dwadzieścia trzy.

2.7K 303 96
                                    



Calum:

W sobotę od samego rana w domu panowało ogromne zamieszanie spowodowane urodzinami Luke'a i Diany. Zostałem obudzony już o siódmej tylko po to, by pomóc przy dekorowaniu ogrodu, gdzie po południu miało odbyć się przyjęcie. Wstanie o tak wczesnej porze było dla mnie koszmarem, zwłaszcza, że poszedłem spać około czwartej trzydzieści. Jednak protestowanie nie wchodziło w grę i musiałem robić to, co mi kazano. Wraz z Lukiem i jego ojcem wynieśliśmy z piwnicy kilka wielkich pudeł z różnego rodzaju dekoracjami i ozdobami, którymi następnie zaczęliśmy przystrajać ogród. Nie lubiłem tego rodzaju imprez, między innymi dlatego, a na dzisiejszej miała pojawić się cała dalsza rodzina Hemmingsów i kilkoro znajomych Diany i Luke'a z liceum, które ukończyli kilka miesięcy wcześniej. Nie chciałem sobie nawet wyobrażać tego, jak beznadziejnie zapowiadało się to przyjęcie.

Po południu do domu przyjechali dwaj starsi bracia Diany i Luke'a, których wcześniej nie miałem okazji poznać, ponieważ oboje byli już dorosłymi facetami, którzy mieli własne rodziny i mieszkania. Kiedy zjawili się w ogrodzie w celu pomocy przy przygotowaniach do imprezy, od razu podeszli do mnie, żeby mnie poznać.

- A więc to ty musisz być Column – powiedział jeden z wysokich blondynów.

- Calum – poprawiłem go.

Już go nie lubiłem, ponieważ przekręcił moje imię. Byłem pewien, że ten przygłup Luke powiedział mu, że tak właśnie się nazywam, bo przecież na początku sam ciągle tak do mnie mówił, co naprawdę bardzo mnie irytowało. Moje imię było dość łatwe do zapamiętania, a ludzie wciąż nazywali mnie cholerną kolumną.

- Jestem Jack, a to Ben – odparł, po czym wskazał na stojącego obok blondyna.

Byli do siebie tacy podobni. Cała ich rodzina była dosłownie identyczna.

Po kilku chwilach w ogrodzie zjawiła się Diana. Na jej widok od razu zrobiło mi się ciasno w spodniach. Miała na sobie białą, krótką sukienkę, w której wyglądała idealnie. Pomińmy fakt, że wolałbym, żeby jej na sobie nie miała.

- Cześć, siostrzyczko – przywitał się Ben, przytulając ją.

Mimo tego, że był to jej brat, chciałem, żeby zabierał od niej swoje wielkie łapska.

Diana pogadała z nimi jeszcze przez jakiś, po czym odeszła od nich, dając mi sygnał, bym poszedł za nią. Oczywiście od razu za nią podążyłem, ponieważ nie widziałem jej od rana i marzyłem o tym, żeby móc ją pocałować. Udaliśmy się za dom, gdzie nikt nie mógł nas zobaczyć i gdzie mogliśmy mieć trochę prywatności.

- Jesteś taka gorąca, skarbie – powiedziałem, popychając ją lekko na ścianę, cały czas patrząc jej głęboko w oczy.

Diana uśmiechnęła się, przygryzając dolną wargę a jej policzki od razu się zaróżowiły.

- Założyłam tę sukienkę specjalnie dla ciebie – odpowiedziała, po czym oplotła ramionami moją szyję i delikatnie mnie pocałowała.

Z racji tego, że byłem tak bardzo spragniony smaku jej ust, szybko pogłębiłem pocałunek. Dłońmi błądziłem po jej ciele, powoli podwijając materiał sukienki tak, bym mógł dotykać jej skóry. Przejechałem jedną ręką po jej udzie, a ona cicho jęknęła. Z każdą chwilą atmosfera robiła się coraz gorętsza a ja z trudem powstrzymywałem chęć zerwania z niej ubrań.

Nagle rozległ się głośny krzyk Luke'a:

- Dianaaaaaaaaaaaa!

Przysięgam, że zabiję kiedyś tego debila. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy przerwał nam w tak ważnych dla nas momentach, kiedy między nami mogło dojść do czegoś więcej, jeśli wiecie co mam na myśli.

Diana westchnęła tylko, po czym odsunęła się ode mnie, poprawiła sukienkę i ponownie udała się do ogrodu, skąd dochodził krzyk jej brata. Poszedłem za nią, bo byłem ciekaw, czego ten półgłówek od niej chciał.

- Zobacz co wujek George nam kupił! – krzyczał podekscytowany Luke, a kiedy odwrócił się w naszą stronę, zobaczyłem, że trzyma na rękach małego pieska.

Wtedy właśnie obudziło się we mnie wewnętrzne dziecko, a zły chłopak, którym byłem nagle gdzieś zniknął. Kochałem szczeniaczki, a ten, na którego właśnie patrzyłem był najpiękniejszy na świecie. Od razu do niego podbiegłem i zabrałem go Luke'owi, pomimo tego, że był to prezent dla nich, a nie dla mnie. Przy małych pieskach nigdy nie byłem sobą.

- Jakie maleństwo, jaki słodziaczek – mówiłem, głaszcząc zwierzątko po puszystej sierści na  brzuchu

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Jakie maleństwo, jaki słodziaczek – mówiłem, głaszcząc zwierzątko po puszystej sierści na brzuchu.

Diana ze swoim bratem patrzyli na mnie jak na idiotę, ale miałem to gdzieś.

- Calum, co ty robisz? – spytał Luke.

- Jak chcecie go nazwać? – zignorowałem jego pytanie, nie odrywając wzroku od pieska. – Już wiem, może Mikey? – zaproponowałem, nie dopuszczając ich do słowa.

- Mikey? Podoba mi się! – Diana zgodziła się ze mną, a ja w końcu dałem jej go potrzymać.

Zazdrościłem im tego, że dostawali takie prezenty. Większość rodziny jeszcze się nie zjawiła, ale zakładałem, że wszyscy są bardzo bogaci i kupią im rzeczy, o których ja mogłem tylko pomarzyć. Szczerze mówiąc to nigdy nic nie dostałem na urodziny, dlatego zrobiło mi się nagle strasznie przykro.

- Calum, może pójdziemy z nim na spacer? – zaproponowała Diana, a ja tylko przytaknąłem.

Razem założyliśmy Mikey'emu obrożę, do której później przyczepiliśmy smycz. Miałem to szczęście, że to ja mogłem go prowadzić.

- Nie wiedziałam, że jesteś takim wielkim fanem piesków – powiedziała Diana, a ja wzruszyłem ramionami – To słodkie. – dodała.

- Ale ja nie jestem słodki – odparłem.

- Jesteś!

- Nie jestem!

- Widok ciebie prowadzącego małego szczeniaczka na smyczy do najsłodszy widok na świecie! – wykrzyknęła.

Nie chcąc dalej słuchać na temat mojej słodkości, zamknąłem Dianie usta krótkim pocałunkiem.

- Za dużo gadasz – stwierdziłem.

- Jeszcze nikt nigdy nie uciszył mnie w tak przyjemny sposób – powiedziała, oblizując wargi.

Uśmiechnąłem się do niej, po czym objąłem ją i przyciągnąłem bliżej siebie.

- Nie wiem co zrobię jak jutro wyjedziesz – odezwała się Diana po dłuższym momencie panującej wokół nas ciszy.

- Coś wymyślimy, bo nie wytrzymam bez ciebie dłużej niż jeden dzień – odpowiedziałem, całując ją delikatnie w czoło.

Spacerowaliśmy jeszcze przez najbliższą godzinę, po czym musieliśmy wracać na przyjęcie, ponieważ cała rodzina prawdopodobnie już się zjechała a impreza nie mogła się zacząć bez solenizantki.

_____

surprise!!

wielki powrót po kilkumiesięcznej nieobecności!

tęskniliście za Calumem i Dianą? Bo ja bardzo :) 

Good Meets Evil  » Calum Hood ✔Where stories live. Discover now