Rozdział 14

243 30 3
                                    

Rodzice wrócili z Sydney wczesnym wieczorem ponieważ koniecznie chcieli zjeść kolację ze swoimi dziećmi. Ja wiedziałam że gdy wrócą pierwsze co mnie czeka to pretensje. I właśnie tak było.

Podczas gdy byłam z Lukiem, sekretarka podstawówki zadzwoniła do nich mówiąc że nikt nie odebrał Arthur'a. Zaniepokojeni próbowali skontaktować się ze mną. Siedem razy. Tak to jest gdy ustawiasz funkcje Nie Przeszkadzać na dwie godziny.

Nie uzyskując odpowiedzi zadzwonili do mojego liceum skąd dowiedzieli się iż panny Mary Carter nie było na ostatniej lekcji.

Nie mogło być lepiej, prawda?

Wpadłam na świetlice o szesnastej trzydzieści, biegłam by dotrzeć tam ile sił: prawie nie mogłam oddychać. W pomieszczeniu zastałam mojego brata siedzącego grzecznie na krześle, jakąś dziewczynkę i młodą kobietę siedzącą przy biurku na telefonie. Widocznie dzieci czekające na rodziców obchodziły ją tak bardzo jak chwasty w ogrodzie sąsiada.

- Mary, gdzie byłaś? Obiecałaś że przyjdziesz na czas...

Zrobiło mi się tak głupio! Miałam do siebie żal. Na twarzy Arthiego tkwiła zawiedziona mina i to przeze mnie. Nigdy nie byłam niesamowitą siostrą, ale obiecałam że tego dnia zajmę się nim. Dlaczego zawsze coś musi nie wyjść?

- Przepraszam. Wiem, jestem do bani.

- Jesteś. I to bardzo. Nie lubię Cię już! Nie odzywam się do Ciebie.

Mimo to że Art był tylko dzieckiem nie chciałam by gniewał się na mnie, niestety dotrzymał słowa i nie otworzył buzi aż do przyjazdu mamy i taty.

Gdy rodzice przekroczyli próg drzwi, Art od razu rzucił się w ramiona mamy symulując płacz a tata zaczął bombardować mnie pytaniami:

"Co się stało?"

"Dlaczego nie było Cię w szkole?"

"Jak mogłaś zapomnieć o swoim bracie?"

"Jak mogliśmy zostawić Arthur'a pod twoją opieką? Przecież sama jesteś jeszcze nieodpowiedzialnym dzieckiem!"

Rodzice mieli całkowitą rację ale nie umiałam im tego powiedzieć w prost.

- Fakt, nie odebrałam go na czas, ale nie róbmy z tego Trzeciej Wojny Światowej! Nic się nie stało.

- Mary! Nie chodzi tu tylko o to! Nie było Cię na lekcjach i nie odbierałaś telefonu! Nie martwiłabyś się na naszym miejscu?

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zaczynałam się wkurzać! W sumie to moje życie: nie mogę raz odpuścić sobie szkołę i miło spędzić czas?

- Powiesz chociaż gdzie byłaś? Zapytał stanowczo pan Carter.

Tu mnie miał! W tym momencie posiadałam dwie opcje: prawda lub cisza. Nigdy nie powiedziałabym że Hemmings zaproponował mi wagary, a ja zgodziłam się bez dłuższego zastanowienia. Ominięcie pytania było dobrym wyborem.

- Słuchajcie! Mam siedemnaście lat, pomagam w domu i staram się jak tylko mogę w związku ze wszystkim. Nie możecie wiedzieć wszystkiego! Tak samo jak ja nie wiem wszystkiego o was. Zrozumcie!

Mama kiwała głową myśląc.

- To ten chłopak wziął Cię na wagary, prawda? Ten blondyn który ostatnio u nas był.

Wytrzeszczyłam oczy, tak mocno iż myślałam że wylecą. Wiedziałam że mama mnie zna i wie wszystko, ale aż TAKIE wszystko?

- Mamo! Co ty wygadujesz! Nie znam go, nawet z nim nie gadałam od tamtej pory! Pierwszy raz tak łatwo było mi kłamać przed rodziną. Jesteście bez sensu! Jeśli coś wam nie pasuje, trzeba było się zabezpieczać osiemnaście lat temu!

Od razu po wypowiedzeniu tego żałowałam tych słów, choć i tak miałam je na myśli. Nie chciałam żeby ktoś obwiniał Luke'a.

- Nie wiem co w Ciebie wstąpiło, ale masz natychmiast nas przeprosić, rzekł mój tata bardzo zawiedzionym głosem.

Pobiegłam na górę bez słowa, trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko.

Nienawidzę się. Nienawidzę się. Nienawidzę się.

Tak bardzo ich kocham, tak wiele zawdzięczam, a i tak próbuję wmówić sobie że całkowicie się mylą.

Najgorzej było gdy wchodziłam w wiek dojrzewania około pięć lat temu. Kłóciliśmy się codziennie; codziennie o inną bezsensowną sprawę. Mówiłam im prosto w oczy że lubię szkołę ponieważ wtedy nie widzę ich przez kilka godzin. Nie wiem co mi dolegało, pewnie byłam zazdrosna o Arthur'a. W końcu to jemu poświęcano najwięcej czasu, był dopiero niemowlęciem. Z czasem wszystko się uregulowało: wychodziłam dużo z domu ale przynajmniej nie byłam zła na wszechświat.

Nie miałam takiej sprzeczki z rodzicami od około roku, wstyd było mi nawet zejść na kolację. W sumie nie byłam nawet głodna. Mój telefon wibrował kilka razy lecz nie miałam najmniejszej ochoty na sprawdzanie wiadomości.

Wkrótce moje oczy zamykały się coraz częściej, mój mózg pracował coraz wolniej a moje mięśnie całkowicie się rozluźniały.

Nie wiedziałam kiedy zasnęłam, ale gdy ponownie otworzyłam oczy była już siódma nad ranem.

Football Match | l.hWhere stories live. Discover now