Mój oddech przestał być równomierny z momentem, w którym weszłam do tego pomieszczenia. Nathana nie było. Nigdzie go nie widziałam. O ile wiem, przyszłam na czas. Dlaczego więc chłopaka tutaj nie było? Czy operację rozpoczęto wcześniej niż planowano? Tylko dlaczego ja o tym nie wiedziałam?
Bez dłuższej chwili zastanowienia wyszłam na korytarz. Rozglądałam się wkoło. Musiałam się kogoś zapytać o Nathana. Przecież ktoś musiał coś o tym wiedzieć.
Kiedy tylko przeszłam przez cały korytarz i wyszłam za róg, zobaczyłam jego.
- Gdzie ty byłeś? - spytałam zszokowana, przytulając prędko chłopaka. Próbowałam uspokoić i unormować oddech, ale przychodziło mi to z trudem.
- Byłem tylko w łazience. Spokojnie, Becca. Jeszcze nie umarłem. - zaśmiał się, jakby nigdy nic. On naprawdę się nie bał. Zachowywał się tak naturalnie i swobodnie mimo faktu, że za kilka godzin miał przejść operację, od której zależało jego życie.
- Nawet tak nie żartuj. Myślałam, że już cię operują. - odpowiedziałam, patrząc się w jego oczy. Nie chciałam sobie wyobrażać tego, że mogłabym już nigdy więcej nie zobaczyć tych oczu. Miałam nadzieję, że lekarze zrobią co w ich mocy, aby uratować życie chłopaka, na którym zależało mi najbardziej na świecie. Pozostało mi tylko im zaufać, a sama musiałam się uspokoić.
- Chodź do pokoju. - powiedział Nath, chwytając mnie za rękę i prowadząc w stronę pomieszczenia, w którym kilka minut temu o mało nie doznałam zawału.
Nathan usiadł na łóżku, a ja zajęłam miejsce obok niego. Ani na chwilę nie puściłam jego dłoni. Trzymałam ją mocno w swojej ręce. Zupełnie tak, jakbym trzymała swój największy i najpiękniejszy skarb.
Przez kilka minut siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Nie miałam nawet wystarczająco dużo odwagi, aby spojrzeć się w oczy Nathana. Bałam się tego, że go raz na zawsze stracę. Moim największym marzeniem było to, aby dzisiaj wieczorem położyć się spać ze świadomością, że Nathana żyje i ma się bardzo dobrze. Musiałam wierzyć, że tak będzie. Jedynie wiara była mi teraz potrzebna. Tylko na niej mogłam się opierać.
- Czy jak będę operowany, to mogłabyś iść do domu? Nie chciałbym, żebyś tutaj była i się denerwowała. Moja mama ma tutaj przyjść, a jak wszystko się skończy, to na pewno da ci znać. - powiedział chłopak. Wiedziałam, że Nathanowi zależało na moim dobru, ale nie mogłam iść do domu i udawać, jakby był to normalny dzień. Dla nas ten dzień był inny i przepełniony stresem. Taki był przynajmniej dla mnie.
- Miło mi, że tak o mnie dbasz, ale pozwól proszę, że zostanę tutaj. Wszystko będzie ze mną dobrze, obiecuję. - upewniłam chłopaka, uśmiechając się do niego.
- Jesteś tego pewna? Nie chcę, żeby... Sama wiesz...
Nathan zaczął się gubić w swoich słowach. Chyba domyślałam się o co mu chodziło, ale nie miałam co do tego stu procentowej pewności.
- Nie wiem, Nath. O co chodzi? - spytałam bruneta.
- Chodzi mi o to, że mogę umrzeć. Nie chcę, abyś dostała taką wiadomość, rozumiesz? Wierzę w to, że wyzdrowieję i wszystko będzie dobrze, ale czasami wiara nie wystarcza, Becca. Nie chcę, abyś ty dowiedziała się o tym pierwsza. Dobrze wiesz, że bardzo cię kocham, ale nawet gdybym umarł, nie chcę, żebyś się zadręczała. Już cię kiedyś o to prosiłem, ale powiem jeszcze raz.
- Proszę cię, Nath. Nie mówmy o tym. - poprosiłam ze łzami w oczach. Nie tak chciałam żegnać się z największą miłością mojego życia. Ja wcale nie chciałam się z nim żegnać.

YOU ARE READING
Heaven & Nature ➳ Nathan Sykes
FanfictionDla niej każdy dzień jest czymś normalnym. Czymś, co po prostu i tak nadchodzi. Dla niego każda chwila życia to niebywały skarb, dla którego jest gotowy poświęcić wszystko. Nathan skrywa sekret, który może zniszczyć życie jego najbliższych. Jak poto...