11| Fałszywy ogrodnik

7.1K 882 261
                                    

— No dobra, co tam dla mnie teraz masz?

Rilla zamknęła oczy i dotknęła chropowatej powierzchni kolejnej gałęzi drzewa. Już dwie z nich pozbawione były tego cudownego blasku. Albo ktoś tu nie płacił za prąd, albo drzewo naprawdę reagowało na wypełnione przez nią Próby.

Poczuła mrowienie na czubkach palców i po chwili w jej głowie zabrzmiał cichy głos.

~ Obudź martwy plon w twym grodzie, by poddani zapomnieli o swym głodzie.

Rilla otworzyła oczy, odsunęła się od drzewa.

— Twoja poezja jest strasznie drewniana — rzuciła rozbawionym tonem w stronę pnia, ale z wiadomych przyczyn nikt się nie roześmiał. Dziewczyna machnęła ręką i truchtem wspięła się po schodach, pokonując po kilka stopni na raz.

Wspaniałe korytarze pałacu jak zwykle były strzeżone przez sztywnych, postawnych strażników, którzy kłaniali jej się lekko, gdy tylko przebiegała obok. Rilla jednak nie zwracała na nich uwagi. Pokonała kilka kolejnych zakrętów, podciągnęła materiał sukni i zaczęła wspinać się po schodach, do swoich Podniebnych Komnat.

Na samej górze, zziajana oparła się o balustradę i westchnęła głośno.

— Windy. Ozłocę człowieka, który wynajdzie mi windę — powiedziała na głos, nawet za bardzo nie zastanawiając się nad sensem tych słów.

Wbrew sobie Rilla zaczęła się przyzwyczajać do życia w pałacowym komforcie. Bardzo przypadły jej do gustu osobiste sługi, spanie do późna, wspaniałe kąpiele i bogate stroje. Długo zastanawiała się, dlaczego tak właściwie odpowiedziała wtedy na zagadkę Sfinksa. Może to właśnie to przyzwyczajenie i fakt, że życie Wybranki podobało jej się coraz bardziej? A może przekorny duch, który na każdym kroku dawał o sobie znać?

Rilla nie miała pojęcia. I nie chciała się nad tym długo rozwodzić. Doszła do wniosku, że może najzwyczajniej w świecie uznać Próby za zwykłą, niezobowiązującą zabawę. Gdyby jej z którąś nie wyszło, po prostu wróciłaby do domu.

Wyszła na taras zaczerpnąć głębszego wdechu. Jak zwykle onieśmielił ją ten wspaniały widok domów, uliczek i kolorowych pól. Do tego jednego nie zdołała się jeszcze przyzwyczaić — w Krainie było niesamowicie pięknie.

— Daren! — zawołała, nie odwracając wzroku od refleksów słonecznych odbijających się od tafli dalekiej rzeki. — Mam kolejną zagadkę!

— Wiesz, że nie musisz tak krzyczeć?

Rilla podskoczyła z zaskoczeniem i odwróciła się. O próg drzwi tarasowych opierał się jej osobisty strażnik, który jak zwykle pojawił się cicho i niezauważalnie.

— Nie wiedziałam, że tu jesteś. — Wchodząc na powrót do środka, szturchnęła go w ramię.

— Zawsze jestem blisko ciebie — odparł bez zastanowienia, ale najwyraźniej coś musiał sobie uzmysłowić. — Wybranko — dodał pośpiesznie.

Rilla pokiwała głową i ruszyła w stronę tacy z napojami, mając nadzieję, że nie widać delikatnego rumieńca, który zagościł na jej policzkach. Ponownie zaklęła w myślach.

— Mam kolejną zagadkę — zakomunikowała normalnym już głosem. — Tym razem chyba muszę powstrzymać jakąś plagę głodu czy coś w tym rodzaju.

Nalewając wody do szklanki, czuła na sobie jego spojrzenie.

— Jak dokładnie brzmiały słowa trzeciej Próby?

— Martwy plon... coś tam coś tam. — Machnęła ręką i za jednym zamachem opróżniła zawartość naczynia. — Tym razem drzewo się nie postarało, wierszyk wyszedł trochę marny. Zaraz, jak to szło...? Obudź martwy plon w twym grodzie, by poddani zapomnieli o swym głodzie. — Pstryknęła palcami i odłożyła szklankę. — Wiesz, o co chodzi?

Wybranka (2016 WATTYS WINNER)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz