Rozdział 16

3.8K 199 5
                                    


     Creig w tym czasie wrócił na górę zrezygnowany...Ile ona jeszcze zamierza go tak zwodzić? Wiedział że w końcu się ugnie, nie wiedział tylko kiedy...zerknął na zegarek, było dobrze po dziewiętnastej, w sumie mógłby już jechać do domu. Ale energia wprost go rozsadzała...siłownia? Nie, o tej porze będzie pełno ludzi. Nagle go olśniło, niemal wyskoczył z biura i wyjął z bagażnika torbę ze swoim sportowym ekwipunkiem, po czym wrócił z powrotem do budynku i przebrał się w jednej z toalet- stąd do domu miał kilka kilometrów, w ten sposób mógłby w końcu się rozładować...tylko jak jutro tu dotrze? I co będzie z samochodem? Z westchnieniem wrócił z powrotem do samochodu ale już się nie przebierał: Postanowił że najpierw odstawi auto do domu, a potem pójdzie się wybiegać...tak, to dobry plan. Zamknął biuro, zanim to zrobił przyszło mu do głowy że Angeline na pewno jest głodna...dzisiaj dostała jedynie hot-doga z rana...Co mnie obchodzą jej potrzeby...-Przyszło mu zaraz do głowy, gdyby powiedziała mu to czego chce się od niej dowiedzieć, być może byłaby już wolna. Szybko dojechał do domu i postawił samochód na podjeździe, w międzyczasie uznał, że wskoczy jeszcze do domu po butelkę wody, jego siostra miała być dopiero o dwudziestej...Przekroczył próg mieszkania i zacisnął zęby na widok tego, co zobaczył. Jego siostra Sonia, najprawdopodobniej właśnie żegnała się z tym pajacem, z którym była w McDonaldzie, namiętnie go całując. Zacisnął dłonie w pięści, użył całej swojej samokontroli by siłą ich od siebie nie oderwać a potem obydwoje wywalić na bruk. Kiedy wreszcie się od siebie oderwali, na jej ustach igrał rozmarzony, lekki uśmiech, przechyliła się lekko w ramionach swego ukochanego i jej wzrok spoczął na Creigu. Przez sekundę na jej twarzy pojawił się wyraz szoku pomieszanego z przerażeniem, zaraz jednak opanowała się, wyplątała z objęć chłopaka i spojrzała na brata dziwnie.
– Czemu masz na sobie dresy? – Zapytała a on zaklął w duchu. Po tym jak go okłamała ma jeszcze czelność zadawać mu pytania i patrzeć na niego takim wzrokiem.
– Co to za jeden? – Zapytał przygważdżając spojrzeniem wątłego chłopaka, który natychmiast zrobił się czerwony jak burak.
– Ach, to jest mój...przyjaciel. – Odpowiedziała lekko zakłopotana, ale uśmiech igrał jej na wargach. Obróciła się do tamtego.
– Stewart, poznaj... – Zaczęła, ale Creig natychmiast jej przerwał.
– Gdzieś już was widziałem... – Powiedział udając że się zastanawia, jednocześnie przyglądając się Soni z wyrzutem. – Ach tak, już pamiętam. W McDonaldzie. Masz bardzo dziwne koleżanki.- Dokończył sucho, a ona stanęła jak wryta.
– Jestem Stewart, miło mi cię poznać. – Chłopak próbował ratować całą sytuację i wyciągnął do Creiga rękę w geście powitania. Ten nie zareagował, przyglądając mu się zimno, aż w końcu chłopak sam zabrał dłoń.
– Sonia wiele mi o tobie opowiadała – Wciąż próbował, poprawiając okulary na nosie.
– Tak? – Znowu wbił spojrzenie w swoją siostrę, a ona spuściła głowę. – Szkoda że nie mogę powiedzieć tego samego. – Dodał i ruszył do kuchni. Sonia zaś w końcu odzyskała rezon.
– Dlaczego ty taki jesteś? – Oskarżała go, ale nie słuchał, wziął butelkę z wodą i wyminął ją bez słowa.
– Stój! – Krzyknęła, a ona na chwilę rzeczywiście się zatrzymał.
– O co ci chodzi? – Zapytała trochę łagodniejszym tonem.
– Nie mam ochoty teraz się z tobą kłócić, zwłaszcza przy tym... – Zatrzymał się mierząc obcego surowym spojrzeniem od stóp do głów. – Chłystku. – Dokończył, choć na usta cisnęły mu się dużo mocniejsze słowa i wyszedł, odprowadzany wściekłym wzrokiem swojej siostry i obelgami, jakie zaczęła rzucać pod jego adresem.
Natychmiast zaczął biec, szybko i intensywnie, nie troszcząc się o żadną rozgrzewkę czy rozciąganie- nie dbał w tej chwili ani o ewentualne kontuzje, ani o własne zdrowie. Biegł i biegł, raz po raz pociągając z butelki spore łyki, napędzany dziwną energią którą chciał spalić. Czterdzieści później znowu znalazł się na podjeździe, jego płuca niemal bolały, zdawało mu się, że zaraz je wypluje- i o to chodziło. Nie miał jeszcze ochoty wchodzić do domu, gdzie prawdopodobnie czekała go kolejna konfrontacja z Sonią, więc wyjął z samochodu paczkę papierosów i zapalniczkę i usiadł na schodku przy wejściu, było już ciemno, ulice oświetlały tylko latarnie i światła w domach, odczekał aż oddech całkiem mu się unormuje, po czym wyciągnął papierosa i głęboko się zaciągnął, po kilku sekundach wypuszczając z ust kłęby dymu.
Wypalił jednego papierosa, potem kolejnego, przy trzecim usłyszał odgłos otwieranych drzwi, odwrócił się i ujrzał swoją siostrę, otulającą się ciasno długim, rozpinanym swetrem. I nie zrobił tego co zwykle robił w takich sytuacjach: Nie zgasił papierosa, wręcz przeciwnie, palił go cały czas, jakby w ten sposób chciał jej coś udowodnić...Wyszła, zamknęła za sobą drzwi i usiadła obok niego na schodach.
– Znowu palisz? – Zapytała przerywając milczenie, kiedyś już go przyłapała, powiedział jej wtedy że to ostatni raz. Nie odpowiedział, tylko znowu głęboko się zaciągnął.
– Przepraszam że cię okłamałam...naprawdę. – Zaczęła cicho, patrząc na niego swoimi wielkimi oczyma, szukając w nich zrozumienia i litości. Ale on już wyczerpał te zasoby. Strząsnął nadmiar wypalonego tytoniu i odpowiedział, nawet na nią nie patrząc.
– Tak mi się odpłacasz? – Zapytał zimno, a ona po raz kolejny tego wieczoru, zamarła.
– Co? – Zapytała choć doskonale rozumiała co ma na myśli. Wciąż na nią nie patrzył.
– Utrzymuję cię, mieszkasz w moim domu... – Nigdy jej tego nie powiedział, ale teraz kierowało nim wyłącznie cierpienie: Czuł się zraniony, chciał by ona również to czuła... – Płacę za twoje studia...A ty śmiesz mnie okłamywać? – Jego słowa cięły jak noże, ale już nie mógł ich cofnąć. I nie chciał.
– Jesteś podły! – Powiedziała przez łzy, które zaczęły płynąć jej po policzkach – Jak możesz mówić mi coś takiego ty...
– A jak ty możesz mnie tak okłamywać? – Ryknął na nią, zupełnie ignorując fakt, że przecież znajdują się praktycznie na ulicy.
– A myślisz że dlaczego to zrobiłam? Właśnie dlatego ty tępy ośle! –Znowu na niego krzyczała, nie mógł tego znieść, więc wstał i spojrzał na nią z góry.
– Nie muszę tego słuchać. Myślałem że jesteś dojrzalsza, ale ty wciąż jesteś małą gówniarą! – Niemalże splunął, wszedł do domu i mocno zatrzasnął za sobą drzwi, nawet nie zerkając czy siostra idzie za nią, po czym od razu wskoczył pod prysznic. I po co było całe te bieganie?- Myślał stojąc pod strumieniem gorącej wody, po czym owinął się ręcznikiem i ruszył na górę do swojej sypialni. Nawet nie sprawdził, czy jego siostra weszła już do domu. Ubrany jedynie w bokserki położył się do łóżka, ale zanim zasnął, długo przekręcał się z boku na bok, nie mogąc wyrzucić z głowy dręczących go myśli...
Śnił. Znajdował się w dużej, przestronnej sypialni, jasne podłogi, ciemne ściany i ogromne łóżko, nakryte czerwoną kapą. Nie wiedział co tu robi, ani dlaczego się tu znalazł...usiadł na łóżku, a wtedy drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich istny anioł. Dziewczyna miała na sobie długą, białą koszulę nocno, która eksponowała szczupłe ramiona i ładny dekolt, włosy okalały jej twarz niczym ciemny welon. Gdzieś już widział tę twarz...nieznajoma pochyliła się nad nim i delikatnie popchnęła na łóżko. Odruchowo wyciągnął do niej ręce, wtedy ona zbliżyła się lekko...
– Angeline... – szeptał, ale kiedy chciał wziąć ją w ramiona, nagle rozpłynęła się w powietrzu...  

Syndrom SztokholmskiWhere stories live. Discover now