Rozdział III

814 104 63
                                    

Witaaaaaaaaam ~ ^.^ Troszkę mnie nie było, znowu, Jezu... >_< Ja nie wiem dlaczego nikt z was mnie jeszcze nie zabił xD Chciałem przeprosić znowu ._. ale już ten... jak to się mówi.. life is brutal... no własnie, ale trzeba iść do przodu cnie? Także ten... opanowałem swoje życie xD i mam nadzieję, że już teraz będzie wszystko okej. Tymczasem zapraszam do nowego rozdziału ^^ Miłego czytania! :D

  Wparowałem do pokoju jak szalony, dysząc ze złości. Co za dupek! I skąd on się tu wziął?! Jeszcze nie zwariowałem do tego stopnia żeby uwierzyć , że tak nagle wyskoczył sobie z książki. Mojej książki! No ludzie! Tego jeszcze nie grali!

Zły i obrażony na cały świat podszedłem do szafy i wyjąłem z niej czystą koszulkę. Bez chwili zastanowienia zrzuciłem z siebie bluzę i t-shirt, a następnie zamieniłem na koszulkę, która robiła za pidżamę. Ucieszony, że tak szybko mi poszło nabrałem chęci na umycie twarzy i zębów. Wychyliłem powolnie głowę zza drzwi nasłuchując dźwięków z dołu, jednak było tam cicho jak makiem zasiał. Z jednej strony zacząłem się zastanawiać czy ten czerwonowłosy podający się za Ryuu jeszcze żyje, ale z drugiej strony...skoro prawdopodobnie opuścił mój dom... mam problem z głowy! 

Niemalże w podskokach poleciałem do łazienki i dokładnie się umyłem. Po krótkiej toalecie zarzuciłem sobie ręcznik na mokre włosy, zasłaniając cały świat, a następnie w obłokach pary wyszedłem z ciepłego pomieszczenia. Podśpiewując, chciałem przeskoczyć próg mojego pokoju, gdy o mało co, przez gwałtowne zahamowanie, nie wyrżnąłem głową o futrynę. 

- Skąd ty żeś się tu wziął?!?! - wydarłem się, trzymając ręcznik i spoglądając na tą samą osobę, którą pół godziny temu widziałem w kuchni. Siedział wygodnie rozwalony na mojej kanapie z założoną ręką za głowę. 

- Wróciłem - mruknął i uśmiechnął się radośnie. 

- No cholera widzę! Przecież mam oczy!! - krzyknąłem zły. - Miałeś połamać sobie nogi...

- Co ? - zapytał zdziwiony, ale zbyłem jego pytanie machnięciem ręki. 

- Po co tu przyszedłeś? - zapytałem, siadając na łóżku. 

- Przecież muszę gdzieś spać, prawda? - rozłożył bezradnie ramiona. 

- Na trawniku też będzie ci dobrze... - wymamrotałem, uśmiechając się wrednie. 

- Chcesz żebym zmarznął? Jak zachoruję to...będziesz musiał się mną opiekować - wyszczerzył się, a ja rzuciłem w niego mokrym ręcznikiem.

- Chyba w twoich snach. Śpisz na kanapie i ani mi się waż robić coś dziwnego w nocy, bo przysięgam, że Bogumiłka wejdzie w obieg. - ukradkiem zerknąłem w stronę szczotki i z uśmiechem na ustach potwierdziłem jej położenie obok mojego łóżka. 

- Dobra, dobra... uspokój się - wykonał gest rękoma, jakby uspokajał dzikie zwierzę. 

Rzuciłem mu koc, a sam wskoczyłem pod ciepłą kołdrę i odwróciłem się do niego plecami. Założyłem jeszcze słuchawki na uszy i odpaliłem muzykę na telefonie. Przynajmniej nie będę musiał słuchać jego chrapania. Na całe szczęście muzyka płynąca wprost do moich uszu, jak zawsze bardzo szybko mnie uśpiła i nie otworzyłem nocy przez całe oko, aż do godziny dziewiątej. 

***

Obudziłem się wyspany jak nigdy dotąd. Dodatkowo przez miły sen, byłem w tak dobrym humorze, że aż wpadłem na pomysł zrobienia dobrego śniadania dla nas OBU. Nie tylko dla mnie, ale też dla Ryuu. Niech zna łaskę pana, a co! Ku mojemu zdziwieniu, gdy tylko podniosłem się do siadu i zerknąłem w stronę kanapy, czerwonowłosego nie było. Zerwałem się z łóżka i złapałem za czarne włosy, które rozczochrane były tak bardzo, że wyglądało jakbym zderzył się z huraganem. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 06, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

~Resurrect the Sun~Where stories live. Discover now