FIVE

2.3K 133 3
                                    

Rozmarzona spokojnie wracałam do domu.
W korytarzu zrzuciłam buty i zobaczyłam portfel z telefonem.
Odpaliłam internet wpisując Do jakiego czasu można wymiotować?
Odpowiedzi były niezadowalające:
-Góra 30 min,
-Odrazu po posiłku.
Kurwaa no!
Minęła już jakaś godzina od obiadu.
Zrezygnowana przebrałam się w spodenki z wysokim stanem, białą koszulkę i trampki.
Chwyciłam deskę, zabrałam pieniądze, telefon, słuchawki włożyłam w uszy.
Rzuciłam deskę na chodnik, jedną nogę postawiłam na niej, a drugą się odepchnęłam.
Ciągle przez myśl przechodził mi pamiętnik mamy.
Ciekawość spadła, może to faktycznie nie moja sprawa.
Zatrzymałam się przed sklepem i kupiłam worek cukierków.
Dalej popędziłam w stronę parku.
Zanim do niego dotarłam została juz tylko resztka.
Nagle jakiś dzieciak przeleciał mi przed nogami.
Nie chciałam w niego wpaść, dlatego zeskoczyłam na beton (niestety).
-Hej mała, chyba ktoś zadarł kolanka.
-Mia jestem. Cholera Alex ty mnie prześladujesz. Masz-przypomniałam sobie o długu.
-Zamiast tego, wolałbym, żebyś mnie pokochała, tak jak ja, od pierwszego wejrzenia-podał mi dłoń, wziął deskę-odprowadzę Cię.
-Strasznie mi nie dobrze-wskazałam palcem na torebkę ze słodkościami.
Puściłam się pędem w stronę krzaków. Włożyłam dwa palce do gardła, a ktoś w tyle przytrzymał moje włosy.
-Chcesz na barana?-zapytał zatroskany.
Schylił się, a ja bez słów na niego weszłam.
Nie ukrywam, bałam się cholernie, że spadnę.
Szedł powoli, prawie dostałam zawału, jak upuścił deskę i próbował na nią wskoczyć.
Powoli dochodziliśmy do domu.
-Dzięki, mogę zejść?
-Jasne.
-Zaprosiłambym Cię do środka, ale wybacz, dość kiepsko się czuję.
On tylko przytulił mnie mocno i odszedł.
Niebo się zachmurzyło, powoli zaczął kapać deszcz, a Alexa już nie było widać.
Zostało kilka dni do końca wakacji.
Każdy wyglądał tak samo.
Wstawałam, jadłam śniadanie, wymioty, obiad, znowu wymioty, kolacja, znów odwiedzałam łazienkę, prysznic i spanie.
Pogoda się pogorszyła, a ja nie miałam siły na nic.
Nawet na wstanie z łóżka.
Pro Mia to moja przywódczyni, za pierwszym razem było trudno, potem coraz łatwiej, a teraz bez problemu.
Troszkę schudłam i w kółko czytałam dziennik mamy.
Był nudny, weszła w niego rutyna. Ciągle tylko o tym, że nic nie jadła, robiło jej się słabo, ukrywała wszystko.
W międzyczasie złapał mnie katar i potworny kaszel.
Już prawie zasypiałam w ten piątkowy wieczór, gdy usłyszałam przekręcający się kluczyk w drzwiach.
Grając na zwłokę, udawałam, że śpię.
-Mia! Wróciliśmy.
-Pójdę sprawdzić, czy jest na górze-powiedział wujek-śpi-krzyknął, po czym dotknął mojego czoła-chyba ma gorączkę, Vera przynieś termometr.
Po chwili dziewczyna zjawiła się na piętrze.
Grając dalej udawałam, że się przebudziłam.
-Coś się stało, mieliście wrócić w niedzielę?
-Nie odbierasz telefonu, po prostu się martwimy.
-Przeziębiłam się i boli mnie głowa, chciałam odpocząć i wyłączyłam telefon.
-Masz-dał mi termometr
Chwilę później Vera wyrwała mi go z ręki.
-Niech to szlag, ma 39°. Połóż się. Jutro pójdziemy do lekarza.
Spokojnie zamknęłam oczy.
-Chcieliśmy Ci tylko powiedzieć, że zostaniesz ciocią-szepnął mi na ucho Dom.
Po tych słowach odpłynęłam w krainę snów.

Pro Mia |A.M.Q. (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz