10. Niespodzianka

195 17 3
                                    

*Jenny*


Siedziałam w kącie ciemnego pokoju, podkulając nogi do siebie. Pomieszczenie było puste, całkowicie puste. Po jednej stronie znajdowały się niewielkie drewniane drzwiczki. Na ścianie równoległej do nich przez malutkie okienko wpadała jasna łuna księżyca. Betonowa podłoga była zakurzona i brudna.

Moje ręce były skrępowane niegrubym sznurkiem. Miałam na sobie szary męski sweter, który nawet w tej ciemności wyglądał na przybrudzony. Rękawki były ciasno podwinięte, a przód wysmarowany czymś, jakby świeżym błotem. Straciłam czucie w palcach, krew ledwo przepływała przez nadgarstki, a węzeł na pętli nie chciał puścić mimo wielu szarpań.

Nie miałam pojęcia jak się tu znalazłam. Ostatnie co pamiętałam to rozpływający się obraz salonu Rascala. Gdy się obudziłam, leżałam już w tym pokoju z związanymi rękoma cała zesztywniała. Zapewne to on mnie tu przyniósł. Musiałam tu leżeć nieprzytomna przez dobrych parę godzin, albo i paręnaście sądząc po obolałym ramieniu. Minęło już trochę czasu, w którym siedziałam i czekałam na cokolwiek. Z zewnątrz nie dochodziły żadne dźwięki. Panowała błoga cisza. Jak w grobie.. Heh chociaż w mojej obecnej sytuacji to mi do niego niedaleko.. Po tej myśli ogarnął mnie smutek. Nie miałam pojęcia co mnie czeka. Czas płynął niemiłosiernie wolno. Wydawało mi się, że minęła już godzina, ale pewnie to tylko 15 minut. W samotności łatwo traci się rachubę.

Ogarniałam wzrokiem ciemne ściany pustego pomieszczenia, gdy nagle z zamka drzwi wydobył się cichy brzdęk. Kluczyk przekręcił mechanizm i drzwi uchyliły się bezdźwięcznie. Zza nich do pokoju wszedł Rascal. Miał na sobie dalej te same czarne bojówki, a pod grubą czarną bluzą białą bokserkę. Srebrny nieśmiertelnik wisiał na szyi zdobiąc cały ten strój , a na jego twarzy widniał podejrzany uśmiech. Podszedł do mnie i stając nade mną wyciągnął prawą dłoń ku mnie. 

Przez chwilę wahałam się, czy podać dłoń i podążyć za nim, czy siedzieć i czekać na jego reakcję? Ostatecznie uniosłam dłoń, a on pochwycił ją od razu i pociągnął mnie ku górze. 

- Jak mówiłem, mam dla ciebie niespodziankę. - Owinął wokół mojej głowy pasek szorstkiego materiału pozbawiając mnie wzroku. 

Poczułam pociągnięcie dłoni do przodu i chcąc, nie chcąc ruszyłam w tą stronę. Przeszliśmy jakieś trzydzieści kroków skręcając po drodze parę razy. Kiedy stanęliśmy usłyszałam klik przekręcanego klucza w zamku po czym zaległa cisza. Jego dłoń puściła moją i po chwili na moje ramiona został nałożony ciężki materiał, zapewne koc. Po tym znów poczułam na nadgarstku jego uchwyt.

Chłodny powiew wdarł się do środka przez otwarte drzwi. Rascal przeprowadził mnie przez próg i poprowadził w nieznanym kierunku. Pod stopami czułam uginające się pode mną kępy trawy. Raz po raz strzelały deptane przeze mnie gałązki. Szliśmy dłuższą chwilę. Ziemia pod stopami stawała się coraz bardziej błotnista, a powietrze zimniejsze niż w pobliżu budynku.

Chłopak przyspieszył tempo na ostatnie paręnaście kroków. Zatrzymaliśmy się i nastała cisza. Starałam się dosłyszeć jakiekolwiek dźwięki. Skoro byliśmy w lesie, spodziewałam się cykania pasikoników, czy ćwierkania ptaków. Jednak zewsząd otaczał nas głuchy szum wiatru.

Przez materiał na oczach przenikały jasne światła. Kolorowe cienie tańczyły w ciemności przed moimi oczami. Nie wiedziałam czy to rzeczywistość, czy umysł zaczyna płatać mi figle. Dopiero po chwili spostrzegłam, że ręka chłopka zniknęła z mojego nadgarstka. Stałam samotnie nie wiedząc co się dzieje wokół mnie. Uniosłam nieznacznie związane ręce spod płachty ku głowie chcąc zdjąć opaskę z oczu. 

Kill me Aiden!Where stories live. Discover now