Rozdział 15

16 2 3
                                    


Gdy jechaliśmy autem ogarnęło mnie dziwne wrażenie, że ten mały wypad nie skończy się za dobrze. Stres zjadał mnie od środka, wciąż przypominając swoim cichym, złośliwym głosikiem o nie ubłagalnie nadciągającym nieszczęśliwym zakończeniu. Nie potrafiłam pozbyć się tych mrocznych myśli, choć na chwilę wyrzucić ich z głowy. Gdy tylko udawało mi się na chwile odsunąć je od siebie, od razu wracały. Nie powinnam była ich zostawiać. Wiem, to niby nie moja wina, zostałam porwana, ale mogłam, nie wiem, chociażby wcześniej wrócić. Może gdybym zachowywała się inaczej nic takiego by się nie wydarzyło? Nikt nie próbował by mnie zabić, nie pogrywał by sobie ze mną w tak głupi sposób. To na pewno moja wina. Co ja mówię, to jakaś paranoja. Jak mogę oskarżać się o bycie winną czegoś, na co nie mam najmniejszego wpływu? Wyluzuj, Spencer. Cały czas próbowałam się uspokoić, lecz moje próby nie odniosły nawet najmniejszego skutku. Wciąż stukałam palcami w podłokietnik albo co chwila je wyłamywałam. Nie mogłam usiedzieć w jedynym miejscu, chciałam już tam dotrzeć i mieć to wszystko za sobą.

- Daleko jeszcze? – spytałam nerwowym głosem.

- Nie, może jeszcze jakieś pięć minut – powiedział Evan. – Spokojnie, wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

- Mam nadzieję – odpowiedziałam i zaczęłam ponownie wystukiwać niespokojny rytm na moim podłokietniku. W takim tempie zostanę świetną perkusistką. Chociaż moja kariera zawodowa nie stała pod wielkim znakiem zapytania. Ja i muzyka – ten związek był przeznaczeniem. Nic nie mogło stanąć nam na drodze. Zostanę kiedyś światowej sławy piosenkarką. Jestem tego pewna, ale na razie mam parę ważniejszych spraw na głowie. Na przykład zgarnięcie pamiętnika z mojej walizki.

***

Gdy dotarliśmy do hotelu, nawet ślepy zauważyłby, że coś jest nie tak. Może to przez przecinające powietrze, niezwykle irytujące odgłosy syren? Może to przez otoczenie terenu całego hotelu taśmą policyjną? Moim zdaniem na pewno nie z wyżej wymienionych powodów.

- Wyczuwam kłopoty – powiedział Evan wyrażając moje wątpliwości na głos.

- No co ty nie powiesz? – odparłam. Po co mówić coś, co jest oczywiste?

- Hotel jest zamknięty – stwierdził udając, że nie słyszał mojego komentarza. – Musimy wejść od tyłu, tak żeby nikt nas nie zauważył.

- Może zaparkuj parę ulic wcześniej? – zaproponowałam. – Do budynku możemy wejść przez piwnicę? Wybijemy szybę czy coś?

- Co z alarmem?

- Myślisz, że ktoś zostawi włączony alarm, kiedy po hotelu zasuwa policja? – popatrzyłam na niego jak na idiotę. Nic nie poradzę na to, że czasami się zachowywał, jakby był jednym z nich.

- Ok, jak uważasz. Nie będę się kłócić – powiedział i skręcił w uliczkę po prawej. Zaparkował i spojrzał mi w oczy. – Jaki masz plan? – spytał.

- Podobno mnie znasz – powinieneś wiedzieć, że ja i posiadanie planu się wykluczamy – odparłam z uśmiechem na twarzy. Zupełnie nie martwiłam się o to, co się stanie. Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, stwierdzam, że potem będzie tylko gorzej, a to? To pikuś. Nic wartego uwagi. Szkoda, że wtedy o tym nie wiedziałam. Może to dobrze? Sama nie wiem. Rozważanie miliona opcji i poszukiwanie sensu życia to zadanie dla filozofów, czyli w dużym skrócie nie dla mnie. Trzymajcie mnie od tego z daleka. – Chodźmy – otworzyłam drzwi i wysiadłam z auta. Sekundę później usłyszałam trzaskanie drzwi od strony Evana. – Za mną proszę – dodałam żartobliwym tonem i ruszyłam krętymi zaułkami w stronę celu naszej podróży. Kiedy tylko mnie dogonił, delikatnie ujęłam jego dłoń. Nie protestował, lecz uśmiechnął się. Przez chwilę po prostu szliśmy obok siebie, zwyczajnie trzymając się za ręce. Właśnie takie chwile, pozornie głupie i nieważne, potrafią uczynić człowieka szczęśliwym. My, ludzie nie doceniamy takich drobnych okruchów szczęścia. Robimy to dopiero, gdy ich zabraknie. Wtedy naiwnie łudzimy się, że powrócą, a prawie nigdy tak się nie zdarza. Szkoda, ale cóż poradzić. Takie życie. Użalanie się nad sobą nic nie da, więc w sumie po co to robić?

Zwierciadło DuszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz