A co, jeśli nas usłyszą?

2.5K 203 86
                                    

Nigdy nie byłem jakoś szczególnie popularny, ale to nie stanowiło żadnego dla mnie problemu. Owszem, czasem udaaje mi się porozmawiać z rówieśnikami, jednak nie zabiegam o ich względy. Bycie w centrum zainteresowania zwyczajnie mnie nie kręci. Nie ignorują mnie, wyśmiewanie również nie ma miejsca. Jestem przeciętnym uczniem. Oceny w miarę dobre, natomiast... gorzej się ma moja sprawność fizyczna. Potrafię wykonywać najprostsze ćwiczenia, z trudniejszymi już słabiej. Szybko się męczę, dostaję zadyszki i odchodzą ode mnie wszelkie chęci, by się poruszyć choćby na milimetr. Nie jestem otyły, raczej szczupły. Ze dwa razy przechodziłem przez anoreksję, więc moja masa trzyma się dolnej granicy normy, co jakiś czas wskazując na niedowagę. Odżywiam się zdrowo, jadam dosyć sporo, więc jedynym logicznym wytłumaczeniem mojej budowy ciała, w momencie pochłaniania tak dużej ilości pokarmów, jest dobra i szybka przemiana materii.

Lekcje wychowania fizycznego stały się moim utrapieniem. Im wyższy stopień nauczania, tym bardziej wymagające ćwiczenia. Moja szkoła słynie z najlepszych sportowców, posiada w swojej historii wiele zdobytych medali, pucharów i różnych innych nagród, pewnie dlatego oczekują od nas więcej. Osobnik, który nie radzi sobie z czymś, nie zostaje ukrany, lecz starają się go nadal uczyć danej czynności. Mówiąc szczerze, na moją szkołę ma co narzekać: pracownicy są bardzo wyrozumiali, jak na liceum (tak, zapomniałem wspomnieć, mam 17 lat, co oznacza, że jestem licealistą), lekcje odbywają się w sposób przyjemny i zazwyczaj większość materiału zostaje opanowana przez uczniów w momencie wysłuchania tego, co miał do powiedzenia wykładowca.

We wtorki, moje dwie ostatnie lekcje to właśnie lekcje w-f. Zawsze obawiam się tego dnia, bo pomimo tego, że jestem gotowy na to, iż wtedy mogę ponieść jakąś porażkę to i tak później robi mi się przykro. Jednak pocieszam się tym, że daję z siebie wszystko.

Niedawno nasz wychowawca ogłosił, że w naszej klasie będą odbywać się praktyki jednego ze studentów z pobliskiego uniwersytetu. Miał trafić tutaj akurat na praktyki sportowe i akurat do naszej klasy. W porządku, może nasz czegoś nowego nauczy. Ze względu na to, że w poniedziałek całej mojej grupy nie było w szkole z powodu wycieczki, mieliśmy go poznać we wtorek. I wreszcie nadszedł ten dzień.

Kiedy zadzwonił dzwonek oznajmiający, że przerwa już się skończyła, udaliśmy się, jak zawsze, do naszej szatni. Przebraliśmy się pospiesznie, chcąc zrobić dobre wrażenie na naszym nowym trenerze. Wbiegliśmy na salę gimnastyczną, na której czekał już nasz mentor. Zdziwiłem się. Spodziewałem się jakiegoś wątłego, małego człowieczka w okularach, a co zastałem? Mężczyznę (w sumie, to młodego mężczyznę, bo był starszy ode mnie tylko o 3 lata, jak się później dowiedziałem) przewyższającego mnie wzrostem prawie o głowę i dobrze, a nawet bardzo dobrze zbudowanego. Miał duże, szeroko otwarte orzechowe oczy i brązowe włosy uczesane w jedną z modniejszych fryzur. Z jego twarzy można było wyczytać, że jest wspaniałomyślnym człowiekiem, ale również surowym. Ustawiliśmy się w szeregu, wgapiając się w niego, jakbyśmy pierwszy raz żywa istotę widzieli. Zmierzył nas wszystkich wzrokiem. Nikt nie odważył się nic powiedzieć, więc starszy postanowił przerwać ciszę.

- Witajcie, nazywam się Jeon Jeongguk. - zaczął niskim, ale kojącym głosem. - Możecie się do mnie zwracać Mr Jungkook. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracować. Pierwszą godzinę dzisiejszych zajęć chciałbym poświęcić na poznanie waszych imion. Spędzimy razem czas do końca roku, więc nie chcę niekulturalnie wskazywać palcem i wołać: "Ty, chłopczyku!" - nagle wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Tak jak zapowiedział, na początku spytał każdego, jak się nazywa. Uścisnął wszystkim po kolei dłoń na przywitanie posyłając co po niektórym szczere uśmiechy. Jednym z nich obdarzył mnie. Aż się ciepło na sercu zrobiło. Po zakończeniu tejże czynności, chciał sprawdzić czy dobrze zapamiętał. Podchodziliśmy do niego po kolei. Niektórym imię przekręcił, innym wymyślił już jakieś ciekawe przezwisko, ale zdarzyły się i takie osoby, przy których już się nie wahał i mówił, jak dana osoba się nazywa. Zapewne jeszcze nie raz się pomyli, ale to dosyć zabawne.

A co, jeśli nas usłyszą?Où les histoires vivent. Découvrez maintenant