22

991 72 11
                                    

Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam biały sufit i wieszak z kroplówką.
Popatrzyłam na bok i dostrzegłam jakąś dziewczynkę leżącą obok mnie. Czytała książkę i nawet nie zauważyła że się obudziłam.
Wyglądała na jakieś dziesięć-dwanaście lat.
Potem odwróciłam głowę w drugą stronę gdzie było okno. Widać było z niego szpitalny ogródek z ławkami i huśtawkami. Trochę dalej, kontynuacja szpitala i smutni ludzie w oknach.
W pokoju nie było nikogo oprócz mnie i tej dziewczynki.
- Eh... - Starałam się coś powiedzieć.
Brunetka trochę przestraszona popatrzyła na mnie a potem się uśmiechnęła. Wsunęła zakładkę do książki i odłożyła ją na półkę obok butelki wody.
- Pójdę po kogoś. - Zeskoczyła z łóżka i wciągnęła różowe kapcie na stopy po czym wyszła z sali.
Kilka minut potem wróciła z młodą pielęgniarką, która gdy mnie zobaczyła, szeroko się uśmiechnęła.
- Oh, śpiąca królewna się obudziła! - Puściła mi oczko i wpisała coś na karcie. - Jak się czujesz? Boli cię coś? - Dopytywała.
- Um, chyba... Chyba tylko ręka. - Popatrzyłam na lewą dłoń i zobaczyłam czarne szwy od góry do dołu. Zrobiłam wielkie oczy i wszystko do mnie wróciło.
Powstrzymywałam się od łez.
- Oh, nie patrz na to skarbie. - Pielęgniarka schowała moją rękę pod pościel. - Dobrze. Więc, byłaś w śpiączce tylko dwa dni. Nawet nie całe. Czterdzieści trzy godziny. - Powiedziała przyglądając się urządzeniu do którego byłam podpięta. - Hmm... Wygląda na to, że bicie serca ci się ustabilizowało. - Uśmiechnęła się.
- Czy jest tu ktoś, ktoś z mojej rodziny? - Zapytałam.
- Jest dwóch chłopców i brunetka. - Powiedziała. - Zawołam ich, jeśli chcesz.
Przytaknęłam.
- Przy okazji, pójdę po doktora... - Przyłożyła mi elektryczny termometr do czoła i gdy zapiszczał przeczytała - 38,6 stopni.. - Skrzywiła się i wyszła.
- Oh, nawet nie wiesz jak się cieszę że się obudziłaś! - Pisnęła dziewczynka. Popatrzyłam na nią. Wyglądała na podekscytowaną. - Jestem Ronie. - Pomachała mi ze swojego łóżka.
- Eve. - Uśmiechnęłam się.
- Wiesz, ten chłopak, czerwonowłosy. On siedzi tu cały czas. Czasem ze mną rozmawia. Jest serio miły... - Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Wiem, jest miły. - Powiedziałam.
- Często z tobą rozmawiał. - Powiedziała. - Czytałam, że ludzie w śpiączce wszystko słyszą. To prawda? - Zapytała.
- Nie wiem. - Powiedziałam, wzruszając ramionami. - Chyba nie...
- Oh, no cóż. - Powiedziała. - Widziałam cię w telewizorze. Szukali cię, wiesz? - Chyba jej nie lubię.
Przytaknęłam a ona, nareszcie, się zamknęła.
Patrzyłam przez chwilę w ścianę a po chwili zobaczyłam trzy osoby w drzwiach.
Abby podbiegła do mnie i z płaczem, przytuliła mnie.
- Jezu, Eve. - Wydukała. - Myślałam że się nie obudzisz... - Pociągnęła nosem.
Odsunęła się ode mnie, ale wciąż trzymała moją lewą rękę i wpatrywała się w szwy.
- Eve... - Pod łóżko podszedł Luke. - Żyjesz? - Przewaliłam oczami i wybuchłam śmiechem.
- Chyba... - Zaśmiałam się, a po moim policzku spłynęła łza, którą szybko wytarłam.
Do łóżka podszedł czerwonowłosy. Patrzył na mnie a ja na niego.
Szczerze, czułam obrzydzenie i strach w jego kierunku.
Delikatnie się uśmiechnął.
- Wszystkiego Najlepszego! - Zaśmiał się. Skrzywiłam się.
- Co?
- Dzisiaj dwudziesty czwarty czerwca! - Pisnęła Abby. - Twoje urodziny!
- Oh... - Odparłam.
- Jest... Ósma rano. - Skrzywił się Michael. - Mamy cały dzień na świętowanie!
Mimo tego, nie cieszyłam się zbytnio. Swoje szesnaste urodziny, chciałam spędzić na imprezie. Nie w szpitalu.
- Dzień dobry. - Do sali wszedł starszy mężczyzna z białym fartuchem i kilkoma długopisami w kieszeni. - Dzieciaki, musicie wyjść. - Skierował się do nich. Oni posłusznie wyszli a lekarz popatrzył na mnie.
- Witamy wśród żywych, Eve. - Uśmiechnął się.
Odwzajemniłam uśmiech.
Lekarz szybko mnie zbadał i powiedział, że jest dużo lepiej niż przypuszczał i za dzień-dwa będę mogła prawdopodobnie wyjść.
Gdy opuścił moją salę, w środku od razu pojawiła się grupa ludzi.
Mama, Connor z Peyton, Veronica z Lukiem i Emily z Calumem. Abby, Mike, Ashton.
Connor trzymał w ręce trzy, kolorowe balony. Jeden z napisem Happy Birthday. Drugi z 16 i trzeci w kształcie gwiazdy.
- Wszystkiego najlepszego siostra! - Uśmiechnął się i zawiązał balony na moim łóżku.
- Eve, kochanie! - Mama podeszła do mnie. Po jej policzkach płynęły łzy. Widziałam że była nie wyspana i roztrzęsiona. - Tak się cieszę że się obudziłaś! - Przytuliła mnie jak mogła i cmoknęła w czoło.
Potem reszta tak że się ze mną przywitała i dostałam kilka kartek urodzinowych oraz kwiaty od Emily i Caluma.
Jedyna osoba od której nic nie dostałam to Mike. Stał w rogu i gapił się na mnie.

UNPREDICTABLE | M.C ✔️Where stories live. Discover now