5.

215 7 0
                                    


"Namieszałeś w mojej głowie, jednym gestem,
jednym słowem..."

Biłam się z myślami. Z jednej strony wiedziałam, że mogę wpakować się w kłopoty, ale z drugiej coś cholernie ciągnęło mnie do tego chłopaka. Za wszelką cenę, chciałam czegoś się o nim dowiedzieć, a pójście za nim teraz, mogło mi w tym pomóc. Nie miałam pojęcia gdzie on mnie "zaprowadzi", ale teraz nie mogłam zrezygnować.
Szłam równym tempem, kilkanaście metrów za szatynem. Serce biło mi jak oszalałe, przez myśl  przeszło mi co by było, gdyby chłopak zorientował się, że go śledzę. Nic o nim nie wiedziałam, nie miałam pojęcia do czego jest zdolny. Możecie twierdzić, że jestem głupia, nieodpowiedzialna i lekkomyślna, ale kiedy wbiję sobie jakiś cel do głowy, to nie ma takiej siły, która by mnie od niego odciągnęła. Przygryzłam dolną wargę, lustrując chłopaka wzrokiem. Był wyższy ode mnie o jakieś niecałe dziesięć centymetrów i dobrze zbudowany. Jeszcze nikt, nigdy nie wywoływał u mnie takich uczuć i emocji jak on. Miał w sobie coś niezwykłego, coś co przyciągało.
Założyłam ręce na piersi, czując, że zrobiło się już dosyć chłodno. Z każdą sekundą rodziło się we mnie coraz więcej wątpliwości. Nie znam jeszcze Phoenix, co jeśli się zgubię? Nie wydaję mi się, żeby tutaj jeździły taksówki.
Właśnie - tutaj. Nie wspomniałam o tym w jakim miejsce się teraz znajdowaliśmy. W skrócie - dzielnica, od której trzymasz się jak najdalej i nie przyszłabyś tutaj w dzień, a co dopiero w środku nocy. Serce biło mi coraz szybciej, a dłonie coraz bardziej drżały. Klęłam w myśli na samą siebie, że wpadłam na tak głupi pomysł pójścia za szatynem.
Już chciałam skręcić za róg, kiedy zorientowałam się, że Justin stanął w miejscu.  Szybko schowałam się z powrotem za róg, opierając się o mur. Starałam się opanować oddech i przestać niepotrzebnie panikować. Po jaką cholerę ja tutaj szłam? - szepnęłam sama do siebie. Po chwili ponownie zajrzałam zza muru, chcąc sprawdzić co robi. Justin akurat wyjmował coś z kieszeni, co po chwili okazało się papierosem. Włożył go do ust, zapalając zapalniczką i zaciągając się. Oparł się o mur, chowając jedną dłoń do kieszeni, a drugą trzymając szlugę. Przecież normalnie idąc w nocy ciemną uliczką i widząc tego chłopaka, zapewne zrobiłabym wszystko, była w stanie nawet zawrócić, byleby tylko koło niego nie przechodzić,a teraz? Miałam ochotę wyjść z ukrycia i do niego podejść.
Czułam jak robi się coraz chłodniej. Karciłam się w myśli, za włożenie na siebie jedynie cienkiej bokserki i krótkich szortów, ale skąd mogłam wiedzieć, że wpadnie mi do głowy pomysł ze szlajaniem się po nocy.
Justin na zmianę przykładał papierosa do ust i wypuszczał z nich dym. Stał bokiem, więc miałam świetny widok na jego profil. Jasne światło księżyca padało wprost na niego, więc dokładnie widziałam jego twarz. Patrzył na przemian przed siebie i w dół, spuszczając głowę. Był...idealny.
Po chwili wyrzucił papierosa, gasząc go. W tym samym momencie podszedł do niego jakiś chłopak. Nie wiele mogłam o nim powiedzieć, bo na głowie miał kaptur.
Wytężyłam nieco wzrok, chcąc dostrzec co robią. Justin przywitał się z nieznajomym "męskim" uściskiem dłoni, po czym włożył ponownie jedną dłoń do kieszeni, rozglądając się na boki.
-Masz? - odezwał się po chwili szatyn, przygryzając dolną wargę, jakby już nie mógł doczekać się tego, co za chwilę ma otrzymać.
-Mam, przecież się umawialiśmy - odpowiedział chłopak, dyskretnie wyjmując coś z kieszeni. Wytężyłam wzrok do granic możliwości, a serce podeszło mi do gardła.
Nieznajomy podał Justinowi małą folię z białym proszkiem w środku. Nie trudno było domyślić się czym owy proszek jest.
Przez myśl  przeszło mi co by było gdyby w tym momencie któryś z nich mnie zauważył. Szybko wyrzuciłam z głowy te myśli, widząc, że chłopak który dał mu narkotyki najwyraźniej już idzie.
-Dzięki stary - powiedział szatyn, żegnając się uściskiem dłoni z chłopakiem.
-Spoko - odpowiedział jedynie, po czym ponownie wkładając dłonie do kieszeni, rozejrzał się i odszedł, idąc w jakąś ciemną uliczkę.
Oparłam się na chwilę o mur, patrząc przed siebie i przygryzając dolną wargę. Jestem walnięta, mam coś z głową - to pewne. Pod wpływem impulsu wzięłam głęboki oddech i zrobiłam krok do przodu. Naciągnęłam swoją bokserkę nieco na dół i poprawiłam swoje  długie włosy, biorąc głęboki oddech. Skrzyżowałam ręce na piersi i jak najbardziej potrafiłam pewnym krokiem przekroczyłam róg muru, idąc przed siebie. Szczerze? Jeszcze nigdy serce nie biło mi tak szybko jak teraz. Nogi dosłownie się pode mną uginały, ale wiedziałam, że jeżeli cały czas pozostanę "w ukryciu" to nigdy nie uda mi się zwrócić jego uwagi. Kiedy przeszłam dosłownie kilka kroków, chłopak momentalnie spojrzał w moją stronę. Czułam się, jakbym zaraz miała zemdleć - dosłownie, ale starałam się nie dawać tego po sobie poznać. Spojrzałam na niego i serce przyspieszyło mi jeszcze bardziej. Justin lustrował mnie wzrokiem, dokładnie mi się przyglądając. Momentalnie przeszły mnie dreszcze a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Speszona spuściłam głowę, idąc przed siebie i wpatrując się w czubki swoich butów. Widziałam...czułam jak odprowadza mnie wzrokiem, kiedy przeszłam obok. Uśmiechnęłam się pod nosem, czując się w pewien sposób zwycięsko. W końcu o to mi chodziło - o zwrócenie na siebie uwagi. Skręciłam za róg, znikając tym samym z pola widzenia chłopaka.
Przygryzłam zadowolona dolną wargę, będąc z siebie dumna.
*
Przemknęłam się po cichu do swojego pokoju, mając szczęście, że rodzice już śpią Miałam być o dwunastej, a było już prawie za dwadzieścia pierwsza. Zamknęłam za sobą drzwi i walnęłam się na łóżko patrząc w sufit. Uśmiechałam się sama do siebie, myśląc o nim. Chyba mu się spodobałam, prawda...? W końcu "zjechał" mnie dosyć jednoznacznym wzrokiem.
Boże, co się ze mną dzieję? Jeszcze nigdy żaden chłopak nie zawrócił mi w głowie tak jak on. Zwariowałam na jego punkcie, dosłownie. Moim celem numer jeden jest zwrócenie jego uwagi na siebie. Jestem już chyba na dobrej drodze, prawda?

LINEB - love is not easy babyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz