2

3.4K 235 30
                                    

Poniedziałkowy ranek był dla niej wybawieniem. Wyszła wcześniej z domu i zamierzała wrócić jak najpóźniej. To był chyba najgorszy dotychczasowy weekend w jej życiu.

Nie miała gdzie uciec. Pół roku wcześniej rozstała się ze swoim poprzednim chłopakiem, a większość dobrych koleżanek powychodziła za mąż albo powyjeżdżała z miasta. Jedynym bezpiecznym miejscem, gdzie matka hamowała swoje złośliwe uwagi pod jej adresem, był pokój siostry.

Za swoim biurkiem siedziała pół godziny przed czasem.

„Wyjdę dzisiaj wcześniej i zajdę do banku."

Innym plusem wcześniejszego przyjścia był brak szefa w windzie. O tak, po dwóch dniach kłócenia się o niego ze swoimi myślami, kolejna samotna przejażdżka windą byłaby przysłowiowym gwoździem do trumny.

„Koniec ze spóźnianiem!" - przykazała sobie w myślach i wzięła się za pracę.

~~ ~~ ~~

Stała swobodnie w kolejce podmiejskiej, zasłaniając oczy. Poranny tłok już dawno minął. Była godzina dziewiąta, a ona miała dzisiaj wyjątkowo duży poślizg.

„To tyle by było w kwestii spóźnień. Jak tak dalej pójdzie, to prędzej mnie wyleją, niż awansują" - pomyślała z goryczą.

Jej siostra straciła rano przytomność. Trzeba było wezwać karetkę i zachować zimną krew, gdyż matka wpadła w spazmy i konwulsje. Musiała zostać i poczekać na lekarza. Na szczęście nie było to nic poważnego. Mama wytłumaczyła ratownikom całą sytuację i omówiła z nimi stan zdrowia młodszej siostry, przy czym upierała się, żeby zabrano Majkę do szpitala, jednak lekarz wykluczył taką potrzebę.

– Szpital jej nie pomoże, tylko operacja - podsumował medyk i wyszedł.

A wczoraj w banku ponownie odmówili udzielenia pożyczki. Była bezradna. Cały dzień chodziła, jakby błądziła we mgle. Na niczym nie mogła się skupić. Dopiero kiedy za oknem zaczęło robić się ciemno, zrozumiała, że powinna wrócić do domu. Postanowiła jeszcze skserować wniosek o kredyt, by spróbować złożyć go w innym oddziale. Kiedy otworzyła drzwi do pomieszczenia, gdzie stały kserokopiarki, zobaczyła, że jest w nim jej szef. Wystraszyła się nie tylko jego samego, ale faktu, że ktoś jeszcze mógł być o tej porze w biurze.

– Już kończę – powiedział, nie odwracając się.

Nic na to nie powiedziała, tylko nerwowo ściskała teczkę, którą próbowała się zasłonić. W końcu on zabrał skserowane papiery i odwrócił się w jej stronę. Dominika nerwowo przełknęła ślinę, wpatrując się w niego jak w obrazek.

„Seks z nim dla awansu byłby tylko przyjemnością" - pomyślała i poczuła, jak robi się jej ciepło.

– Proszę – wskazał jej kserokopiarkę, z której właśnie skorzystał.

Spuściła wzrok i weszła do środka. Uniosła klapę i zobaczyła, że zostawił jakiś dokument, który kserował.

– Zapomniał pan tego.

Odwróciła się, a on zawrócił. Podała mu kartkę, która leżała w kserze. Ku zaskoczeniu zobaczyła, że było to jej podanie o awans. Oczywiście jak większość pracowników złożyła je, jak tylko dowiedziała się o odejściu kogoś z wyższego pionu. Zobaczył, że to zauważyła.

– To chyba pani? – powiedział.

– Tak – potwierdziła cicho i spojrzała na niego.

Przyglądał się jej i było to krępujące.

„Powiedz coś! Powiedz coś!"

- Myśli pan, że mam jakieś szanse?

– Każdy ma takie same – powiedział od razu.

– A czy jest może jakaś opcja, żeby je zwiększyć? - sama nie mogła uwierzyć, że mówi to do niego.

On zmarszczył lekko brwi i spojrzał na jej podanie. Ponownie podniósł wzrok.

– A co dokładniej ma pani na myśli?

– Nic konkretnego – wiedziała, że musi się z tego szybko wyplątać. - To pan jest tutaj szefem działu i wie, co najlepiej sprzyja awansowi. – A jednak brnęła w to dalej!

Patrzył na nią w skupieniu, po czym lekko się uśmiechnął i ruszył z miejsca. Ku jej zaskoczeniu wcale nie wyszedł, tylko zamknął za sobą drzwi.

– Jeśli sugeruje pani seks w zamian za awans, to proszę zdjąć bieliznę i odwrócić się w stronę kserokopiarki.

Poczuła, jak serce jej staje i w jednej chwili zaczyna bić ponownie. Patrzyła na niego oniemiała. Nie mogła nawet przełknąć śliny. Uśmiechnął się do niej, jakby coś go rozbawiło, po czym położył dłoń na klamce z zamiarem wyjścia.

– Proszę zaczekać – powiedziała zdesperowana.

Wiedziała, że to błąd, ale życie jej siostry było w tej chwili ważniejsze. Odwrócił się ponownie w jej stronę i skrzyżował ręce na przodzie.

„No dalej, rusz się - usłyszała głos w swojej głowie. - Chcesz ten awans czy nie?"

Niepewnie podciągnęła spódnicę i zdjęła bieliznę. Odwróciła się tyłem do niego. W pomieszczeniu panowała przeraźliwa cisza. Już sama nie wiedziała, czy on tam nadal stoi, czy też to wszystko jej się tylko przyśniło. Przechyliła lekko głowę, lecz zaraz ją odwróciła, gdyż on stał tuż za nią.

– Jesteś tego pewna? - zapytał.

Skinęła tylko i usłyszała, jak on odpina pasek od spodni. Bała się, ale gdzieś w głębi siebie wiedziała, że skrycie sama tego chce. Poczuła, jak dłonią dotknął jej uda i przejechał po nodze w stronę bioder, jednocześnie unosząc jej spódnicę.

~~ ~~ ~~

Siedziała w pociągu, wsłuchując się w stukot kół po torach. Mocno ściskała nogi, czując dziwny niedosyt. Cały czas nie wiedziała, czy to naprawdę się wydarzyło. Nie, to musiało się stać. Zbyt dobrze czuła jeszcze na swoim ciele zapach jego perfum i wcale nie miała ochoty go zmyć.

Kiedy silnie przyciągnął ją do siebie, już to sprawiło jej przyjemność. Jej ciało zalewał dziwny żar i chyba nigdy nie czuła się tak bardzo pobudzona. Czuła, jak jego dłonie splatają się na bluzce, na jej piersiach, a ciepły oddech muska jej ucho. Byli ze sobą może pięć minut, a wydawało się, że trwało to zaledwie kilka sekund. Było jej tak dobrze, a kiedy skończył, albo raczej oboje skończyli, poczuła, jak dotyka ustami jej szyi. To było niesamowite. Czuła, że jej ciało drży pod jego wargami. Miała wrażenie, że skóra w tym miejscu jest rozgrzana jak po oparzeniu. A potem po prostu wyszedł i zostawił ją z tym wszystkim samą. Wiedziała, że była to najlepsza rzecz, jaką mógł zrobić. Chciała zostać sama, ale nie chciało jej się płakać. Musiała ochłonąć, tylko jak? Po piętnastu minutach wyszła z punktu ksero. W biurze nie było nikogo, a w gabinecie szefa było zgaszone światło. Pośpiesznie zabrała żakiet i teczkę z torebką, i wyszła na korytarz. Z siódmego piętra zeszła pieszo schodami na parter.

Opowiadanie pierwsze Dominika (LLI 1.1)Onde histórias criam vida. Descubra agora