewczyny, ponieważ wstawieni chłopcy uważali jakąkolwiek odmowę za obrazę.

Dla mnie facet bez szacunku dla kobiety, to facet bez honoru, a tacy mogą iść i spierdalać.

Płynnie lawirując pomiędzy kolejnymi ludźmi i stołami zmierzałam w stronę zaciemnionej części sali, gdzie zazwyczaj siadywał mój pracodawca. Właśnie go zauważyłam, siedzącego pomiędzy dwoma stolikami i chcąc do niego jak najszybciej podejść, gwałtownym zwrotem ramion w lewo, przez przypadek o kogoś zahaczyłam.

Pech chciał, iż był to jeden z wcześniej wspomnianych dzikusów. Jakby tego było mało, to wokół zebrani byli akurat jego znajomi, którzy teraz z agresją się we mnie wpatrywali.

- Słonko, właśnie wygrałaś wejście na ring - Powiedział nieco szczupły, brązowowłosy chłopak, chwytając mnie za ramię.

- Przepraszam, popchnięcie było niechcący, po prostu bardzo mi się spieszy i cię nie zauważyłam.

- Cóż mamy problem. Bo wiesz, albo staniesz ze mną do pojedynku albo rozliczysz się na dworze z moimi kumplami.

Nie chciałam z nikim się bić, nie lubiłam zwracać na siebie uwagi, dlatego w poszukiwaniu ucieczki z resztką nadziei rzuciłam okiem na drzwi wyjściowe. Niestety były one już obstawione przez jakiegoś postawnego goryla, który bacznie obserwował całe nasze zajście.

No super, dlaczego, gdy tylko gdzieś się ruszę to trafia mi się coś takiego? Nienawidzę mojego życia.

Nieco zrezygnowana pozwoliłam poprowadzić się wojownikom w stronę ringu i szatni, znajdujących się tuż obok. Coraz bardziej zaczynałam się nakręcać, a pod nosem szeptałam barwne przekleństwa pod ich adresem . Podczas przygotowania do walki cała aż kipiałam ze złości. Przy rozciąganiu i rozgrzewaniu moich mięśni ciskałam gromami z oczu na wszystkie strony, w pewnej chwili, gdy jakiś niewiele młodszy ode mnie chłopak spotkał się ze mną wzrokiem, z przerażenia aż odskoczył i czym prędzej się ode mnie oddalił.

Dobra, chcą walczyć? To ja im pokażę, co to znaczy zadzierać z dziewczynami.


-------------

Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać na następny fragment, ale w szkole ostatnio strasznie dużo się działo. Mam nadzieję, iż ciąg dalszy podoba Wam się bardziej niż mi...;_;  osobiście uważam, że mógł być lepszy :/ ale, jeżeli się spodobało, zachęcam do komentowania i gwiazdkowania, chętnie poznam Wasze opinie ;)

pozdrawiam gorąco :D    ~ Dreamer























Dziedzictwo Czarnej PelerynyOnde histórias criam vida. Descubra agora