1.

1 0 0
                                    


Kiedy wbiegłam na stacje Warszawa Wschodnia usłyszałam z głośników :

„Pociąg z Warszawa Wschodnia do Kraków Główny odjeżdża z perony 3 toru 2 o godzinie 18:50".

Mam przerąbane, pomyślałam i zaczęłam biec. Była 18:48, miałam do przebiegnięcia połowę stacji z wielką walizką i na 12 centymetrowych szpilkach. To się nie uda, powtarzałam w głowie, ale nadal biegłam.

Kiedy wbiegłam na peron,zdyszana jak po kilkunastu kilometrowej przebieżce, na peronie nie było nikogo. Puściłam się sprintem i wpadłam do ostatnich drzwi mało co nie zabijając się o walizkę. Spojrzałam na numer wagonu i mało co nie zemdlałam. Byłam w 20, a bilet miałam na 5. Zabije się, po prostu zabije, pomyślałam i ruszyłam w stronę mojego miejsca.

Po 10 minutach „Przepraszam,chciałabym przejść" i „Dziękuje" dotarłam do swojego przedziału.

Był pusty. Nareszcie coś dobrego!, pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie. Weszłam do środka i zdjęłam mokry płaszcz. Bo oczywiście jak inaczej mogłoby być? Kiedy masz delegacje służbową, musisz przejechać pół Warszawy, oczywiście jak to w stolicy są korki, a do tego pada! A Ty jak głupia biegniesz na złamanie karku na pociąg. Tak, to zdarza się tylko mi, zwłaszcza mi.

Kiedy powiesiłam swój płaszcz, popatrzyłam z przerażeniem na walizkę, którą jakoś musiałam włożyć na półkę u góry. Przy moim wzroście,160 cm nawet przy 12 centymetrowych szpilkach wiedziałam ,że będę miała problem z jej włożeniem. Zwłaszcza, że siłownie omijałam szerokim łukiem, a wiedziałam, że walizka na pewno ważny więcej ode mnie.

-Dasz rade-powiedziałam do siebie, żeby dodać sobie otuchy.

Dźwignęłam walizkę do góry, stękając głośno i podniosłam ją do góry. Gdy już prawie umieściłam ją na półce, jak na złość ześlizgnęła się i przeważyła mnie. Przed oczami widziałam już jak spada na mnie i łamie mi wszystkie kości. Na szczęście jakaś ręka wepchnęła walizkę do końca półki, a ja z zaskoczenia zatoczyłam się do tyłu. Ta sama ręka, chociaż nie jestem pewna,którą wpychał walizkę...W każdym razie ręka mojego „walizkowego pomocnika" złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła do pionu.

-W porządku?-zapytał zachrypniętym głosem.

Oszołomiona całą tą sytuacja, zaczynając od retrospekcji śmierci przez własną walizkę, a kończąc na tym, że ktoś mnie ratuje, spojrzałam na właściciela głosu z mina mówiącą " Kim jesteś i co zrobiłeś z moją matką?!".Czyli prościej mówiąc miałam minę chorej psychicznie osoby.

Kiedy mój mózg obudził się z drzemki i zobaczył właściciela głosu, przesłał informacje do mózgu"HALO to ciacho" ,a tego rezultatem było otworzenie ust czyli tak zwana opadnięta szczęka. Facet przede mną, miał brązowe i mokre od deszczu włosy zaczesane do tyłu, oczy koloru gorącej czekolady, takiej prawdziwej a nie z proszku,kwadratową szczękę pokrytą kilkudniowym zarostem i delikatnie rozchylone usta. Czyli uogólniając był boski albo jak to by powiedziała moja kochana rodzicielka -idealny kandydat na męża.

Otrząsnęłam się z myśli i zamknęłam usta zanim pociekła by mi z nich ślina i odpowiedziałam:

-Tak, dziękuje. Przez chwile myślałam, że zginę przez ta walizkę.-zaśmiałam się.

-Dlatego też pomogłem. Nie chciałem dzwonić po policje, bo potem musiałbym składać zeznania no i najważniejsze...mój pociąg by odjechał, więc w sumie nie zrobiłem tego dla Ciebie-powiedział z chytrym uśmieszkiem.

-Kurde już myślałam, że jesteś ostatnim dżentelmenem na Ziemi. BŁĄD-powiedziałam uśmiechając się złośliwie i usiadłam na swoim miejscu przy oknie.


Wyjęłam z torebki książkę i udając, że czytam czekałam aż ten boski aczkolwiek nie zapominajmy to mężczyzna, więc i koszmarny facet wyjdzie. Lecz kiedy zobaczyłam, że wkłada walizkę na górę i zdejmuje swój czarny wełniany płaszcz, wiedziałam jedno. Tu jest jego miejsce.Przez moją głowę przeleciała tylko jedna głośna myśl. MAM PRZERĄBANE.




**************************************

Takie coś powstało kiedy wena nie dała mi spać :p

Zobaczymy jak to potoczy się dalej. :)


To znowu Ty?!Where stories live. Discover now