rozdział 1

21 0 0
                                    

Jest południe. rozglądam się dookoła , jestem tylko ja. Słyszę uderzanie fali o brzeg. Czuje się skompromitowana , buzuje we mnie jak rozpalony ogień dziwne uczucie. Pytanie tylko czy wygrałam , czy też przegrałam . Jak do tego doszło ,że tu jestem . Właśnie tu , a nie gdzie indziej. Patrzę w lewo , obracam mój obolały kark. Widzę nie znaną mi roślinność. Wydaje mi się ,że ostatnio zdziczałam, nie wiem jak to inaczej opisać. Mieszkanie na wyspie jest czymś innym niż na przykład mieszkanie w Nowym Jorku , Londynie czy innej większej aglomeracji. Rozglądam się na wprost i widzę przepiękny zachód słońca. Rozchodzące się promienie w oddali ,aż do samego nieba. Przypomina mi coś bardzo ważnego , budzi we mnie nową iskrę do walki, nadzieje która nigdy nie powinna zgasnąć. Wciąż widzę to światło w które nie przestaje wierzyć.Moja Głowa wydaje się pulsowac coraz mocnej, może to przez napływ wszystkich dobrych i złych wspomnień.

- A więc to jest ta wyspa...- tylko to jestem w stanie z siebie wydobyć.Gdzie oni wszyscy są? To pytanie odbija mi się jak echo w głowie. Dziwne uczucie , z napływu emocji , które chciałabym z siebie wykrzyczeć, czuje jak moje nogi uginają się i upadam na piasek. Szorstki piasek. Do tej pory go nie lubiłam, ale teraz wydaje się być moim jedynym przyjacielem. Jest to koniec , czy początek? Kolejne nurtujące pytanie. Pewnie nowy rozdział na który muszę być gotowa. Zciskam dłonie na pisku. Muszę iść dalej. Patrze na kompas.Ozłocony kompas. Kamyk podarował mi go.Był muzykiem , ale lubiał podróżować.W dniu ucieczki dał mi go i powiedział" będziesz miała jakiekolwiek zmartwienie, otwórz go i przypomnij sobie mnie." To był ostatni moment kiedy go widziałam , tęsknie za nim bardzo. Nadal nie rozumiem dlaczego mnie ochronił, oddał za mnie życie. Chłopak o jasnych oczach , rozwianej czuprynie i piegowatej twarzy.Tylko tyle zostało mi po nim. Przypominam sobie ostatnie wspomnienie. Głos mówił coś o południu.Wiem jedno muszę ruszać dalej.

.Początek .

"Przychodzi taki moment w życiu kiedy wszystko się zmienia. Czujesz się inaczej . Czasem w twojej codziennej walce z życiowymi bitwami , huraganami jest coś co chciałbyś najbardziej, jednak by to zdobyć musisz poświęcić czas , a czasem nawet więcej bo to niecierpliwość często zbija nas z właściwej ścieżki , albo żeby ja obrać nie wystarczy mieć busolę , potrzeba nam wiatru. Kiedy myślisz ,że to już koniec , ty wiesz ,że nie warto się poddawać . Więc jest jedno wyjaśnienie jeśli nie widzisz szans na lepsze jutro , nie przestawaj o nie walczyć. Tylko w tobie samym jest ta adrenalina i siła , by zrobić to co chcesz. " Bez końca mogłabym je powtarzać i śpiewać wciąż w duchu . Bo tylko to mi pomagło.

-Jane ! - Słyszę rozchodzący się głos mojego imienia. Nie wydaje mi się, słyszę je naprawdę. -Wszyscy już dobiegli. My jak zwykle z tyłu. Veronica i Jane już są. -To dobrze , Marto .- Odrzekłam. Aktualnie jesteśmy w lesie. Ogrome drzewa , dęby, akacje, sosny . Wpatruje się w nie jak przenikają przez nie promienie światła. Sama zieleń dookoła mnie. W końcu wiosna , a nie długo lato .Śpiew ptaków czyni to miejsce jeszcze pękniejszym. Czuje ,że opatula mnie zmęczenie. Jak najszybciej każdy z nas ma dobiec do jeziora. Słońce mocno świeci, moja głowa wręcz paruje , jakby miała się zaraz spalić. Ciepło jest nie do wytrzymania. Marta jest jak zwykle zadowolona, jej niebieskie oczy promienieją już od rana. A długie czarne włosy związane w warkocz wydają swiecić się blaskiem bardziej niż zazwyczaj . I czemuż ona taka rozweselona. Pewnie cieszy się , jak zobaczy Damiana. Dzisiaj ścigamy się do jeziora bo mają nas przydzielić w grupy , w nich będzimy się szkolić, jak obsłgiwać się robotami , uczymy się jak współpracować by grupa była najlepsza. Pozostało pare metrów. widzę naszych mentorów . Czuje się jak bym zaraz miała zemdleć, nie wiem czy to ze zmęczenia czy też ze stresu. Dziwne uczucie, jakby wszysto miało się teraz zmienić. Każdy z nas ma usiąść na piachu. Mamy czekać na rezultaty, wyniki końcowe. Weronika jest smutna , chyba się obawia wyników, nie chce jej osądzać ale jej nigdy nie jest dobrze gdy nie ma muzyki. Nuty i melodia to coś co ją uspokaja, tak na marginesie , to dobrze wiedzieć nigdy nie wiadomo jak się zachowa w danej sytuacji. Poprawia rudawe włosy. Wręcz widzę jak się pali. koszulka jak zwykle czarna na ramiączka , czarne rybaczki z białym napisem music. O proszę dobiega więcej ludzi jest już nas około stu. Oczywiście Damian jak zwykle najbardziej męski ze wszystkich chłopaków. Ciemne włosy z grzywką do góry , wysoki i zbudowany . Najseksowniejszy chłopak jakiego w życiu widziałam. Mało tego jest najlepszy dosłownie ze wszystkiego . On jest bardzo przebiegły i bystry . Nie ma takiej rzeczy której by nie potrafił. Pochodzi z bardzo zacnego rodu- Merydynów, ale on jest z nich ostatni i jeszcze jego starszy aż o 8 lat brat- Harry, ale uciekł dawno z naszej wioski, nie wiadomo nawet czy to on nie doprowadził do upadku rodu. Tak naprawdę nikt z nas nie wie co stało się dokładnie Jego cała rodzina wymarła, brat stanął przeciwko bratu. Dziwne chociaż jego brat również był najlepszy ze wszystkiego , ukończył szkolenie pare lat wcześniej. Olaf i Markus kolejne dwie osdoby godne uwagi. To również bracia , ba! Bliźniacy. Blondyni. Najbardziej wesołe i dowcipne osoby w tej wiosce. Naprawdę, nie raz lądowali w radzie wyższej by ich ukarać , a mianowicie za podpalenie koca z fajerwerkami , podczas świąt pokoju , które przypominały pterodaktyle , jeden z gatunków prehistorycznych dinozaurów. Prawie poł wioski uciekło. Większość dała się nabrać , myśleliśmy że to kolejny nowy wyhodowany stwór na nasze tereny. Kolejne coś co zostało wymyślone , aż za bardzo z tą całą genetyką. Chociaż , patrząc z innej strony , dzęki nim każdy ma co robić. Co wyhodują my się tym zajmujemy , jak zwierzątkami .

- Jane , chyba się zmęczyłaś.- Oznajmujące zdanie Markusa.

- Odczep się - Odpowiadam.

-Spokojnie. I tak szybciej od ciebie poskładam kolejnego robota.

- Drogi Markusie . Oznajmiam ,że mam to gdzieś.

Parsknął śmiechem. Odnoszę wrażenie że chyba lubi się ze mną kłócić. Od samego widoku bliżniaków chce mi się śmiać.

-Proszę o ciszę . Przed wami na ekranie pokarze się lista osób i ich grup.

Nastała gwałtowna i murowana cisza . Głos doszedł do wszystkich. Nawet ja poczułam przechodzący mnie dreszcz. No to teraz się zacznie. Niczego nie będzie mozna nam zmienić. Tak jak nas przydzielą tak już będzię do końca szkoleń. Rozchodzą się już pierwsze informacje.

- Gustavo Rodriquez , Alexandra Mirano , Janek Path, Beata Wigrano. Oddiał Z.A.

Minęło już pół godziny , a nazwiska wciąż padają.

-Dimitr Juno , Juho Milo , Anna Przybyła, Alessandro Medrana , Oddział B.

Z minuty na minute dłuży się coraz bardziej. Aż wreszcie

-Damian Merydyn, Jane Vollar, Olaf Kunowski , Markus Kunowski, Marta Domagała. Oddział H.

A niech to . W głębi duszy ogarnęło mnie rozczarowanie . Mam pewne obawy co do Damiana. Super , już lepiej być nie może. Plus najwięksi imprezowicze w całej wiosce. Poczułam na sobie bystre spojrzenie Damiana , chyba też nie był z tego zadowolony. A z resztą co mnie to obchodzi , starałam się nie patrzeć w jego strone. Odwracam sie do Markusa

- Hej . Chyba razem będziemy składać tego twojego robota.- mówie z usmiechem. Odwzajemnił go . Odniosłam wrażenie że nad czymś bardzo myślał i słyszę jego brata

-Dobra ludziska , czas na impre! Po zajęciach idziemy wszyscy do metra. Wychodzimy z tej rudery. Spotkamy się w parku na obrzeżach. Odezwały się pierwsze odgłosy zachwytu. Kolejna impreza bliźniaków.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 31, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Pterodactylus Where stories live. Discover now