2#

6.6K 252 9
                                    

-Dziękuję- odparłam,kiedy mnie podwiózł. I żegnając się bez zbędnych ceregieli wyszłam z auta. Widząc mnie Tomy,zrobił zdziwioną minę. Nie rozumiałam o co mu chodzi.
-Dlaczego masz minę,jakby Cię autobus przejechał? Nie potrafiłam zrobić nic innego,jak tylko roześmiać się. Kiwnęłam na niego ręką i skierowałam się do kuchni.
-Oj Tomy co mi ugotowałeś? Zrobiłam do niego maślane oczy. Poczochrał mnie po włosach i posłał uroczy uśmiech.
**********
Kiedy już zjadłam risotto,które przygotował mi kochany przyjaciel,usiedliśmy na kanapie z lampką wina.
-I jak Twoja klasa? Nie chciałam odpowiadać na to pytanie,ale nie miałam też zamiaru go okłamywać.
-No,jest tam taki Mike- zaczęłam,ale przerwano mi.
-Mhm.. Wyczuwam kłopoty- wtrącił mój przyjaciel. Poczułam,jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Wzięłam głębki oddech zanim dałam rade to z siebie wydusić.
-No kurde,bo on mi się podoba.. A nie powinien,zabraniają tego zasady obowiązujące w każdej szkole- wyrzuciłam z siebie. Tomy tylko poklepał mnie po plecach na znak,że rozumie. Chciałam zająć czymś myśli,dlatego zajęłam się przygotowywaniem materiału na jutrzejsze lekcje.
******
Następnego ranka wstałam o 6. Ubrałam czarne lateksowe rurki,białą bluzkę na ramiączkach i marynarke. Na sam koniec czółenka i torebka.
Wyjechałam z podjazdu moim czarnym SUV-em i skierowałam się w stronę szkoły. Powyciągałam swoje rzeczy i weszłam do pokoju nauczycielskiego.
-Dzień Dobry- wyrósł przede mną,jakiś mężczyzna,na oko 30 lat. Jasne włosy,okulary w ciemnych oprawkach i garnitur. Uśmiechał się do mnie.
-Aa dzień dobry- odwzajemniłam uśmiech.
-Mam na imię Daniel,fizyk- wyciągnął do mnie rękę.
-Amelia,literatyk- ucałował moją dłoń,jak na gentelmena przystało.
-Mam nadzieję,że dasz się zaprosić na kawę w trakcie lunchu- to miło z jego strony.
-Jasne,tymczasem ja lece- powiedziałam i poszłam. Niestety nie był w moim typie. O 7:55 weszłam do klasy i zaczęłam się rozkładać. Wyciągnęłam laptopa,notatnik i dziennik. O 8 wszyscy byli już na swoich miejscach,oczywiście z wyjątkiem jednej osoby. Chyba nie musze wam mówić kogo. Nie miałam zamiaru czekać na niego,żeby zacząć lekcje. I kiedy 5 minut później nadal się nie pojawił,a ja wpisałam mu już nieobecność i zajęłam się papierkową robotą. Równo o godzinie 8:10 zaczęłam lekcję i swój wywód. Wszyscy ucichli,nie słychać było nawet muchy. Uśmiechnęłam się i zaczęłam:
-No więc dzisiejszą lekcję zaczniemy od...- i nie zdążyłam dokończyć,bo przeszkodziło mi wtargnięcie do klasy. Mike wszedł z cwaniackim uśmiechem. Podparłam się pod boki i spojrzałam na niego-Myślałam,że wyraziłam się wczoraj jasno,względem moich wymagań do Was- nic nie odpowiedział- siadaj,porozmawiamy po lekcji- odprowadziłam go wzrokiem aż do ławki i dopiero wtedy kontynuowałam-Tematem naszej dzisiejszej lekcji jest Dante Alighieri i jego twórczość. Chciałam mówić dalej,gdy usłyszałam pomruk-Chcę nas pan zaszczyć jakąś błyskotliwą uwagą Panie Calvin? Mike spoważniał i wlepił we mnie swoje oczy.
-Owszem,czy to autor boskiej komedii? Dzieła zapełnionego namiętnością,erotyzmem i grzechami- zaimponował mi.
-Widzę,że masz jakieś pojęcie,Boska Komedia to jego najwybitniejsze dzieło i skoro już przy tym jesteśmy,proszę o przeczytanie go na następną lekcję.
-To znaczy na jutro? Usłyszałam niezadowolenie cycatej blondynki z przodu.
-Tak,wierzę,że da sobie Pani radę panno Davidson,chyba wszyscy potrafią czytać- po sali rozniósł się śmiech.
-A teraz proszę o skupienie,wracamy do tematu- otworzyli zeszyty i gdy usłyszałam pstrykające długopisy wiedziałam,że mogę zaczynać-Urodził się w 1265 roku we Florencji. Był włoskim poetą,filozofem i politykiem. Diedziną,którą się zajmował byłam poezja,a właśnie najważniejszym dziełem,które już wspomniałam jest Boska Komedia. Dante ze względów politycznych musiał opuścić swoje rodzinne miasto. przestał brać bezpośredni udział w walkach i wycofał się z czynnego życia politycznego. Kiedy w 1315 roku we Florencji ogłoszono amnestię dla więźniów politycznych, Dante na znak swojej niewinności nie skorzystał z niej i pozostał w Rawennie aż do śmierci w 1321 r. Boska Komedia jest więc dziełem napisanym na wygnaniu, a co więcej wygnanie to było źródłem jej powstania. Osobiste losy autora, rozgoryczenie sytuacją panującą w ojczyźnie, wszystko co go poruszało znalazło w dziele bezpośrednie odbicie- widziałam,jak męczy ich nadążanie ze mną,ale pochlebiała mi fascynacja,która pojawiła się na twarzach większości. Niestety z braku czasu,musieliśmy dokończyć lekcje jutro. Klasa opustoszała zostałam w niej tylko ja i Mike.
-Dlaczego się spóźniłeś? Zaczęłam rzeczowo. Usiadł na przeciwko mnie i przyglądał się badawczo.
-Bo wiedziałem,że zostawi mnie pani po lekcji- nie do końca rozumiałam co chce przez to powiedzieć. Nachylił się bliżej. Atmosfera zgęstniała.
-Co to ma znaczyć? Wstałam oburzona,podążał za mną krok w krok. Wyglądał obłędnie w jeansach,koszuli w kratke i narzuconym na nią czarnym swetrze. Aż zabrakło mi tchu.
-Jak długo chcesz udawać,że nie czujesz do mnie tego samego pociągu co ja do Ciebie?- zamurowało mnie.
Zbliżał się z każdym krokiem,a ja nie potrafiłam poradzić nic na rosnące we mnie pożądanie -Od kiedy jesteśmy na Ty? Uniosłam brwi. Chciał grać w ten sposób? A więc proszę bardzo,czas żebym to ja odbiłam pałeczke. Przybliżyłam się do niego,nasze usta dzieliły centymetey. Nachyliłam się i kiedy on już myślał,że go pocałuje ja szepnęłam:
-A teraz Panie Calvin proszę o wyjaśnienie mi pańskiego spóźnienia. Usiadłam za biurkiem ze zwycięską miną i czekałam na jego ruch. Oparł się o biurko i powiedział:
Byłem u lekarza- zmierzał w kierunku wyjścia- a tak w ogóle zamierzam się za to zemścić- warknął i wyszedł trzaskając drzwiami. I tym samym zepsuł mi humor na cały dzień,dlatego też na reszcie lekcji zrobiłam kartkówki. Gdy skończyłam pracę i szłam właśnie wzdłuż portierni dostrzegłam mojego śpiącego przyjaciela. Podeszłam do niego i z całej siły krzyknęłam mu do ucha.
-Czas na lekcje!- wzdrygnął się,wstał i z przestraszoną miną chyba chciał się spakować. Patrząc na niego zaczęłam się śmiać. Zorientował się po chwilii co się stało,przygarnął mnie do siebie i przytulił. Gdy szliśmy na parkingu,poczułam się jakby ktoś wypalał mi dziure w plecach. Gdy się odwróciłam,dostrzegłam motocyklistę. Jednak ze względu na kask widziałam tylko jego oczy: zielone,jak trawa. Przejechał obok nas,omal nie najeżdżając na stopę Tomy'ego. Wróciliśmy do domu,skupiłam się na poukładaniu swoich myśli.

Cześć Wam! Ot co oto drugi rozdział
Dawajcie gwiazdki ,piszcie komentarze chcę wiedzieć ile z Was to czyta.
Pozdrawiam Was :)!

 

Forbidden fruitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz