Cichy wielbiciel

463 36 8
                                    

—  Ruby, list do Ciebie.

Zmarszczyłam brwi nie spuszczając jeszcze wzroku z telewizora. Myśli krążyły wokół korespodencji, którą rzekomo otrzymałam. Ulubiony serial wygrał jednak w mojej wewnętrznej walce i gdyby mama nie zawołałaby mnie po raz drugi, wyłączyłabym się na nowo i tkwiła w wykreowanym przez Marvela świecie.

— Idę już, idę — Westchnęłam głęboko z trudem podnosząc się z łóżka.

Schodząc po schodach na dół zastanawiałam się kto normalny w tych czasach przesyła sobie wiadomości pocztą. Chyba że to jakiś mandat, o którym nie pamiętam. Ups.
Zaczął narastać we mnie dziwny niepokój widząc jednak mamę, która krzątając się po kuchni podśpiewywała Single Ladies — Beyonce, zdecydowanie się rozluźniłam.

Ta na zawołanie przybrała wyraz opanowanej stanowczej matki. Ale widziałam to. Jej prawy kącik drgał. Była w bardzo dobrym humorze.
Sięgnęłam po białą kopertę. Obejrzałam ją ze wszystkich stron. Gdzie nadawca? Uniosłam spojrzenie spotykając się z zainteresowaniem mamy. Mruknęłam coś pod nosem chcąc zostać sam na sam z intrygującym listem bez autora. Wróciłam do pokoju zarazem wodząc palcami po krańcach koperty. Nie zrozumcie mnie źle, ale ponownie odezwało się we mnie to dziwne uczucie niepokoju. Myślałam nad tym, czy w ogóle ją otworzyć. To przecież absurdalne. Ot zwykły list, a ja bałam się zajrzeć do środka.
Czyżbym tak bardzo w podświadomości przejmowała się tym, że złapał mnie fotoradar?

Raz kozie śmierć — pomyślałam wtedy i rozerwałam kopertę. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że nie mieści w sobie kartki a fotografię.
To nie mandat! Z dziecięcą radością wyjmowałam zdjęcie, zaraz zastygając bez ruchu. Moje serce za to pracowało na większych obrotach.
Fotografia przedstawiała... mnie. Mnie przy lodziarni oczekującą na Susan. Stałam wtedy oparta o ścianę z wyraźnie zniecierpliwioną miną.
Ktoś musiał mi zrobić zdjęcie z drugiej strony ulicy. Cholera, przecież zobaczyłabym blask flasha bądź wyczuła, że ktoś celuje do mnie aparatem. Takie rzeczy raczej się czuje. Wokół mnie poprzylepiane zostały żałosne czerwone serduszka.
Czyżbym miała cichego wielbiciela?
Odruchowo odwróciłam zdjęcie dostrzegając kilka wyrazów napisanych czytelnym pismem:

"Złość do Ciebie nie pasuje. Jesteś taka piękna, Ruby. Jesteś moja. Przywłaszczyłem Cię."

Dobra. Chory typek. Zdjęcie dostało honorowe miejsce w moim śmietniku. O incydencie tym szybko zapomniałam.

Creepypasta | Przywłaszczyłem CięWhere stories live. Discover now